Ktoś dziurawi prezerwatywy w sklepach? Internautka publikuje zdjęcia i apeluje do kobiet
Jest taki film – "Ojciec Szpiler". Młody ksiądz postanawia zwiększyć odsetek rodzin i wiernych w swojej niewielkiej parafii. Zawiera pakt z kioskarzem i aptekarzem. Jeden dziurawi prezerwatywy, drugi podmienia tabletki antykoncepcyjne na witaminy. Działania księdza przynoszą spektakularne efekty. Miasteczko szybko wypełnia płacz niemowląt. Ktoś powie: "w Polsce się to nie dzieje". Nic bardziej mylnego.
- Chciałam Wam opowiedzieć, co mnie dzisiaj spotkało i ostrzec jednocześnie! – zaczyna swój post Kasia, której historia krąży od wczoraj na Facebooku.
- Myślałam, że babcie przekłuwające prezerwatywy w kioskach, to tylko uliczne legendy! Zaczęłam się przyglądać temu zamkniętemu opakowaniu w celu zapoznania się z modelem/stylem, czy jak to się zwie. No i przyglądam się i przyglądam, patrzę i nie wierzę! W opakowaniu dziura!!! Myślę sobie NO NIEEEE KASIA, wołam chłopaka i on też to widzi. Sprawdzam opakowanie, które już było w koszu (tylko sreberko, żeby nie było) i to samo!!! Otwieram tę przedostatnią sztukę i zrobiłam jej wodny test. Nalałam do niej wody i balonik zaczął przeciekać na samym koniuszku – pisze dziewczyna i publikuje zdjęcie feralnego, przedziurawionego opakowania.
Dodaje jeszcze: - Uważajcie dziewczyny, sprawdzajcie gumki po wyjęciu z opakowania (dodam, że kupiliśmy dużą paczkę, która była szczelnie zaplombowana, więc te nakłucia musiały powstać przed pakowaniem w magazynie czy coś). Prezerwatywy kupione w Centrum Auchan Łomianki.
- Ludzie kochani, co tu się dzieje – czytamy w komentarzach.
W szoku są także pracownicy sklepu. – Pierwszy raz słyszę, że ktoś robi takie rzeczy - mówi nam Dorota Patejko, rzeczniczka sieci Auchan. - Nie wiem, w jakim celu ktoś to zrobił. Pewnie czysta złośliwość. Zwrócimy baczniejszą uwagę na ten produkt w naszych sklepach, a w sklepie w Łomiankach przeprowadzimy wewnętrzną kontrolę. Z opisu wynika, że to raczej stało się na etapie produkcji. Doradzam za każdym razem zgłoszenie tego typu spraw do Punktu Obsługi Klienta - zajmiemy się wtedy tym od razu - dodaje
- Pierwszy raz coś takiego słyszę. Wie pani, ważne żeby klient był zadowolony. Zwrot byśmy przyjęli, gdyby pani przyszła do sklepu - dodaje jeden z pracowników warszawskiego Punktu Obsługi Klienta.
Trudno powiedzieć, czy za przekłutymi prezerwatywami z centrum handlowego kryje się jakiś spisek, czy to tylko błąd fabryczny, czy może jakiś pracownik ma nową misję w życiu. Nie brakuje jednak osób, które historię opisaną przez Kasię traktują jako poważny problem.
- To jest już przestępstwo. Prezerwatywy to nie tylko środek antykoncepcyjny, ale też chroniący przed chorobami przenoszonymi drogą płciową – pisze jeden z internautów.
- Przed użyciem trzeba zawsze sprawdzić opakowanie, czy jest "poduszeczka powietrza" na środku, czy opakowanie nie wygląda podejrzanie, czy nie jest lepkie od lubrykantu. Ale kto by pomyślał, że w XXI wieku takie coś można spotkać – pisze inny.
Afera szpilkowa
Pierwsze skojarzenie? Słynne historie o przekłuwaczach prezerwatyw z lat 70. To właśnie wtedy wybuchła tzw. afera szpilkowa. Część kioskarek uznała, że prezerwatywy powodują męską rozwiązłość i zaczęła je z premedytacją przekłuwać. Jedną tylko złapano na gorącym uczynku. Wrocławianka stanęła podobno przez kolegium do spraw wykroczeń.
Wszystko to jednak miejskie legendy. Niektórzy przyznawali, że przekłuwacze przyczynili się do boomu demograficznego z początku lat 80. – Za proceder ten na karę grzywny skazano tylko jednego sprzedawcę. Prezerwatywy zgodnie ze swoim przeznaczeniem wykorzystywane były jednak tylko w 50 proc. przypadków. Inne zastosowania prezerwatyw to: sikawki na śmigus-dyngus, zastępcze maselnice, woreczki na nasiona czy uszczelki do weków – czytamy na spodlady.com.
Kondomy dziurawiono i wcześniej. W maju 1959 roku w zielonogórskim czasopiśmie "Nadorze" ukazał się felieton o kontrolowaniu płodności w Zielonej Górze.
- Oto zielonogórscy inspektorzy PIH-u stwierdzili, że prezerwatywy sprzedawane w niektórych kioskach "Ruchu" są… przedziurawiane. "Paskudztwa" nie musi się przy tym brać do rąk. Wystarczy przebić pudełeczko igłą. Podobny wszędzie sposób przekłuwania sugeruje, że zbożną działalność poparto solidnym instruktażem poznańskim – czytamy.
Dywersja antykoncepcyjna trwała i później. Kilka lat temu "Fakt" pisał o kioskarce z Olsztyna, która dziurawieniem prezerwatyw chciała wpłynąć na przyrost naturalny w mieście. Pani Ewa walczyła z pinezkami dzielnie. Nie chciała oszukiwać osób, które w jej kiosku kupowały prezerwatywy, więc na ladzie wystawiła informację, że kondomy są przedziurawione.
- Robię to dla dobra kraju. Inaczej w Polsce zostaną sami dziadkowie. A kto będzie pracował? - pytała kioskarka.
Wszystko dla dzieci
Z przekłuwania prezerwatyw słyną nie tylko dewotki z kiosków. Dwa lata temu głośno zrobiło się o pewnej japońskiej firmie, która wypuściła na rynek "Zestaw Antyrozstaniowy". Zapewniał on zdesperowanej kobiecie, że jej ukochany nigdy jej nie zostawi. Zawierał igłę do przebijania kondomów i prezerwatywy. Kontrowersyjny zestaw miał umożliwić złapanie partnera „na dziecko”.
Przekłuć i przykuć do siebie – wiedzą też coś na ten temat Polki.
- Parę lat temu przebiłam chyba ze dwie prezerwatywy. Sumienie nie pozwoliło mi oszukiwać. Wyrzuciłam te gumki – pisze jedna z internautek na ogólnodostępnym forum.
- Na początku małżeństwa brałam pigułki i nawet wtedy mój mąż używał prezerwatyw, bo się bał, że zajdę w ciąże. Przestałam brać pigułki i teraz używamy prezerwatyw, bez gumki nie ma nawet mowy. Zastanawiam się, czy nie przekłuć prezerwatywy. To głupie, ale co innego zrobić? Mam 29 lat, za parę lat może mi już nie być tak łatwo zajść w ciążę – pisze inna kobieta.
To druga strona medalu.
Brytyjski tabloid "Daily Mail" kilka lat temu przeprowadził sondaż, z którego wynikało, że co trzecia Brytyjka w wieku 16-20 lat albo naprawdę złapała mężczyznę na dziecko, albo okłamała go, mówiąc, że jest w ciąży. W Polsce podobnych badań nigdy nie przeprowadzono.