Poszła na wiejskie wesele. Na liście zaproszonych było 500 osób

Mogłoby się wydawać, że tradycyjne wiejskie wesela odchodzą w zapomnienie. Okazuje się jednak, że w Polsce nadal są pary, które decydują się na tak huczne imprezy. Jak wyglądają? Postanowiłam przekonać się o tym na własnej skórze.

Była na weselu na 500 osób Poszła na wesele na 500 osób. Opisała, jak wyglądało
Źródło zdjęć: © Getty Images, Instagram
Sara Przepióra

Organizacji tradycyjnego wiejskiego wesela podjęła się Monika i Piotrek. O swoich planach mówią mi kilka miesięcy przed wydarzeniem. Chcą zaprosić znajomych, bliskich oraz sąsiadów z ich rodzinnej miejscowości. — Mamy 500 nazwisk na liście. Spodziewamy się ostatecznie mniej więcej 350 gości — dodają.

Słucham z niedowierzaniem. — Dlaczego decydujecie się na tak duże wesele? — pytam. — Taką mamy tradycję w naszych stronach — odpowiada przyszły pan młody. — Oblewamy okazję już tydzień wcześniej. Każdego wieczoru spotykamy się w innym domu i tak do dnia ślubu — dopowiada rozweselony. Narzeczona Piotrka patrzy na sytuację bardziej zdroworozsądkowo. — Ja już się boję, jak to logistycznie zepniemy — przyznaje.

Monika wie, że czeka ją sporo przygotowań. Obawia się, czy będzie fizycznie w stanie porozmawiać choć przez chwilę z każdym gościem. — Czy ludzie będą bawić się dobrze na weselu, na którym nie spotkają się z parą młodą? — zastanawia się głośno.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Weselne wpadki. Kilka rzeczy, które mogą zniszczyć ten wyjątkowy dzień

Ogromna sala weselna i 14 stołów

W dzień ślubu do kościoła położonego w jednej z małopolskich miejscowości zjeżdżają się zaproszeni goście. Budynek jest niewielki i szybko się zapełnia. Znaczna część osób przysłuchuje się mszy z kościelnego podwórka. Gdy tylko para młoda opuszcza kościół, zebrani przed nim ludzie ruszają w ich stronę, krzycząc: "gorzko, gorzko".

— Przywitamy się i jedziemy na salę zająć miejsce — słyszę w tłumie. Podobny plan przyjęła większość osób. Łapią kontakt wzrokowy ze świeżo upieczonym małżeństwem, wymieniają się kilkoma serdecznymi słowami i ruszają w stronę parkingu. Od kościoła do sali dzieli gości godzina drogi samochodem.

Na miejscu wita nas ogromny, elegancki obiekt położony nad malowniczym zalewem. Tuż przy wejściu na salę zbiera się niemała grupa ludzi wypatrujących na tablicy z wypisanym rozmieszczeniem gości weselnych. Lista jest długa i podzielona na 14 stołów. — Mogę prosić pani nazwisko? Pomogę dotrzeć na odpowiednie miejsce — pyta mnie kobieta z obsługi, po czym wskazuje, gdzie powinnam się udać. Stół, przy którym siedzę, liczy przynajmniej 30 miejsc. Nie jest ustrojony pokaźnymi kwiatowymi kompozycjami. Zastawiono go za to suto jedzeniem i napojami.

Gdy tylko Monika i Piotrek pojawiają się na sali, wokalista zespołu muzycznego zapowiada ich pierwszy taniec. Parkiet pęka w szwach. Każdy z gości chce zobaczyć parę młodą. Stoję w pierwszym rzędzie, a za mną zbiera się tłum. — Pięknie wyglądają! — rzuca zza moich pleców kobieta, nagrywając taneczne popisy nowożeńców. W jej ślad idą inni goście.

Po pierwszym tańcu nadchodzi czas na gorący posiłek. Na stołach pojawia się tradycyjny rosół. Tuż po nim kelnerzy podają talerze z kilkoma rodzajami mięs, ziemniakami i surówkami. — Jak już państwo pojedli, zapraszamy do składania życzeń parze młodej! — zaciąga po góralsku członek kapeli.

