Przedziurawione prezerwatywy? Dla jednych to żart, inni przyznają: to przestępstwo
W sieci głośno o poście internautki, która opublikowała zdjęcia przedziurawionych opakowań po prezerwatywach. Sprawę można obrócić w żart, bo przecież do tej pory o dziurawieniu kondomów krążyły tylko miejskie legendy. Nie brakuje jednak głosów, że to przestępstwo. Zapytaliśmy eksperta, jak wygląda to od strony prawnej.
Przypomnijmy, na początku tygodnia na Facebooku pojawił się wpis kobiety, która opowiada o tym, że kupiła przedziurawioną prezerwatywę.
- Myślałam, że babcie przekłuwające prezerwatywy w kioskach, to tylko uliczne legendy! Zaczęłam się przyglądać temu zamkniętemu opakowaniu w celu zapoznania się z modelem/stylem, czy jak to się zwie. No i przyglądam się i przyglądam, patrzę i nie wierzę! W opakowaniu dziura!!! Myślę sobie NO NIEEEE KASIA, wołam chłopaka i on też to widzi. Sprawdzam opakowanie, które już było w koszu (tylko sreberko, żeby nie było) i to samo!!! Otwieram tę przedostatnią sztukę i zrobiłam jej wodny test. Nalałam do niej wody i balonik zaczął przeciekać na samym koniuszku - pisze dziewczyna pod zdjęciami feralnych opakowań.
- Uważajcie dziewczyny, sprawdzajcie gumki po wyjęciu z opakowania (dodam, że kupiliśmy dużą paczkę, która była szczelnie zaplombowana, więc te nakłucia musiały powstać przed pakowaniem w magazynie czy coś).
Więcej o tej sprawie piszemy tutaj:
Nie trzeba było długo czekać, by wybuchła gorąca debata na temat tego, w jakim celu ktoś mógłby przedziurawić towar.
- W podstawówce miałam przygotowanie do życia w rodzinie z katechetką, która twierdziła, że dziurawi prezerwatywy w sklepach, by walczyć z diabelstwem antykoncepcji i zabijaniem dzieci. Mieliśmy po osiem lat. To były lata 90., ale wszyscy czuliśmy, że jest w tym coś złego - pisze jedna z internautek.
I choć producent prezerwatyw, poproszony o nas o komentarz, wciąż milczy, to ta sprawa ma jeszcze jeden wymiar. W komentarzach pod tekstem czytamy również: - Dziurawienie prezerwatyw to zmuszanie innej osoby do seksu bez zabezpieczenia, czyli de facto forma gwałtu i jest to przestępstwo.
Przestępstwo w łóżku
Nie dalej jak dwa miesiące temu głośno było o wynikach pracy Alexandry Brodsky, która zbadała stealthing. To zjawisko coraz bardziej popularne wśród mężczyzn, a promujące zdejmowanie prezerwatywy bez zgody partnerki. Badania odbiły się głośnym echem.
Z ustaleń Amerykanki wynika, że stealthing powoduje dokładnie te same konsekwencje co gwałt - utratę godności, ryzyko ciąży, zachorowania na HIV i AIDS. Gwałt można jednak zgłosić na policję - która dziewczyna opowiedziałaby policjantowi o tym, że jej partner zdjął prezerwatywę bez jej zgody?
Z celowym dziurawieniem prezerwatywy jest podobnie. W sieci nie brakuje dziś historii o tym, jak Polki szukają sposobu na oszukanie swojego partnera. Nie trzeba szukać daleko, by znaleźć takie wpisy na forach: "Chcę zajść w ciążę! Planuję przebić gumkę. Moje pytanie brzmi: Czy partner po wytrysku zauważy, że jest minimalna dziurka w prezerwatywie i jakie mam szanse na zajście?".
Na jednym z portali czytamy w kolei:
- Polecanym sposobem niemalże "nie do wykrycia", jest przebicie prezerwatywy igłą. Mężczyzna, zakładając ją w pośpiechu - nieraz "na pamięć" i po ciemku ma naprawdę nikłą szansę zorientowania się, że na jej powierzchni znajduje się maleńka dziurka. No dobrze, ale co w przypadku, gdy facet ma w zwyczaju sam ją zakładać - wówczas nie ma przecież możliwości dorwać się do niej przed stosunkiem. I na to jest rada: Nic prostszego. Kupujesz prezerwatywę z wypustkami i mówisz mu, że chcesz, żeby dziś było w niej. Oczywiście wcześniej nakłuwasz ją do granic możliwości, bo im więcej dziurek tym większa szansa, a między wspomnianymi wypustkami raczej będzie trudno zauważyć zdradliwe otworki.
Seks bez zabezpieczenia i w dodatku bez wiedzy partnera niewiele różni się od gwałtu. Zdaniem części internautów powinno być to traktowane jak przestępstwo. Prawnicy mówią jednak co innego.
- Celowego dziurawienia prezerwatyw nie możemy nazwać zgwałceniem. Mamy w kodeksie karnym przestępstwo narażenia na zarażenie wirusem HIV. Ale to nie będzie wchodzić w grę, bo to dotyczy osoby, która jest sama zarażona, wie o tym i specjalnie naraża drugą osobę podejmując kontakty seksualne bez zabezpieczenia. Możemy mówić ogólnie o przestępstwie narażenia utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - odnosi się go tego artykuł 160 kodeksu karnego. Grozi za to do 3 lat więzienia - mówi nam mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger&Partnerzy.
Podkreśla: - O zgwałceniu mówimy wtedy, jeśli ktoś przemocą lub groźbą bezprawną zmusza daną osobę do odbycia stosunku. Jeśli w jakiejkolwiek formie nie ma zgody na odbycie tego stosunku. Przy przebijaniu prezerwatyw możemy mówić tylko o artykule 160.
Zgoda musi obejmować wszystko, co się dzieje między partnerami. Jak przyznaje mecenas historie o kobietach, które łapią mężczyzn "na dziecko" są stare jak świat. Oszukany mężczyzna nie będzie miał prawa dochodzenia sprawiedliwości przed sądem. Ciąży na nim obowiązek rodzica - dobro dziecka jest najważniejsze. Druga sprawa to alimenty. - Mężczyzna, który padł ofiarą przedziurawionej prezerwatywy, nie może się w żaden sposób bronić. W przypadku pozwu o ustalenie ojcostwa, będzie w świetle prawa ojcem, a co za tym idzie będzie zobowiązany do płacenia alimentów. Będzie ponosił wszelkie konsekwencje prawne ojcostwa, w tym wynikające z prawa spadkowego. Choć z moralnego punktu widzenia doszło do oszustwa, prawo tego nie sankcjonuje. To nie jest nowy przypadek - dodaje mecenas Krüger.