Przetakiewicz o wyznaniu Cieleckiej: "Mężczyzn nikt nie upokarza na tle seksualnym"
Magdalena Cielecka przyznała, że zdarzyło się jej sypiać z mężczyznami, z którymi pracowała. Wyznanie rozpętało piekło. Z Joanną Przetakiewicz rozmawiamy o tym, co wolno powiedzieć publicznie kobiecie, dlaczego nie powinnyśmy się wstydzić, że pociągają nas mężczyźni odnoszący sukcesy i o negatywnych skutkach #metoo.
19.03.2018 | aktual.: 20.03.2018 15:07
Helena Łygas, WP Kobieta: "Mnie także składano takie propozycje. I jeśli chciałam w tych pokojach zostawać, zostawałam. A jeśli nie - wychodziłam. Byłam dorosła. Biorę za to odpowiedzialność" – powiedziała Cielecka w wywiadzie dla "Twojego Stylu". Sądząc po komentarzach, Polacy nie puszczą jej tego płazem, podobnie jak Natalii Przybysz, wyznania, że dokonała aborcji. Co sądzi Pani o wyznaniu Cieleckiej?
To, co powiedziała Magda studzi nasz pęd wkładania takich sytuacji w znane nam ramy i schematy. One są najczęściej za ciasne i zbyt czarno-białe, żeby pomieścić relacje międzyludzkie.
Jeśli Magda Cielecka miała ochotę zostać z jakimś reżyserem w jego pokoju, to jest jej sprawa i prawo. Jak się okazuje, ludzie mają inne zdanie. Jeśli nikogo nie zdradziła, nie skrzywdziła, to nie rozumiem dlaczego mielibyśmy ją krytykować. Chciałabym, żebyśmy potrafili uszanować decyzje dorosłych, wolnych kobiet.
A co sądzi Pani o liście francuskich aktorek broniący "prawa do podrywania kobiet", którego twarzą stała się Catherine Deneuve?
Denevue odważyła się powiedzieć publicznie to, co wiele innych kobiet myślało o akcji #metoo. Że niezręczny flirt nie jest przestępstwem. Inną kwestią jest to, że kobiety powinny brać odpowiedzialność za to, na co się zgodziły przed kilkunastoma laty, też dziwi mnie masowe dołączenie do grona uciśnionych po 20 latach. Powiedzmy sobie szczerze – ileś z tych kobiet na "takie warunki" przystało. Nikt im pistoletu do głowy nie przystawiał. To szersza dyskusja, dlaczego do takich sytuacji w ogóle dochodzi, ale jeśli wyraziłyśmy zgodę, to nie grajmy po latach ofiary. Dlatego podziwiam Cielecką – ona bierze odpowiedzialność, nie jest hipokrytką.
Brzmi Pani jak umiarkowana zwolenniczka akcji #metoo.
Taka akcja była bardzo potrzebna i oczyszczająca. Dała odwagę wielu kobietom. Zdemaskowanie i upokorzenie Harveya Weinsteina to przykład każącej ręki sprawiedliwości społecznej. On na to wiele lat pracował, zachowując się jak zwierzę.
Ale widzi w niej Pani też drugie dno...
Owszem. Jeśli będziemy uważali na każdy gest, słowo, to zabrniemy w ślepą uliczkę. Dyskusja medialna ma wpływ na nasze prywatne stosunki, nie jest oderwana od rzeczywistości.
Największym problemem społecznym naszych czasów jest samotność. Ona niszczy psychicznie i fizycznie, prowadzi do depresji. Nie bez przyczyny Wielka Brytania powołuje ministerstwo ds. walki z samotnością.
Czy pójście do łóżka z mężczyzną wpływowym, żeby uzyskać jakiegoś rodzaju korzyści może być sposobem kobiet na radzenie sobie w zdominowanym przez facetów środowisku?
To bardzo krótkowzroczna "polityka", nie da nikomu ani długotrwałych korzyści, ani szacunku w środowisku. O szacunku do siebie nie wspominając. Myślę zresztą, że to domena kobiet niepewnych siebie i swojego talentu. Natomiast nie idźmy w stronę bezwzględnego potępiania. Jeśli jakaś kobieta ma ochotę – proszę bardzo. Kariery tak naprawdę nie da się zrobić przez łóżko, jeśli nie ma się do danej dziedziny predyspozycji,a także i konsekwencji w działaniu.
Akcja #metoo była jaskrawym przykładem tego, że raz kobietom się wierzy, raz nie. Teraz Cielecka, mówiąca "tak godziłam się na to" jest potępianą społecznie skandalistką. Jak dużo kobieta może publicznie powiedzieć o swoim życiu seksualnym?
