Przedszkolaki i seniorzy pod jednym dachem. Tak działa integracja wiekiem
Kilkadziesiąt tysięcy Polaków pokochało historię o wspólnym przebywaniu dzieci z domu dziecka i seniorów. Czekają na podobne rozwiązania w Polsce. Tymczasem w Polsce są one od dość dawna, przeszkoda w ich powstawaniu zaś jest jedna. Ta co zwykle: politycy.
21.02.2019 | aktual.: 21.02.2019 21:24
Ten wpis podało dalej ponad czterdzieści tysięcy użytkowników. Jeśli uwzględnić, że sama informacja poniosła się przez kilka wpisów, dotarła pewnie do setek tysięcy Polaków. "W Kanadzie wpadli na genialny pomysł, aby połączyć domy opieki dla ludzi starszych z domami dziecka... Wynik przekroczył wszelkie oczekiwania!". Kilka akapitów wzruszającego tekstu, jak to się w internecie mówi, "przywróciło nam wiarę w ludzkość" oraz "zrobiło dzień".
Za wyjaśnianie sprawy wziął się portal konkret24.tvn24.pl. Szybko okazało się, że to "fejk", a cała sprawa sfabrykowana została jakoby na portalu VKontaktie – rosyjskim odpowiedniku Facebooka. Portal posunął się do twierdzenia, że sprawę najlepiej opisuje tytuł fanpage'a, na którym ukazał się oryginalny wpis: Świadoma kreacja pozytywnych zdarzeń.
Pokolenia obok siebie
Z tym, że prawda nie jest ani taka, ani taka. Ściślej biorąc: być może kanadyjskie połączenie domu seniora i przytułku nie istnieje, ale pomysł nie jest ani kanadyjski, ani tym bardziej nowy. Seniorzy z juniorami dogadują się świetnie i z obopólnymi korzyściami – można by dodać żartobliwie, że niezależnie od wieku juniorów.
Przykładem może być choćby holenderski dom Humanitas w Deventer, gdzie na stałe mieszkają sędziwi ludzie, wymagający dodatkowej opieki. Jednym ze źródeł tej opieki są... studenci. Nie wolontariusze, jak to się przyjęło, ale dwudziestolatkowie, którzy w zamian za kilkadziesiąt godzin pracy z seniorami miesięcznie mieszkają wraz z nimi za darmo.
Żyją obok siebie: jedni nocami zapijają stresy egzaminów, inni na bezsenność oglądają powtórki teleturniejów, przygłaśniając telewizor stosownie do starczego słuchu. Jeden ze studentów Jurriën Mentink podzielił się na konferencji TED swoimi doświadczeniami z takiego mieszkania. Powiedział, że jego zdaniem to on zyskał więcej niż jego emerytowani sąsiedzi, dzięki codziennym rozmowom przy śniadaniu o tym, jak jest dzisiaj, a jak było dawniej na świecie.
Podobnie o korzyściach z kontaktu między starszymi i młodszymi mówiła w piątek w Dzień Dobry TVN Ewa Świętosławska, dyrektor Domu Międzypokoleniowego Bednarska w Łodzi. Oficjalnie będąc Domem Dziecka, placówka zaprasza seniorów codziennie na czas dzienny. Wspólnie z dzieciakami starsi gotują, przygotowują prace plastyczne, rozmawiają, ale też okazują sobie czułość.
– Pomysł był taki, żeby nasi seniorzy pełnili role babci i dziadka i tak rzeczywiście było na początku, bo dzieci były małe, wdrapywały się na kolana swoich ulubionych dziadków. Starsze dzieci potrzebują innych relacji z seniorami – opowiadała Świętosławska. W prowadzonym przez nią ośrodku to młodzi ludzie mieszkają na stałe, a seniorzy goszczą jedynie dniami.
Wspólne patio
Tymczasem najbardziej pełna realizacja rzekomo kanadyjskiej i przełomowej idei, której "nie możemy doczekać się w Polsce" powstaje właśnie... we Wrocławiu. Powstająca tam właśnie dzielnica Nowe Żerniki – spadkobierca tradycji tzw. wystaw budowlanych – to projekt mający na celu wprowadzić do naszego kraju wiele najnowszych rozwiązań z zakresu projektowania współczesnych miast. Głównym pomysłodawcą projektu jest wrocławski architekt Zbigniew Maćków.
