Ponad 300 molestowanych kobiet i dziewczynek. Tak wygląda brudna prawda o życiu sportsmenek
K. miała tylko 12 lat. Trener molestował ją podczas "sesji terapeutycznych". Wkładał jej palce pod strój. Mówił, że chce pomóc jej go ściągnąć. Innym razem próbował ją zgwałcić. Kolejna dziewczynka, która w policyjnych aktach dostępnych w sieci przedstawiana jest jako N., po miesiącach molestowania przez trenera opowiedziała, jaki koszmar przeżyła. Takich historii, jak okazało się w ostatnim czasie, jest mnóstwo. Gigantyczny problem w amerykańskiej gimnastyce był zamiatany przez lata pod dywan.
24.08.2017 | aktual.: 07.06.2018 15:11
– Nawet jeśli którejś z nas nie dotyczy to personalnie, jest ta trauma i przerażenie, że to mogło się i mnie zdarzyć – mówi w najnowszym wywiadzie Aly Raisman, olimpijska gimnastyczka, numer 1 w amerykańskiej drużynie sportsmenek. Ona jedna przez ostatnie miesiące wstrzymywała się od komentowania prawdopodobnie jednego z najgłośniejszych i najbardziej porażających skandali w świecie sportu. Do teraz.
Setki wykorzystanych seksualnie kobiet
Raisman w najnowszym wywiadzie dla "Guardiana" przyznaje, że to było jak tykająca bomba. Kiedyś wszystko musiało wyjść na jaw.
W grudniu ubiegłego roku świat poznał przerażające praktyki doktora Larry’ego Nassara. To lekarz medycyny sportowej, ojciec trójki dzieci, mąż, człowiek, który w środowisku sportowców cieszył się szacunkiem. Został aresztowany za posiadanie tysięcy obrazów pornografii dziecięcej. Jak się okazało, Nassar wykorzystywał seksualnie ponad 125 sportsmenek. Oskarżenia sięgają lat 90. Jedna z ofiar miała mieć 6 lat.
Relacje dziewcząt są podobne: penetracja pochwy, a czasami odbytu pod pozorem leczenia. Jedna z ofiar miała zeznać, że gdy miała 15 lat, lekarz zdjął jej biustonosz, a ona zobaczyła jego erekcję.
Doktor Nassar utrzymuje, że jego leczenie było standardową procedurą. Choć wciąż spływają kolejne zeznania ofiar lekarza, sąd... nie skazał go za molestowanie. Podobno z braku dowodów. Dzisiaj Nassar odsiaduje wyrok za posiadanie dziecięcej pornografii, a w przypadku pozostałych oskarżeń trwają mediacje z poszkodowanymi kobietami. Ale skandal trwa.
Raisman, która była leczona przez Nassara, nie chce opowiadać, czy specjalista zachowywał się nieodpowiednio także w stosunku do niej. Przyznaje jednak, że to "potwór" i oskarża organizację USA Gymnastics, że to przez nią te wszystkie kobiety musiały przechodzić piekło, bo jej członkowie nie byli w stanie powstrzymać Nassara. Dodaje, że wydawali pieniądze, by "zamieść wszystko pod dywan".
- Dziś jest mnóstwo artykułów na ten temat, ale nikt nie powiedział: "To straszne, więc robimy to i to, by zmienić sytuację" – mówi Raisman. – To, czego ludzie nie dostrzegają to to, że był on lekarzem przez 29 lat. One wszystkie go znały. Zostaje trauma na lata. I to powinno się podkreślać. Te dziewczyny powinny czuć się bezpiecznie, gdy przychodziły do USA Gymnastics i prosiły o pomoc, o terapię – dodaje.
Potwór z szatni
Dzieci często boją się potworów czających się w szafie albo pod łóżkiem, gdzieś w ciemnym kącie. Te spotkały potwory w miejscu, które miało być ich spełnieniem marzeń. Nikt nie wie dokładnie, ile sportsmenek doświadczyło w Stanach molestowania na przestrzeni ostatnich 20 lat. USA Gymnastics skupia dziś jakieś 120 tys. atletów, współpracuje z 3 tys. siłowni. Mówi się o 368 ofiarach wykorzystywania seksualnego przez trenerów. Ale ta liczba może rosnąć.
