Blisko ludziPrzemoc rówieśnicza w pandemii. "Tworzą memy z wizerunkami innych dzieci"

Przemoc rówieśnicza w pandemii. "Tworzą memy z wizerunkami innych dzieci"

Nauka zdalna sprawiła, że przemoc rówieśnicza przeniosła się do sieci
Nauka zdalna sprawiła, że przemoc rówieśnicza przeniosła się do sieci
Źródło zdjęć: © Getty Images
Katarzyna Pawlicka
07.04.2021 16:16

Z badań Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że w czasie tzw. twardego lockdownu co siódmy uczeń doświadczył przemocy ze strony rówieśników. Okazuje się, że w pandemii akty agresji czy dyskryminacji ze szkolnego korytarza przeniosły się do sieci.

Pani Zuzanna z Warszawy jest mamą siódmoklasistki. W rozmowie z WP Kobieta przyznaje, że córka padła ofiarą przemocy ze strony rówieśników.

Memy, screeny i wyśmiewanie

- Moje dziecko ma 13 lat. Rozumiem, że to bardzo trudny wiek, ale pandemia tylko pogarsza sprawę. Córka cały czas uczestniczy w lekcjach online. Kilkukrotnie skarżyła się, że koledzy z klasy tworzą memy z wizerunkami innych dzieci – np. ze screenów zrobionych podczas lekcji na Teamsach, ponieważ nauczyciel wymaga włączenia kamery - opowiada zatroskana mama.

– Uczniowie przesyłają też sobie zabawne czy kompromitujące screeny z rozmów prywatnych – np. mojej córki z koleżanką. Pojawiają się także przezwiska, choć z tym akurat mieliśmy do czynienia już wcześniej – dodaje.

Problemem, na który wskazuje pani Zuzanna w tym kontekście, jest specyfika internetu. - W sieci nic nie ginie, uczniowie mogą obśmiewać jeden obrazek przez kilka dni. No i te treści docierają do szerokiego grona odbiorców – czasem memy krążą wśród uczniów niemal wszystkich klas – zauważa.

Formy przemocy w czasie pandemii

- Przemoc ze strony rówieśników przybiera w pandemii różne formy. To m.in. wyśmiewanie czy wyzywanie online, ale także np. nagrywanie kogoś podczas lekcji, udostępnianie wizerunku, przerabianie zdjęć. Kolejnym zjawiskiem jest izolowanie rówieśników przez warunkowanie dostępu do grupy, np. "jeżeli będziesz za mnie odrabiał lekcje i przesyłał swoje karty pracy, będziesz w naszej grupie" – mówi w rozmowie z WP Kobieta Lucyna Kicińska - pedagożka i konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dotkniętych Skutkami Pandemii COVID-19.

Ekspertka przyznaje, że są to formy przemocy online, które były dobrze znane przed pandemią. Zwraca jednak uwagę, że życie dzieci i nastolatków praktycznie w stu procentach zostało przeniesione do internetu.

- Trudności zaczęły się wiosną ubiegłego roku, gdy dzieci nie mogły samodzielnie wychodzić z domu. Pamiętajmy jednak, że rządowe restrykcje to nie wszystko – kontaktów z rówieśnikami zakazują także rodzice obawiający się zarażenia. Ograniczają je również same dzieci i nastolatkowie, które boją się o swoich bliskich – mówi Kicińska.

Tymczasem, jak twierdzi moja rozmówczyni, relacje online potrafią być bardzo krzywdzące, są też nacechowane bardzo dużą dozą interpretacji – nie mamy pewności, co naprawdę myśli druga strona, jak reaguje na nasze słowa, jakie ma intencje, czy faktycznie jest zainteresowana rozmową. Szczególnie gdy mówimy o kontaktach pisanych, a te nastolatkowie wybierają najczęściej.

Przemoc nie musi być zamierzona

- Im dłużej trwa izolacja, a kontakty rówieśnicze są niepełne, tym większe pole na doświadczenie przemocy. Często przemocy niezamierzonej – to, co na czacie grupowym jest dla jednej osoby żartem, dla drugiej może być bardzo bolesne i krzywdzące. A na czatach klasowych nie ma przecież nauczyciela czy rodzica – tłumaczy Kicińska. Ekspertka potwierdza, że w pandemii u młodych pojawiają się problemy ze snem, koncentracją i panowaniem nad emocjami.

- Jeżeli dodamy do tego brak możliwości tworzenia relacji z rówieśnikami i niepokój, że w relacjach online mogą doznać przemocy, mamy gotowy przepis na wystąpienie zaburzeń nastroju, depresji i aktywowanie się symptomów innych zaburzeń psychicznych. Aktualnie 30 proc. dzieci i nastolatków deklaruje, że towarzyszą im takie emocje i stany spełniające kryteria diagnostyczne epizodu depresyjnego. Przedpandemiczne szacunki dotyczące depresji wahały się od ok. 10 do 20 proc. – uczula.

Jednocześnie przypomina, że dzieci mają obecnie do czynienia także z cyberprzemocą ze strony osób dorosłych.

Poniżanie na lekcjach

- Im więcej czasu uczniowie spędzają online, tym więcej hejtu i wyśmiewania widzą. Doświadczają też pogardy ze strony dorosłych, niestety także nauczycieli, o czym wciąż mówi się bardzo rzadko. Uczniowie przyznają, że nauczyciele wyśmiewają ich i poniżają na lekcjach – wprost odnosząc się np. do braków w wiedzy, ale nie tylko - zauważa ekspertka.

