Pomaga niepełnosprawnym odnaleźć miłość. „Nie ma się czego bać!”
- Z daleka widziałem, że miała taki długi płaszcz w kolorze smutno-brązowym. Nie podobał mi się. Poprosiłem, żeby zdjęła. Zaczęliśmy rozmawiać, a ona taka mądra… miała wiedzę na każdy temat i przepięknie się uśmiechała – mówi Dawid, który jako jeden z wielu niepełnosprawnych, przez internet odnalazł miłość
„Cześć, jestem niepełnosprawny. Mam 30 lat. Szukam partnerki, która chciałaby stworzyć poważny związek”, „Hej, jestem samotną, niepełnosprawną dziewczyną. Szukam troskliwego chłopaka” – takie ogłoszenia co kilka godzin pojawiają się na grupie „SPRAWNI - NIEPEŁNOSPRAWNI ZNAJDUJEMY MIŁOŚĆ I PARTNERSTOWO”. Administratorką grupy, która spełnia jednocześnie zadanie doradczyni i dobrej cioci wszystkich użytkowników, jest Kasia Król. Kasia od dziecka jeździ na wózku.
- Niepełnosprawni potrzebują czasem kopa w tyłek, żeby coś w życiu zmienić. Ja nie rozmawiam za nich z partnerami, nie chodzę na randki, tylko pomagam im na siebie trafić – mówi.
- Temat seksualności osób niepełnosprawnych to jest jakieś strzeżone społecznie tabu. A przecież każdy ma libido. Problem w tym, że niepełnosprawni czasami dają ujście popędowi w taki sposób, który jest społecznie nieakceptowalny – mówi Kasia.
– Zdarza się, że kiedy dziewczyna odpowie na anons chłopaka, to spotyka się z nienormalnymi propozycjami. Trudno się na coś takiego obrażać, bo niektórych osób nikt nie nauczył flirtu. Często sami rodzice niepełnosprawnych są bardzo zaniepokojeni, jak ich dziecko poradzi sobie, gdy zacznie szukać bliskiej intymnej więzi z partnerem. Wniosek jest taki, że na polskim rynku brak dostatecznie dużo specjalistów z zakresu szeroko pojętej seksualności osób niepełnosprawnych – mówi Kasia, która postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Nie podobał mi się jej płaszcz. Poprosiłem, żeby zdjęła
„Ja już znalazłem miłość!” – pochwalił się Dawid na grupie założonej przez Kasię. Nie było łatwo, wcześniej długo miał problemy w relacjach z kobietami. Dawid ma zespół Aspergera i orzeczony II stopień niepełnosprawności. Poznawał dziewczyny przez internet i chodził na randki, ale żadna z nich nie była udana. Rozmowa się nie kleiła, dziewczyny były nudne, zbyt nieśmiałe, albo zbyt pewne siebie – rozgadane i świecące dekoltem. W końcu Dawid powiedział sobie, że spróbuje po raz ostatni i poszedł.
- Ona była po pracy i siedziała na ławce w parku. Już prawie zasypiała. Z daleka widziałem, że miała taki długi płaszcz w kolorze smutno-brązowym. Nie podobał mi się. Poprosiłem, żeby zdjęła. Zaczęliśmy rozmawiać, a ona taka mądra… Miała wiedzę na każdy temat i się przepięknie uśmiechała – wspomina, a w jego głosie słychać radość.
- Gdybyśmy tylko pisali, gdybym się z nią nie spotkał, to bym tego uśmiechu nigdy nie zobaczył. Trochę posiedzieliśmy na tej ławce i poszliśmy nad Wisłę. Na kawę. Pamiętam, że mi się rozwiązał but i ona się schyliła, żeby mi go zawiązać. A ja nie wiedziałam, czy ją wtedy objąć, czy nie. I głupio to wyszło. Takie gafy… Pod koniec zgodziliśmy się oboje, że to spotkanie było fajnie. „To co? Może druga randka” – powiedziałem i umówiliśmy się. Po pół roku się oświadczyłem. Po półtora wzięliśmy ślub. Kocham w niej ten piękny, przepiękny uśmiech – mówi Dawid.
Prawdziwa miłość na świątecznym jarmarku
Na grupie Kasi pisze też Łukasz, który spodziewa się dziecka. Oboje z partnerką są niepełnosprawni od dzieciństwa. Ona ma protezę nogi, on jest częściowo sparaliżowany.
- Napisała do mnie „hej”, a ja szybko rozkręciłem rozmowę. Zaczęliśmy flirt. Namówiłem ją do spotkania, później się śmiała, że niezły ze mnie babiarz. To był grudzień i poszliśmy na bożonarodzeniowy jarmark w centrum Wrocławia, na świąteczne winko – Łukasz wspomina stres, który mu towarzyszył. Wcześniej kilkukrotnie się sparzył.
– Nie wiedziałem, czy nie spotkam się z odrzuceniem, bo wcześniej mi się to zdarzało. Ale rozmowa z każdą chwilą kleiła się coraz bardziej, ona mówiła mi o doświadczeniach ze swojego życia, a ja jej ze swojego i to od razu nas połączyło. Tak nam się dobrze rozmawiało, że zaczęliśmy regularnie się umawiać. Zaręczyliśmy się po półtora roku znajomości. Szybko, co? Zaraz po tym zaszła w ciążę. Śmiejemy się, że to taka konsumpcja zaręczyn. Teraz czekamy na maleństwo. Ale to, co między nami było i jest to istna masakra… Taka pozytywna masakra! – śmieje się Łukasz.
Nie wszystkim się jeszcze udało
Jedno z ostatnich ogłoszeń na stronie Kasi zostało opublikowane przez Magdę, która od dziecka jeździ na wózku. „Poszukuję chłopaka, jestem osobą spokojną i chciałabym to zmienić, jakbyście chcieli mnie poznać, to zapraszam” – na post Magdy natychmiast zareagowało kilkunastu mężczyzn.
- Chciałabym znaleźć mężczyznę, który byłby opiekuńczy, dobry i romantyczny. Żeby mi pomagał, kiedy nie będę mogła poradzić sobie sama. Żeby był troskliwy i nie krzyczał, jeśli coś pójdzie nie po jego myśli – mówi mi Magda, która pierwszą randkę w życiu ma jeszcze przed sobą. Na razie bardzo się jej obawia.
- Mam nadzieję, że niedługo nadejdzie takie spotkanie i poznam uroczego, fajnego przyszłego męża. Powiem szczerze, że jest taki jeden chłopak, tylko on mieszka na północy Polski, a ja na południu. I boję się z nim spotkać. Chyba najbardziej tego, że to nie on ze mną pisze, tylko ktoś inny, że jak się spotkamy, to dosypie mi czegoś do napoju albo poda jakąś tabletkę. Wyobrażam sobie różne scenariusze… Boję się też tego, że nie będzie nam się dobrze rozmawiało, kiedy już spotkamy się twarzą w twarz. Że ta rozmowa nie będzie się kleić – wymienia Magda. – Ale bardzo bym chciała się nie bać. Mam nadzieję, że do takiego spotkania dojdzie, że poznam faceta, który okaże się uroczy. Że będę miała fajnego przyszłego męża.
Jedyne ograniczenie jest w naszej głowie
- Niepełnosprawni bardzo często mają wielkie obawy przed pierwszym spotkaniem. Pragną bliskości, ale kompleksy i lęki biorą górę, w efekcie czego rezygnują. A ja staram się ich przekonać, że nie ma się czego bać! Pisząc z nimi, chcę przekonać ich, żeby się nie bali i nie wmawiali sobie, że ta druga strona nie będzie zainteresowana, bo bardzo często te obawy okazują się kompletnie nieracjonalne i obie strony są bardzo zadowolone ze spotkania. Inna sprawa jest taka, że odrzucenie dla osoby niepełnosprawnej bywa niezwykle bolesne – mówi Kasia i wspomina swoją pierwszą miłość. Miała wtedy 10 lat. Spodobał jej się chłopak, który też jeździł na wózku. Był niemal całkowicie sparaliżowany.
- Oboje się w sobie zakochaliśmy, tak przynajmniej myślałam. Pocałowaliśmy się i to był mój pierwszy pocałunek. Później on wyjechał. Spotkaliśmy się po roku i okazało się, że on od kilku miesięcy ma dziewczynę... Świat mi się rozpadł na milion kawałków. Dokładnie tak, jak rozpada się często dziewczynom, z którymi piszę. Chodzi o to, żeby wziąć się w garść, żeby „olać” porażki i żeby nie wmawiać sobie: „jestem brzydka, jestem do niczego!”. Ja też musiałam pokonać swoje obawy. Niedawno poznałam mężczyznę, właśnie przez Internet. Ale nie będę zdradzać szczegółów, powiem tylko żebyś trzymała kciuki. Nic więcej. Nie chcę zapeszać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl