Problemy seksuologiczne w okresie PRL
Seks miał służyć powiększeniu rodziny i był zarezerwowany dla małżonków. Nie dla Polaków pornografia i zabawki erotyczne – przygraniczne kontrole gorliwie wyłapywały wszelkie nielegalne pisemka. Kasety i "Playboy"? Tylko ostrożnie, po cichu. Od kolegi, z drugiej ręki. Jak wyglądała świadomość seksualna obywateli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej?
13.08.2021 13:07
Co z tym seksem?
Oficjalnie władza ludowa chroniła obywateli przed zachodnią zgnilizną i moralnym zepsuciem, dbając o dobre obyczaje. A nieoficjalnie? Nie da się zaglądać wszystkim do łóżka. No cóż…
O ile deklarowane normy obyczajowe zazwyczaj są sztywniejsze niż stan faktyczny, o tyle w PRL-u warunki mieszkaniowe większości Polaków nie sprzyjały miłosnym igraszkom. Powojenny deficyt mieszkań zapoczątkował proces powstawania tzw. klitek – niewielkich przestrzeni, które wymuszały na ich lokatorach jedzenie, sen, przygotowanie posiłków i wszelkie inne aktywności życiowe w jednym pomieszczeniu.
Gdy miejsca było (nieco) więcej, przybywało mieszkańców. Dzieci z rodzicami, młode pary z teściami. Kiedy młodzi uwili sobie gniazdko, szybko pojawiało się w nim potomstwo – liczne, lecz nie na tyle, by skutecznie uniemożliwić rodzicom amory. Współczynnik dzietności w PRL-u oscylował w okolicach 2,43. Danuta Wałęsa urodziła i wychowała całą ósemkę: Bogdana, Sławomira, Przemysława, Jarosława, Magdalenę, Annę, Marię Wiktorię i Brygidę.
A mogłoby się przecież wydawać, że w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej do seksu podchodzono swobodniej niż obecnie. Choć Kościół cieszył się ogromnym poważaniem i praktycznie co niedzielę "pękał w szwach", aborcja była legalna, środki antykoncepcyjne – powszechnie dostępne, a publiczna debata o przerywaniu ciąży skupiała się na aspektach psychologicznych i medycznych, w ogóle nie schodząc przy tym na tematy religijne.
Doradcy dla ciała i ducha
Pod względem naukowym było nawet nieźle. Szkoła seksuologiczna rozwijała się szybko, choć w inny sposób niż amerykańska. Czy gorszy? Trudno ocenić. Kazimierz Imieliński – pierwszy polski seksuolog – uczył lekarzy pracujących interdyscyplinarnie, nie tylko w obrębie nauk medycznych, ale i duchowych. Było to skrajnie różne podejście od badaczy amerykańskich, z Alfredem Kinseyem na czele.
Najsłynniejsi wychowankowie Imielińskiego – Michalina Wisłocka i Zygmunt Lew-Starowicz – poświęcili lata pracy na popularyzację nowoczesnej seksuologii wśród Polaków. Oczywiście nie bez starć z ludową władzą.
Książka O miłości prawie wszystko Mikołaja Kozakiewicza została uznana za pornografię, Sztuka kochania Wisłockiej kilka lat czekała na publikację. Politycy partyjni byli niechętni wszelkiej edukacji seksualnej. Paląco potrzebnej, jak pokazuje zbiór Listów intymnych wydany przez Lwa-Starowicza na podstawie pytań od czytelników jego kolumn w czasopismach "ITD", "Zwierciadło", "Magazyn Rodzinny", "Relaks", "Tygodnik Kulturalny" i "Zdrowie".
Ciąża po każdym stosunku
"(…) czy kobieta po każdym stosunku zachodzi w ciążę? (…). Może są jakieś środki zapobiegawcze? Jakie i jak się je stosuje? (…) Nie chodzi mi o przerywanie ciąży, tylko jej zapobieganie". (Barbara)
Dostęp do antykoncepcji nie oznaczał jeszcze powszechnej wiedzy na jej temat. Edukacja seksualna w szkołach nie istniała. Uczniowie na lekcjach biologii poznawali wprawdzie budowę anatomiczną narządów płciowych i zasady ich działania, ale pierwsze zajęcia o antykoncepcji pojawiły się dopiero w 1973 roku. A poza tym… przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej – tłumaczące młodzieży powinności małżeńskie i tradycyjne role płciowe.
Te rozwiązłe kobiety
"Czy mógłby Pan przeciwdziałać w jakiś sposób temu, co się dzieje z kobietami? (…) Łatwo je poderwać, bo praktycznie same wchodzą do łóżka. Nie ma zasad, hamulców. Współżyją bardzo wcześnie, w łóżku są rozwiązłe, stale wymyślają nowości techniczne. Nie można znaleźć obecnie porządnej dziewczyny, bez doświadczeń". (Leon B. z Łodzi)
Ruchy feministyczne z ponad dwudziestoletnim opóźnieniem przedarły się przez żelazną kurtynę, przez co w PRL-u długo jeszcze prym wiódł tradycyjny model płciowości. Co w takim razie z Michaliną Wisłocką? Cóż, seksuolożka, pomimo "kobieco-centrycznego" myślenia o seksie, podkreślała znaczenie różnic płciowych, zaznaczając męską siłę i gwałtowność. Wbrew amerykańskim trendom, zakładającym w tym czasie równość uwarunkowań seksualnych u obu płci, Wisłocka kładła nacisk na większą uczuciowość kobiet – wywołaną hormonami.
Nie jest to niczym zaskakującym. Do późnych lat osiemdziesiątych nikomu w Polsce nie przyszłoby do głowy głoszenie czegoś innego. Powód? Z jednej strony mentalność prorodzinna i powszechne przekonanie o małżeńskich powinnościach kobiety, z drugiej – wpływ szkoły seksuologicznej Imielińskiego. Mogło to być źródłem współcześnie krytykowanych przekonań Wisłockiej, jakoby kobiety powinny unikać przebywania z mężczyznami w odludnych miejscach, gdyż mogłoby to doprowadzić do gwałtu.
Co zatem z rozterkami Leona, które wybrzmiewają z jego listu do Lwa-Starowicza? Może kobiety w otoczeniu autora były rodzajem jaskółek zwiastujących rewolucję seksualną, która ostatecznie nad Wisłę… nigdy nie dotarła? Faktycznie, seks przedmałżeński nie był w PRL-u jakoś szczególnie piętnowany, oficjalnie jednak erotyczna bliskość pozostawała zarezerwowana dla męża i żony. Regułą, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, było czekanie ze zbliżeniami do ślubu. Cóż, może to łódzki klimat rozluźniał obyczaje, a może po prostu Leon miał wyjątkowego pecha.
Czy to zboczenie?
"Ale co on sobie pomyśli, jak wyjdę ze śmiałą propozycją, którą on może uważa za zboczenie? (…) Czy nie zacznie mnie podejrzewać o rozpustę przed ślubem? Mężczyźni chyba nie lubią, kiedy kobieta podsuwa im, co mają robić. (…) Chyba marzeniem byłoby rozluźnić się całkowicie, a nie zastanawiać podczas współżycia, co wolno, a czego nie". (Kasia ze Szczecina)
Fiksacja na punkcie powinności dobrej żony nie sprzyjała łóżkowym rewolucjom. Tak samo jak niewielka świadomość Polaków, co właściwie w tym łóżku można robić. Wśród listów, które Lew-Starowicz dostawał od czytelników, przewijały się obawy o własne "wstydliwe miejsca", pytania o "TE rzeczy", oburzenie wywołane różnymi zboczeniami i rozpustą. Ale też zwykła ciekawość i potrzeba wiedzy. Szczególnie w temacie miłości francuskiej. W zbiorze listów niejednokrotnie padają pytania o definicję i techniki. I oczywiście – czy seks oralny jest patologią, czy też normalną, zdrową aktywnością.
Seksuolodzy oscylowali w tym temacie między partyjną i kościelną konserwatywnością a bardziej progresywnym podejściem. A w praktyce – zalecali miłość francuską jako urozmaicenie gry wstępnej, przestrzegali natomiast przed zastępowaniem w ten sposób tradycyjnych zbliżeń. Miało to doprowadzić do wykształcenia warunkowych odruchów i preferowania jednej, wyuczonej formy stymulacji. Kobietom, które z tego względu nie mogły "normalnie" osiągnąć orgazmu, Wisłocka zalecała eksperymenty z innymi pozycjami i technikami penetracji, a także ćwiczenie mięśni dna macicy, tzw. mięśni Kegla.
Kiedy homoseksualizm traktowano jak chorobę
"Zdaję sobie sprawę, że taki jak ja to po prostu zero i zboczeniec. Cóż mam zrobić, naprawdę bardzo mi z tym ciężko, życie dla mnie nie ma sensu, jeżeli nie będzie z mojej CHOROBY wyjścia, pożegnam się z tym światem. Panie Doktorze, czy ta choroba jest wyleczalna, ale myślę, że w XX wieku na pewno. Proszę Pana o adres jakiegoś dobrego specjalisty czy ośrodka". (Janek)
W najgorszej sytuacji były osoby nieheteroseksualne. Działalność społeczności LGBT, rozwijającej się w Stanach Zjednoczonych, do Polski dotarła z niemal trzydziestoletnim opóźnieniem. Jeszcze w latach osiemdziesiątych homoseksualizm widniał na liście chorób, a sam Lew-Starowicz przyznaje, że na początku swojej praktyki lekarskiej zdarzało mu się zapisywać gejów na elektrowstrząsy. Warszawski Zakład Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich wspierał mniejszości seksualne, utrzymywał jednak, że ich "przypadłość" jest w pełni uleczalna. Ośrodek regularnie odwiedzali księża.
Politycznie homoseksualizm był co najmniej niepożądany. W 1985 roku przeprowadzono akcję "Hiacynt" – funkcjonariusze milicji przetrzymywali i przesłuchiwali osoby podejrzane o jednopłciowe kontakty, szczególnie jeśli zatrzymany prowadził jakąś działalność polityczną. Fala tymczasowych aresztowań zaowocowała powstaniem "różowych teczek" raportowych, z których część do dziś pozostaje utajona. Szacuje się, że znajdują się w nich akta ponad 11 tysięcy osób.
Dlatego rok 1989 przyniósł Polakom nie tylko przewrót gospodarczy. Legalna pornografia, kolorowe marsze równości i równościowe działania ruchów feministycznych wkroczyły w życia obywateli III RP, zwiastując barwne, szalone lata dziewięćdziesiąte. Lata, w których Wielki Brat już nie patrzył na nikogo z góry.
Czytaj też: Seks w PRL. Rewolucja seksualna po polsku
Autor: Gabriela Bortacka