- Słyszałam o sytuacjach, gdy uczeń spóźniający się na lekcje został zmuszony do śpiewania piosenki przed całą klasą. A nie wiadomo przecież, co dzieje się po drugiej stronie kamery – czy ktoś nie ma wycelowanej w ekran komórki i nie nagrywa, żeby za chwilę wrzucić takie kompromitujące nagranie do sieci – opowiada Kicińska.

Jej zdaniem przemocą jest także bezwyjątkowe zmuszanie uczniów do włączania kamerek. Pedagożka zwraca bowiem uwagę, że nie wszyscy dysponują sprzętem z kamerkami, a uczniowie mieszkają w różnych warunkach – czasem w jednym pokoju jest trójka czy czwórka rodzeństwa, w tle widać biedę, bałagan, ogromne zaniedbania – rzeczy, których nikt nie chce pokazywać całej swojej klasie.

Z problemem przemocy rówieśniczej w pandemii spotyka się w swojej pracy także Wojciech Ronatowicz – pedagog i nauczyciel zajmujący się m.in. zmianami obyczajowymi dzieci i młodzieży powiązanymi z nowymi technologiami, ekspert Forum Bezpiecznego Internetu.

- Obecnie jej najpopularniejszą formą jest tworzenie grup zamkniętych, do których zaprasza się większość kolegów i koleżanek, a kilkoro się pomija. To rodzaj przemocy polegającej na wykluczeniu młodej osoby z kręgu posiadania informacji. Ten sam mechanizm działa, gdy grupa robi coś razem, na przykład gra w sieciową grę i zaproszenie otrzymują tylko nieliczni – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.

Brak bezpośrednich kontaktów

Pedagog przyznaje, że młodzi spędzają w sieci więcej czasu, więc automatycznie tam przenoszą zjawiska występujące do tej pory w szkole czy na podwórku.

Ronatowicz podkreśla, że przed pandemią uczniowie dużo lepiej radzili sobie z przemocą, ponieważ mogli przedyskutować swoje problemy z rówieśnikami czy spotkać się z kolegą w szkole i po prostu powiedzieć mu kilka przykrych słów.

- W tej chwili to jest niemożliwe. Jeśli nastolatek wrzuci film na TikToka, który zostanie źle odebrany przez rówieśników, nie ma jak się odgryźć. Skutki przemocy bardziej zauważają także rodzice, którzy dużo więcej czasu spędzają z dziećmi, widzą ich gorszy nastrój, nie mogą powiedzieć: "jutro w szkole wszystko wyjaśnisz i będzie lepiej" – twierdzi ekspert.

Brak rozróżnienia na online i offline

Zdaniem Ronatowicza dzieci nie stawiają granicy między światem online i offline. Tak postrzegają rzeczywistość ich rodzice, dorastający bez internetu.

- Częścią rzeczywistości dziecka jest zarówno spotkanie na podwórku twarzą w twarz, jak i rozmowy na czacie. Dlatego musimy mówić o cyberprzemocy i innych zagrożeniach związanych z byciem online. Kieszonkowcy na ulicy to współcześni oszuści w sieci – mechanizmy są dokładnie takie same, tylko kanały komunikacji się zmieniły – podkreśla pedagog.

Przy okazji Ronatowicz zachęca, by rodzice poznali i wdrażali zasady bezpiecznego funkcjonowania w cyberprzestrzeni.

- Wszystkie badania wskazują, że polskie dzieci rzadko mają zainstalowaną na urządzeniach ekranowych (komputerach, tabletach, komórkach) kontrolę rodzicielską. A jeżeli już jakakolwiek kontrola się pojawia, bazuje wyłącznie na zakazach. Powinniśmy jako dorośli być przewodnikami po cyfrowym świecie, możemy go dokładnie nie znać, ale wiemy przecież, jakie niebezpieczeństwa istnieją w realu - te same występują w sieci: wyzywanie, obrażanie, szantażowanie, kradzieże, uwodzenie itd. - wyjaśnia ekspert.

- Na warsztatach dla rodziców mówię: ustalcie z dzieckiem, ile czasu potrzebuje na poszczególne aktywności w sieci, a potem z nim pertraktujcie. Jeżeli dziecko mówi, że potrzebuje np. dwóch godzin dziennie YouTube’a, zapytajmy, czego potrzebuje mniej. Dzieci potrafią świetnie stosować się do takich jasno wyznaczonych reguł, natomiast całkowity zakaz po prostu nie ma sensu. Pomocne są także aplikacje do kontroli rodzicielskiej – apeluje Ronatowicz.

Rozmowa i pomoc specjalisty

Lucyna Kicińska namawia natomiast rodziców do spokojnej rozmowy z dziećmi, zauważenia, że pandemia jest trudna dla wszystkich, próby zrozumienia dziecka. Radzi też, by kontaktować się ze szkolnymi zespołami pomocy psychologiczno-pedagogicznej, a jeśli szkoła nie zatrudnia takiego specjalisty, rejonową poradnią psychologiczno-pedagogiczną lub środowiskowymi ośrodkami pomocy psychologicznej i psychoterapeutycznej dla dzieci i młodzieży.

- Rodzice mogą korzystać z telefonów wsparcia w sprawach dzieci. Jeden z nich prowadzi Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę – można dzwonić pod numer 800 100 100 od poniedziałku do piątku od 12:00 do 15:00. Drugi telefon, całodobowy, dedykowany dzieciom, nastolatkom, rodzicom i nauczycielom to 800 080 222, a numer dla dzieci i nastolatków to 116 111. Dobrze też, żeby rodzice i nauczyciele troszczyli się o siebie, bo nie sposób wspierać dziecka, jeżeli sami będą sfrustrowani, poddenerwowani, zmęczeni i bezsilni – podsumowuje.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (215)
Zobacz także