Blisko ludziPrzedziurawione prezerwatywy? Dla jednych to żart, inni przyznają: to przestępstwo

Przedziurawione prezerwatywy? Dla jednych to żart, inni przyznają: to przestępstwo

W sieci głośno o poście internautki, która opublikowała zdjęcia przedziurawionych opakowań po prezerwatywach. Sprawę można obrócić w żart, bo przecież do tej pory o dziurawieniu kondomów krążyły tylko miejskie legendy. Nie brakuje jednak głosów, że to przestępstwo. Zapytaliśmy eksperta, jak wygląda to od strony prawnej.

Przedziurawione prezerwatywy? Dla jednych to żart, inni przyznają: to przestępstwo
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Magdalena Drozdek

Przypomnijmy, na początku tygodnia na Facebooku pojawił się wpis kobiety, która opowiada o tym, że kupiła przedziurawioną prezerwatywę.

- Myślałam, że babcie przekłuwające prezerwatywy w kioskach, to tylko uliczne legendy! Zaczęłam się przyglądać temu zamkniętemu opakowaniu w celu zapoznania się z modelem/stylem, czy jak to się zwie. No i przyglądam się i przyglądam, patrzę i nie wierzę! W opakowaniu dziura!!! Myślę sobie NO NIEEEE KASIA, wołam chłopaka i on też to widzi. Sprawdzam opakowanie, które już było w koszu (tylko sreberko, żeby nie było) i to samo!!! Otwieram tę przedostatnią sztukę i zrobiłam jej wodny test. Nalałam do niej wody i balonik zaczął przeciekać na samym koniuszku - pisze dziewczyna pod zdjęciami feralnych opakowań.

- Uważajcie dziewczyny, sprawdzajcie gumki po wyjęciu z opakowania (dodam, że kupiliśmy dużą paczkę, która była szczelnie zaplombowana, więc te nakłucia musiały powstać przed pakowaniem w magazynie czy coś).

Więcej o tej sprawie piszemy tutaj:

Nie trzeba było długo czekać, by wybuchła gorąca debata na temat tego, w jakim celu ktoś mógłby przedziurawić towar.

- W podstawówce miałam przygotowanie do życia w rodzinie z katechetką, która twierdziła, że dziurawi prezerwatywy w sklepach, by walczyć z diabelstwem antykoncepcji i zabijaniem dzieci. Mieliśmy po osiem lat. To były lata 90., ale wszyscy czuliśmy, że jest w tym coś złego - pisze jedna z internautek.

I choć producent prezerwatyw, poproszony o nas o komentarz, wciąż milczy, to ta sprawa ma jeszcze jeden wymiar. W komentarzach pod tekstem czytamy również: - Dziurawienie prezerwatyw to zmuszanie innej osoby do seksu bez zabezpieczenia, czyli de facto forma gwałtu i jest to przestępstwo.

Przestępstwo w łóżku

Nie dalej jak dwa miesiące temu głośno było o wynikach pracy Alexandry Brodsky, która zbadała stealthing. To zjawisko coraz bardziej popularne wśród mężczyzn, a promujące zdejmowanie prezerwatywy bez zgody partnerki. Badania odbiły się głośnym echem.

Z ustaleń Amerykanki wynika, że stealthing powoduje dokładnie te same konsekwencje co gwałt - utratę godności, ryzyko ciąży, zachorowania na HIV i AIDS. Gwałt można jednak zgłosić na policję - która dziewczyna opowiedziałaby policjantowi o tym, że jej partner zdjął prezerwatywę bez jej zgody?

Z celowym dziurawieniem prezerwatywy jest podobnie. W sieci nie brakuje dziś historii o tym, jak Polki szukają sposobu na oszukanie swojego partnera. Nie trzeba szukać daleko, by znaleźć takie wpisy na forach: "Chcę zajść w ciążę! Planuję przebić gumkę. Moje pytanie brzmi: Czy partner po wytrysku zauważy, że jest minimalna dziurka w prezerwatywie i jakie mam szanse na zajście?".

Na jednym z portali czytamy w kolei:

- Polecanym sposobem niemalże "nie do wykrycia", jest przebicie prezerwatywy igłą. Mężczyzna, zakładając ją w pośpiechu - nieraz "na pamięć" i po ciemku ma naprawdę nikłą szansę zorientowania się, że na jej powierzchni znajduje się maleńka dziurka. No dobrze, ale co w przypadku, gdy facet ma w zwyczaju sam ją zakładać - wówczas nie ma przecież możliwości dorwać się do niej przed stosunkiem. I na to jest rada: Nic prostszego. Kupujesz prezerwatywę z wypustkami i mówisz mu, że chcesz, żeby dziś było w niej. Oczywiście wcześniej nakłuwasz ją do granic możliwości, bo im więcej dziurek tym większa szansa, a między wspomnianymi wypustkami raczej będzie trudno zauważyć zdradliwe otworki.

Seks bez zabezpieczenia i w dodatku bez wiedzy partnera niewiele różni się od gwałtu. Zdaniem części internautów powinno być to traktowane jak przestępstwo. Prawnicy mówią jednak co innego.

- Celowego dziurawienia prezerwatyw nie możemy nazwać zgwałceniem. Mamy w kodeksie karnym przestępstwo narażenia na zarażenie wirusem HIV. Ale to nie będzie wchodzić w grę, bo to dotyczy osoby, która jest sama zarażona, wie o tym i specjalnie naraża drugą osobę podejmując kontakty seksualne bez zabezpieczenia. Możemy mówić ogólnie o przestępstwie narażenia utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - odnosi się go tego artykuł 160 kodeksu karnego. Grozi za to do 3 lat więzienia - mówi nam mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger&Partnerzy.

Podkreśla: - O zgwałceniu mówimy wtedy, jeśli ktoś przemocą lub groźbą bezprawną zmusza daną osobę do odbycia stosunku. Jeśli w jakiejkolwiek formie nie ma zgody na odbycie tego stosunku. Przy przebijaniu prezerwatyw możemy mówić tylko o artykule 160.

Zgoda musi obejmować wszystko, co się dzieje między partnerami. Jak przyznaje mecenas historie o kobietach, które łapią mężczyzn "na dziecko" są stare jak świat. Oszukany mężczyzna nie będzie miał prawa dochodzenia sprawiedliwości przed sądem. Ciąży na nim obowiązek rodzica - dobro dziecka jest najważniejsze. Druga sprawa to alimenty. - Mężczyzna, który padł ofiarą przedziurawionej prezerwatywy, nie może się w żaden sposób bronić. W przypadku pozwu o ustalenie ojcostwa, będzie w świetle prawa ojcem, a co za tym idzie będzie zobowiązany do płacenia alimentów. Będzie ponosił wszelkie konsekwencje prawne ojcostwa, w tym wynikające z prawa spadkowego. Choć z moralnego punktu widzenia doszło do oszustwa, prawo tego nie sankcjonuje. To nie jest nowy przypadek - dodaje mecenas Krüger.

Wybrane dla Ciebie