Kiedy sprawa Nassara wyszła na jaw, zaczęły pojawiać się historie innych kobiet, które przeszły przez piekło. Magazyn "IndyStar" opublikował w ubiegłym roku swój obszerny raport pokazujący skalę problemu. Dziennikarze przez 9 miesięcy pracowali nad opowiedzeniem historii, która wstrząsnęła Amerykanami, ale nie wymiarem sprawiedliwości.
"IndyStar" dotarło do policyjnych dokumentów z przesłuchań kobiet... a właściwie dziewczynek. Umieścili w sieci notatki, w których przeczytać można m.in. o wspomnianej już przeze mnie K. Dziewczyna opowiada o Marivinie Sharpie, trenerze z Sharp’s Gymnastics Academy.
W raporcie czytamy: "Marvin zapytał, czy chciałaby wziąć udział w sesji zdjęciowej. K. zgodziła się i niedługo później zabrał ją do jednego z pomieszczeń na siłowni przy Georgetown Road, gdzie trzymał kamerę i cały ekwipunek. K. opowiada o tym, że miał wiele kostiumów – od tych dla maluchów, po te dla większych dzieci. K. przyznała, że Marvin powiedział jej, by rozebrała się do bielizny. Chciała skorzystać z przebieralni, ale kazał jej rozbierać się przy nim".
Takich "sesji" było więcej. "K. miała założyć spodenki sportowe. Podczas 'sesji terapeutycznej' Marvin położył jej rękę na górze szortów, a potem dotknął jej krocza. Nie było penetracji, ale masował ją. (...) K. opowiada o sytuacji z treningu, gdy Marvin zobaczył włosek przy jej kroczu. Powiedział jej, że ma się wydepilować. Nic nie odpowiedziała, a wtedy przyniósł maszynkę i sam pozbył się włoska przy wszystkich. Marvin wielokrotnie powtarzał jej, że nie może mówić rodzicom o sesjach fotograficznych i terapeutycznych" – czytamy w dokumencie wystawionym przez Davida Millera z departamentu w Indianapolis.
K. miała wtedy 12 lat. Trener został skazany, w więzieniu popełnił samobójstwo.
14-letniej N. trener podawał kokainę. Mówił jej, że dzięki niej pozbędzie się "tego małego problemu z wagą". Podkreślał, że chce być dla niej kimś więcej niż trenerem. Wielokrotnie chciał odbyć z nią stosunek, ale nastoletnia gimnastyczka się na to nie godziła. Jednego wieczoru zgwałciłby ją, gdyby nie to, że w pomieszczeniu obok była jego narzeczona. "Powiedział N., że nie może nikomu o tym powiedzieć. A jeśli zrobi to, zostanie wyrzucona z drużyny gimnastyczek. Podkreślił, że ma już doświadczenie i jeśli ktoś się o tym dowie, skrzywdzi jej rodzinę" – to fragment innego opublikowanego i dostępnego wciąż w sieci dokumentu.
Zobacz też: Molestowanie seksualne [Bez tabu]
Co 20 dni nowa ofiara
Jak piszą dziennikarze zajmujący się tym skandalem od roku, nie wszystkie sporstmenki będą kiedykolwiek jeszcze chciały opowiedzieć o tym, co przechodziły. Te, które zgodziły się mówić, przyznają, że były zastraszane. Inne, że bały się wyrzucenia z drużyny, konsekwencji, bały się trenerów, których darzy się przecież szacunkiem, bały się i swoich rodziców, którzy z ich trenerami przyjaźnią się od lat.
"Opowieści ofiar były traktowane sceptycznie przez USA Gymnastics, właścicieli sal treningowych, trenerów i rodziców" – piszą reporterzy "IndyStar". "Byłe gimnastyczki Charmaine Carnes i Jennifer Sey przyznały, że czuły presję ze strony Penny’ego [Steve Penny był do niedawna jednym z dyrektorów USA Gymnastics – przyp. red.], by nie składać zeznań przeciwko prominentnym trenerom. Carnes uważa, że Penny próbował wyciszyć sprawę jednego trenera, by chronić wizerunek organizacji i wygrać mistrzostwa" – tłumaczą.