– Udało nam się namówić miasto, żeby w jednym z kwartałów ulic połączyć funkcje domu seniora i publicznego przedszkola – chwali się Maćków. Jak podkreśla, nie należy mylić tego domu z domem starców czy tzw. domem spokojnej starości. – To są po prostu mieszkania dla ludzi starszych, którzy zamieniają te swoje czasem stumetrowe, niedogrzane, zagrzybione mieszkania w kamienicach na przytulne, dwupokojowe mieszkanka, bardzo tanie w utrzymaniu i z dużą powierzchnią wspólną – tłumaczy.
To rodzaj świetlicy, w której można pograć w szachy, posiedzieć i porozmawiać, integrować się albo po prostu się mijać, ale także obserwować patio. – A w tym patio ulokowaliśmy przedszkole publiczne. Jesteśmy przekonani, że takie łączenie jest korzystne społecznie. Dziś na osiedlach deweloperskich zakres wieku mieszkańców to 35-49 lat, bo taki jest wiek dobrego kredytobiorcy. Tam nie ma w ogóle ludzi starszych, jeśli nie przyjeżdżają w niedzielę na odwiedziny do wnuków – opowiada.
– Dzieci wychowują się bez wiedzy, że na świecie są ludzie starsi, że są często lekko niedołężni, niedowidzący, że trzeba im pomóc. Albo nawet z nimi usiąść pogadać. Z drugiej strony mam wrażenie, że ludzie starsi (oczywiście do pewnych granic) łakną takiego towarzystwa, gdzie te maluchy rozrabiają, biegają, psocą – wyjaśnia Maćków. Ich dom, jak mówi, "ma być pełen witalności ludzkiej, a nie być smutnym domem seniora, w którym w zasadzie jest tylko jeden koniec".
Kto się boi seniora
Okazuje się, że wizja tego końca przestraszyła wcześniej... posłów. Projekt na Nowych Żernikach, dzieło pracowni Major Architekci, jest w stu procentach zgodny ze światowymi trendami. Jest też dokładnie tym, na co liczą Polacy. Co pokazuje kariera krótkiej wzmianki na Facebooku o kanadyjskim rozwiązaniu, którą – przypomnijmy – udostępniło ponad 40 tys. osób. Zbigniew Maćków obawia się jednak, że tego typu projekty w Polsce przyhamują na dobre, i to jeszcze zanim na dobre się rozpędziły.
W styczniu 2016 roku weszła bowiem w życie nowelizacja ustawy, która pozwalała samorządom na łączenie placówek "wspierających rodzinę", takich jak placówki opiekuńczo-wychowawcze, z instytucjami zajmującymi się pomocą społeczną.
– Znam tę ustawę z przekazów medialnych i aż boję się pomyśleć, jakie motywy stały za tym, by tego zakazać – zaperza się Zbigniew Maćków. Obawia się, że stoi za tym rzekoma troska o bezpieczeństwo dzieci i przypisywanie "nie wiadomo jakich" intencji seniorom.
Przesłanki jednak są w miarę dobrze znane. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", w uzasadnieniu napisano: "(...) dzieci te, wychowując się w otoczeniu starości, choroby i śmierci, stykają się na co dzień z dramatem samotności ludzi częstokroć pozbawionych wsparcia najbliższej rodziny. Funkcjonowanie w takim otoczeniu jest bardzo trudne dla osób dorosłych. Tym bardziej trudno je uznać za odpowiednie dla prawidłowego kształtowania postaw i rozwoju emocjonalnego dzieci".
Na stwierdzenie, że to powrót do czasów segregacji ludzi, poseł PiS Leszek Dobrzyński powiedział: "czym innym jest, kiedy w rodzinie dziecko przebywa ze swoimi dziadkami (...), a czym innym, kiedy placówkę (...) chcemy umieścić przy albo nawet w domu pomocy społecznej. I tylko głupi naprawdę tego nie rozumie".
Wygląda na to, że w dzisiejszej Polsce nie ma miejsca na inną tkankę społeczną niż rodzina. Dobrze, że udało się choć z kilkoma projektami zdążyć przed prawnym potwierdzeniem tego faktu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl