Protestowała w proputinowskiej telewizji. Teraz wraca do Rosji. "Nie mam wyjścia"
O odwadze Mariny Owsiannikowej mówił cały świat. Rosyjska dziennikarka ogłosiła niedawno, że odchodzi z niemieckiego "Die Welt". Dziennik zatrudnił ją po antywojennym proteście, którego podjęła się na antenie proputinowskiego kanału telewizyjnego. Mariana wyjawiła, że "jest zmuszona" do powrotu do Rosji.
05.07.2022 | aktual.: 05.07.2022 19:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marina Owsiannikowa o swoim odejściu z "Die Welt" poinformowała w instagramowym wpisie. "To było wyjątkowe doświadczenie pracy w wolnym dziennikarstwie" - podsumowała ostatnie trzy miesiące w niemieckim dzienniku. Przyznała też, że jej trzymiesięczny kontrakt dobiegł końca, a ona ma zamiar nadal rozwijać karierę, choć teraz w innym miejscu.
Zaskakującą wiadomością podzieliła się również z facebookowymi użytkownikami. Napisała w jednym z ostatnich postów, że została zmuszona do powrotu do Rosji. "Zostałam zmuszona polecieć do Rosji... Bardzo gorzko jest dla mnie wrócić do miejsca, gdzie wszystko jest przepełnione nienawiścią i symboliką militarystyczną. Ale niestety to moja jedyna szansa, aby zobaczyć moje dzieci i wpłynąć na ich przyszłość" - wyznała.
Marina Owsiannikowa obawia się o swoje dzieci
Prawdopodobnie powodem jej powrotu do Rosji jest sprawa sądowa o opiekę nad dziećmi, którą po antywojennym proteście złożył jej mąż, pracujący dla propagandowego Russia Today. "Po moim proteście antywojennym na żywo złożył sprawę do sądu i żąda, aby dzieci mieszkały z nim w Moskwie. Przestał się komunikować i nie chce negocjować" - napisała w poście.
Ujawniła, że ma prawie dorosłego syna oraz 11-letnią córkę. Obawia się, że jeśli pozostaną z ojcem, mogą przesiąknąć rosyjską propagandą. Chce im zaszczepić poprawne wartości i wychować ich w wolnym społeczeństwie.
"Dla milionów rodzin ta wojna stała się prawdziwą tragedią. Putin i jego armia sprowadzili żal i cierpienie do każdego domu po obu stronach granicy. Nasze społeczeństwo zatonęło w otchłani nienawiści, agresji i chaosu. O jaką ideę narodową walczą rosyjscy żołnierze? Dlaczego zajęli obcą ziemię? Kiedy polecę do Moskwy, nie będę tchórzliwie chować się i milczeć" - skomentowała.
Marina podkreśliła, że nie zmieniła stanowiska wobec prowadzonych w Ukrainie rosyjskich działaniach wojennych. "Cokolwiek się stanie, nie wycofam się z każdego słowa, które wypowiem. Żadna siła nie zmusi mnie do kompromitowania własnego sumienia. Zawsze będę nazywała wojnę wojną. A ci, którzy rozpętali tę krwawą masakrę, to przestępcy, którzy w końcu wylądują na ławie oskarżonych w Międzynarodowym Trybunale" — podsumowała.
Antywojenny protest, o którym mówili wszyscy
Dziennikarka znalazła się w największych światowych mediach w połowie marca, kiedy pojawiła się w programie na żywo nadawanego w telewizji Pierwyj Kanał. Widzowie zobaczyli wówczas dziennikarkę trzymającą antywojenny transparent, na którym napisano: "Zatrzymać wojnę. Nie wierzcie propagandzie, tutaj wszyscy kłamią".
Za odważny gest stanęła przed sądem. Nie została pozbawiona wolności. Nałożono na nią jedynie grzywnę w wysokości 30 tys. rubli. Owsiannikowa wyjechała za granicę. W kwietniu poinformowała, że rozpocznie współpracę z "Die Welt", jako niezależny korespondent relacjonujący wydarzenia z Ukrainy i Rosji. Zatrudnienie dziennikarki wywołało niemałe kontrowersje w branży. Marina przez lata była bowiem związana z proputinowskim medium i przyczyniała się do szerzenia propagandy.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.