Autorzy raportu wyliczyli, że w USA dochodzi do aktu molestowania seksualnego co 20 dni. Średnio – bo wiele spraw nigdy nie wyjdzie na światło dzienne. Jeden z najbardziej szanowanych amerykańskich związków sportowych nie odpowiadał na sygnały ofiar, nie zawiadamiał policji. Wszystkie skargi, które wpływały na trenerów, były trzymane przez działaczy w sekretnych segregatorach.
Problem miał rozwiązać większy monitoring trenerów i... edukacyjne pogadanki o bezpieczeństwie i przepisach. Podejrzani, napiętnowani trenerzy zwyczajnie odchodzili z pracy, zmieniali miejsce zamieszkania i pracowali dalej, tylko już w innych klubach. Bo największym problemem okazało się to, że większość klubów jest prywatna i nie można na nie wpływać z góry. W ciągu ostatnich miesięcy dochodziło więc do kolejnych patologicznych sytuacji.
Jedną taką przytaczają dziennikarze – trener Ray Adams był wyrzucany z sześciu klubów w czterech stanach. Z każdego odchodził z zarzutami molestowania seksualnego sportsmenek. Potem był zatrudniany w innych klubach i to bez żadnej wcześniejszej weryfikacji. Raz był Rayem, raz Raymondem, raz Samuelem Raymonden. Wystarczyło. W końcu jednak wpadł na posiadaniu pornografii dziecięcej. Skazano go też ostatecznie za molestowanie nieletnich na 12 i 20 lat więzienia.
A to nie wszystko. Część trenerów zachowywała pracę, gdy godzili się na monitorowanie ich działalności. Dziennikarze piszą też o przypadkach oczywistego łamania prawa przez trenera, który jednak zachował stanowisko i dalej trenował dziewczynki, bo musiał ukończyć sezon. Jedną z głośniejszych spraw była ta Douga Bogera, który, choć toczyło się przeciwko niemu śledztwo o molestowanie seksualne, zyskał tytuł Trenera Roku w plebiscycie USA Gymnastics.
Spójrzcie im w oczy
Organizacja przyznała się do szeregu błędów. Przygotowano nawet 144-stronicowy raport, w którym wypunktowano wszystkie problemy USA Gymnastics. Piszą dziś, że by chronić sportowców, potrzebna ogromnej zmiany w całej organizacji. Jedną z nich było zwolnienie Steve'a Penny’ego. Na pożegnanie dostał milion dolarów od firmy. – Za te pieniądze można było stworzyć program ochrony dla gimnastyczek. Można było pójść do rodzin ofiar i zaproponować pomoc, terapię – mówi gimnastyczka Aly Raisman.
Prokurator Deborah Daniels uważa, że ofiar jest znacznie więcej niż na początku się mówiło. Przez kolejne miesiące będą prowadzone kolejne rozmowy i procesy. Tylko w ostatnim czasie pojawiło się 70 nowych skarg.
To niejedyny taki skandal na przestrzeni lat. O molestowanych sportsmenkach można napisać opasły tom. W 2005 roku głośno było o trenerze amerykańskiej kadry olimpijskiej w skeletonie. Tim Nardiello molestował seksualnie swoje podopieczne i znęcał się nad nimi psychicznie. Na treningach komentował często: "Nigdy nie rozkładajcie nóg z wyjątkiem sytuacji, kiedy ja jestem między nimi", "Jeśli kładziecie się na sankach, wyobraźcie sobie, że leżycie na swym gołym chłopaku". A przed startami "usiłował zawsze odprężyć zawodniczki". Nardiello więzienia uniknął. Został wysłany na przymusowy urlop. Dzisiaj nie trenuje już zawodników.
W Polsce też mieliśmy takie przypadki.
Nastoletnie siatkarki z Poznania były przed kilku laty molestowane przez trenera Krzysztofa L., który miał dotykać ich pośladków i piersi, wymuszać pocałunki i przekonywać siatkarki, że "są plusy spania z trenerem". Zawodniczki oskarżały trenera również o to, że je poniżał i ośmieszał. Sąd uznał jednak, że to za mało, by przyznać kobietom wysokie odszkodowania, jakich się domagały.