Wielkim osiągnięciem feminizmu jest to, że możemy wyjść z pewnych szufladek i mówić o seksie, jak o czymś naturalnym. Reakcje, to oddzielna sprawa. Problemem jest podejście do seksu w ogóle. Mam wrażenie, że mimo postępu cywilizacyjnego nasze życie seksualne jest wciąż przez niektórych przedstawiane jako coś zdrożnego, brudnego. Coś, czego się należy wstydzić. Nie myślimy o seksie jako o ekstremalnej bliskości, w ramach której możemy dawać sobie nawzajem szczęście i przyjemność. Niezależnie od wieku, statusu społecznego i majątkowego, seks jest dla wszystkich . Trzeba umieć go doceniać i się nim cieszyć. Ktoś, kto tego nie rozumie, będzie seks potępiał. Bardzo ważne jest, żebyśmy wreszcie zaczęli mówić głośno o seksie, jako o czymś dobrym, świadomym.
Mówiła Pani o tym w wywiadzie dla "Playboya", myślę, że wiele kobiet przeczytało go z zainteresowaniem, ale i z wdzięcznością.
Bardzo chciałam przekazać moim rówieśniczkom, dojrzałym kobietom, że nie są przezroczyste. Jest dokładnie na odwrót. Dojrzałe kobiety są wyraziste, mogą powiedzieć i zrobić więcej niż wcześniej, potrafią świadomie uwodzić, flirtować w wyrafinowany sposób. Dawanie przyjemności mężczyźnie i branie jej nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie, to jest jeden z najważniejszych składników szczęścia. Dla mnie to esencja kobiecości.
Trudno mówić o tym głośno. W końcu kiedy ktoś chce zaatakować publicznie kobietę zaczyna od jej życia seksualnego, czy też może raczej tego, co sobie na ten temat roi.
To sposób myślenia zaimplementowany z zeszłej epoki. We współczesnym świecie argument tego kalibru nie powinien istnieć, to sztucznie generowana nagonka na kobiety. Proszę zauważyć, ile jest negatywnych określeń piętnujących nas seksualnie. Mężczyzn nigdy nie upokarza się na tle seksualnym. Było sporo seksafer po których faceci nawet jeśli byli potępiani, to nigdy nie byli zawstydzani. Czyjeś życie seksualne nie może być argumentem .
Kiedy była Pani w związku z Janem Kulczykiem spotkała się Pani z komentarzami sugerującymi, że opiera Pani swoją karierę na tym związku?
Twarzą w twarz – nigdy. Moi znajomi znakomicie zdają sobie sprawę, ile wysiłku i emocji włożyłam w budowanie związku z Janem. Wiedzą też, że nigdy nie przestałam pracować, mieć własnych ambicji. Nie byłam bluszczem, który wyrósł nie wiadomo skąd i oplatał się wokół "najbogatszego Polaka". Dawaliśmy sobie nawzajem mnóstwo, na różnych polach, to była wielka, wzajemna miłość.
*Trudno w Polsce być partnerką mężczyzny, który odniósł sukces jakiegokolwiek rodzaju. Najbardziej pożądany i poprawny politycznie byłby tu "statystyczny Kowalski". *
Kobiety zwracają uwagę na facetów odnoszących sukcesy, ambitnych, takich, którzy się zatroszczą i w razie czego nam pomogą. To nasz naturalny, atawistyczny odruch. Powiem więcej - powinnyśmy szukać mężczyzn, którzy dotrzymają nam kroku, a wręcz będę inspirowali zawodowo. Wstydzić się tego, to głupota. Kobieta, która ma na głowie dom, dzieci i angażującą pracę, powinna szukać dla siebie silnego partnera. Zasługuje na niego.
Z tym, że Cielecka jest znakomitą aktorką i piękną kobietą trudno polemizować. Stwierdzenie, że zrobiła "karierę przez łóżko" jest idiotyczne. Jeśli aktorka jest mało utalentowana, zweryfikują to natychmiast widzowie i krytycy. Zastanawia mnie jednak czy istnieje "szara strefa" kobiet, które rzeczywiście pną się w ten sposób w górę.
Dziś to marginalne zjawisko. Jest dokładnie na odwrót. Polki są wybitnie pracowite i ambitne. Nawet za bardzo. Mam wrażenie, że mamy problemy z proszeniem o wsparcie. Nie potrafimy albo boimy się utraty samodzielności. Sama jestem zresztą tego przykładem. W pierwszym małżeństwie wzięłam na barki biznes, studia, troje dzieci, dom, i tak dalej. Nie umiałam poprosić męża o pomoc. Wokół siebie mam wiele podobnych przykładów kobiet, które biorą na siebie zbyt wiele. Polki najpierw są matkami, żonami, pracownicami, a dopiero potem myślą o sobie. Jasne, że zawsze się znajdą jakieś przykłady "utrzymanek", a media podchwycą temat, ale nie taki jest ogół kobiet.