Tradycja z nutką nowoczesności

Na zawołanie muzyka tworzy się w jednej chwili długa kolejka. Ludzie próbują nie zatrzymywać pary młodej zbyt długo. Buziak w policzek, kilka ciepłych słów, uścisk dłoni i wręczenie koperty. Po 20-30 sekundach odchodzą do stołów, by zrobić miejsce następnym. Mimo to całość trwa prawie dwie godziny. — Ta kolejka się nigdy nie skończy — stwierdzają siedzący przy stole goście, którzy od kilkudziesięciu minut obserwują sznur ludzi cierpliwie czekających z prezentami w ręku.

Kiedy ostatni goście składają życzenia, parkiet zaczyna się zapełniać. Wystarczy kilka pierwszych dźwięków granych przez kapelę, by dziesiątki osób ruszyły do tańca. Muzyka jest tradycyjna, oparta na weselnych szlagierach. Zespół trzyma się sprawdzonych hitów, które znają wszyscy - od "Miłość w Zakopanem" po "Cudownych rodziców mam".

Mimo że wiele osób bawi się na parkiecie, przy stołach wciąż nie brakuje gości. Co godzinę podawane są kolejne gorące dania. Goście nie nadążają zjadać jednego posiłku, gdy kelnerzy przynoszą im kolejny. — To się nazywa polska gościnność — chwalą weselnicy. Jednocześnie cały czas dostępny jest szwedzki stół, a na nim klasyczne potrawy kuchni polskiej, rozmaite wędliny i sery, ale też, ku mojemu zdziwieniu, owoce morza: krewetki, ośmiornice, ryby. Zapasy weselnej wódki są regularnie uzupełniane przez starostę wesela. Nowoczesnym dodatkiem do tradycyjnych trunków jest bar, przy którym obsługa serwuje kolorowe drinki.

O północy przychodzi czas na oczepiny. Pod względem formy nie odbiega od tradycji. Rzut welonem, rzut muszką, tańce w parach i zabawy prowadzone przez kapelę. Obserwuję elementy dobrze znanych z typowych polskich wesel. Goście chętnie biorą udział w aktywnościach. Śmiech miesza się z oklaskami i śpiewem.

Zabawę przerywa kapela. — A teraz idziemy na jednego. A teraz idziemy wódkę pić! — śpiewają, podczas gdy goście opuszczają parkiet.

Duże wesele to logistyczne wyzwanie? Niekoniecznie

Agnieszka Kamieniecka, wedding plannerka z 20-letnim doświadczeniem i członkini Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych, przyznaje, że do tej pory nie obsługiwała pary młodej, która na własne wesele zapraszałaby 500 osób.

— Pary organizujące tego typu tradycyjne wesela z założenia nie korzystają z usług wedding plannera. W organizacji imprezy pomagają mamy, babcie czy ciocie. Ktoś załatwi salę weselną, ktoś inny zamówi alkohol, a kolejna osoba zorganizuje fotografa czy filmowca — wyjaśnia.

Jak wskazuje ekspertka, w Polsce kultywujemy wciąż wesela tradycyjne. Wśród gości jest najbliższa rodzina, krewni, często też osoby spokrewnione, których para młoda mogła nie mieć szansy nigdy poznać, oraz znajomi. — Od kilku sezonów trendują mniejsze wesela na średnio od 60 do 100 osób. Zdarza się oczywiście, że młodzi mają dużą rodzinę, z którą są zżyci i wtedy na weselu pojawia się większe grono zaproszonych — tłumaczy Agnieszka Kamieniecka.

Wbrew pozorom liczba gości nie przekłada się na większą liczbę wyzwań logistycznych przy organizacji wesela. Jak wyjaśnia Agnieszka Kamieniecka, zarówno mając kilkaset osób na weselu, jak i kilkadziesiąt, nadal musimy zamówić dekoracje, catering, obsługę na sali, zespół muzyczny czy fotografa. — Będziemy mieć co prawda więcej krzeseł, stołów, jedzenia, ale to wpłynie raczej na koszt imprezy niż trudności w jej organizacji — mówi.

Logistycznym wyzwaniem jest liczba zamawianych usług i scenariusz imprezy. Im bardziej wymagający, tym organizatorzy muszą bardziej się natrudzić. — Możemy mieć przecież 50-osobowe wesele, ale gdy dochodzi transport z jednego miejsca na drugie dla gości lub liczne atrakcje podczas imprezy, musimy to wszystko zaplanować w czasie i dobrze zgrać — wyjaśnia Agnieszka Kamieniecka.

Pytam wedding plannerki o największe wesele, jakie zdarzyło się jej organizować. — To było całkiem niedawno. Na imprezę zaproszono 204 osoby. Mieliśmy na sali jeden długi stół prezydialny dla pary młodej i świadków. Resztę gości usadziliśmy przy czterech stołach i śmialiśmy się, że wyglądało to jak wieczerza w Hogwarcie. Wesele było świetne i większość gości bawiła się do rana — opisuje.

Emocje sięgają zenitu

Choć na weselu bawi się kilkaset osób, udaje mi się zobaczyć z parą młodą. Wznosimy toast, zamieniamy ze sobą kilka zdań i razem tańczymy. W trakcie wspólnej zabawy mogę porozmawiać dłużej z Moniką. — Czy to był dla ciebie stresujący wieczór? — pytam. — Do pierwszego tańca trzymały mnie nerwy. Potem tylko martwiłam się, czy gościom smakuje jedzenie — odpowiada. Monika przyznaje, że sama niewiele zdążyła zjeść. Nie miała też szansy przynajmniej na chwilę usiąść. — Wciąż jest coś do załatwienia. Ktoś do nas podchodzi, chce spędzić z nami czas i porozmawiać — przyznaje.

Widzę się z parą młodą jeszcze raz, późnym wieczorem, gdy opuszczam wesele. Żegnając się, wręczają mi pakunek z weselnymi ciastami. — Dopiero porozmawiałam z jedną trzecią gości — mówi zmęczona, ale uśmiechnięta Monika. — Najważniejsze jest to, że wszystko poszło zgodnie z planem imprezy, a goście bawią się dobrze — podsumowuje Piotrek.

W rozmowie z Agnieszką Kamieniecką zastanawiamy się wspólnie, czy mając tak wielu gości na weselu, możemy planować spędzenie z każdym z nich chwili na rozmowie. — Na moim prywatnym weselu bawiło 39 osób i, mimo że gości było niewielu, nie udało mi się z wszystkimi porozmawiać — mówi Agnieszka Kamieniecka.

Ekspertka wskazuje, że na dużych imprezach para młoda spotyka się z kilkuosobowymi grupami gości. — Niestety, ta noc mija bardzo szybko. Jako gospodarze wesela chcemy nie tylko porozmawiać z gośćmi, ale też potańczyć i brać aktywny udział w atrakcjach. Mając kilkaset osób na imprezie, nie jesteśmy fizycznie w stanie spędzić z każdym gościem tyle czasu, ile byśmy chcieli. Realnie na jedną osobę przypadałaby przecież minuta rozmowy — podsumowuje.

Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Założyła najmodniejszy płaszcz. Numer jeden na jesienne chłody
Założyła najmodniejszy płaszcz. Numer jeden na jesienne chłody
Czuje się niedoceniana. "Czasem robisz dużo i jest ściana"
Czuje się niedoceniana. "Czasem robisz dużo i jest ściana"
Pomieszkuje w skromnych warunkach. "Kanapa, stolik, czajnik"
Pomieszkuje w skromnych warunkach. "Kanapa, stolik, czajnik"
Każdy powinien mieć w domu. Policjantka radzi na wypadek ewakuacji
Każdy powinien mieć w domu. Policjantka radzi na wypadek ewakuacji
Jego syn robi karierę. Zapozował na ściance. Podobny?
Jego syn robi karierę. Zapozował na ściance. Podobny?
Przestała liczyć kalorie. Tak się zmieniła. "Jest mnie więcej"
Przestała liczyć kalorie. Tak się zmieniła. "Jest mnie więcej"
Nie powiedziała mu, że umiera. Miała tylko jedną prośbę do lekarzy
Nie powiedziała mu, że umiera. Miała tylko jedną prośbę do lekarzy
Zniknęła z show-biznesu. Tak wygląda dziś
Zniknęła z show-biznesu. Tak wygląda dziś
"Nie dam się zastraszyć". Skandaliczne, jak przerwano jej występ
"Nie dam się zastraszyć". Skandaliczne, jak przerwano jej występ
Zaczynają wchodzić do domów. Wiadomo, co je przyciąga
Zaczynają wchodzić do domów. Wiadomo, co je przyciąga
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana