Puste pudełko po ciastkach czyli L(udzie) b(ez) O(jców)
Kobiety, które w dzieciństwie zostały porzucone przez ojców, mogłyby stworzyć armię. Tak nas wiele. I to o nas jest monodram „Tata nie wraca” inspirowany także życiem wykonawczyni. Porzucenie w dzieciństwie to bolesne przeżycie, które prowadzi nas często do gabinetu psychoterapeuty, ale nie do teatru. Warto więc sprawdzić: czy artysta i psycholog powiedzą nam o nim coś więcej?
Kobiety, które w dzieciństwie zostały porzucone przez ojców, mogłyby stworzyć armię. Tak nas wiele. I to o nas jest monodram „Tata nie wraca” inspirowany także życiem wykonawczyni. Porzucenie w dzieciństwie to bolesne przeżycie, które prowadzi nas często do gabinetu psychoterapeuty, ale nie do teatru. Warto więc sprawdzić: czy artysta i psycholog powiedzą nam o nim coś więcej?
Czy L(udzi)e b(ez) O(jców), jak nazwali nas twórcy monodramu, dowiedzą się o sobie czegoś więcej od artysty czy od psychoterapeuty?
Kiedy po premierze monodramatu „Tata nie wraca” usiedliśmy z jego twórcami i z zaprzyjaźnionym psychologiem dr Tomaszem Srebnickim na podwórku Teatru WARSawy, okazało się, że na siedem osób tylko jedna nie została w dzieciństwie porzucona przez ojca. Z podziwem patrzyłam na Agnieszkę Przepiórską, która przez ponad godzinę na scenie grała siebie: porzuconą córkę. Autor tekstu Piotr Rowicki w literacką fikcję wplótł obrazki z jej życia. W etiudach filmowych o ojcu Agnieszki głos zabrała jej matka i stryj, a syn aktorki pojawia się w końcowej scenie. Prawda artystyczna zrodziła się z prawdy bardzo intymnej.
Ojcze Nasz, ojcze mój, któryś jest Bóg wie gdzie, święć się imię twoje i przyjedź do mnie, bo leżę w łóżeczku, mam pięć lat i chcę, żebyś mi czytał do snu. Wszystkim moim koleżankom ojcowie czytają. Ja mówię, że jesteś w długim rejsie...
Na scenie Agnieszka jest kobietą bankowcem, która za tarczą korporacyjnych strategii i procedur ukrywa skrzywdzoną dziewczynkę. Tą poznajemy, gdy na chwilę wychyla się zza tarczy, by szukać taty, gdy recytuje dziecięce wyliczanki, gra w klasy, na eleganckie pończochy naciąga podkolanówki. Ale już po chwili znika, a my widzimy kobietę sukcesu, z której „lider detalicznej sprzedaży w tej części Europy jest zadowolony”.
Piotr Ratajczak, reżyser: – To nie jest zwykły spektakl, aktorka składa tu właściwie ofiarę ze swojego życia. Obnaża się, operując autobiografią, a za chwilę chowa się za formą i fikcyjną postacią, by pokazać swoje dzieciństwo. Naszym celem nie było tylko stworzenie kolejnego spektaklu, ale oczyszczenie, odreagowanie traumy bohaterki i widzów poprzez powtórne ich przeżycie na scenie. Myślę też, że Agnieszka nieświadomie chciała, by jej ojciec ten spektakl zobaczył. Na podprogowym poziomie monodram jest wołaniem córki: „Tato, jestem! Zobacz mnie! Zrobiłam spektakl o tobie!”.
Na scenie to intymne marzenie okazało się uniwersalnym doświadczeniem, bo kto z nas nie śnił o tym, że ten, kto odrzucił, jednak kocha i wraca? Nic więc dziwnego, że na premierze widzowie płakali…
Fabuła i fantazja opowieści
Porzucona córka marzy, że pewnego dnia ojciec się zjawi, a wtedy smutne życie zamieni się w kolorowy sen. Od takiej fantazji zaczyna się „Tata nie wraca”. Otóż w banku, gdzie pracuje bohaterka, po 28 latach nieobecności pojawia się jej ojciec i pokazuje pożółkłe fotografie... Świat jednak nie pięknieje. Córka nie jest w euforii. Czuje złość, oskarża ojca o swoje zmarnowane dzieciństwo, kpi z jego (czy jednak ze swojej?) nadziei, że te lata, kiedy go koło niej nie było, można nadrobić, razem przeżywając jeszcze raz najważniejsze momenty jej dorastania: Mam trzy lata, uczę się jeździć na rowerze. Wjeżdżam w pokrzywy i drę się jak opętana. Ciebie nie ma. Zaraz to naprawimy. Mam siedem lat, leżę na łące, patrzę w niebo, patrz, tato, ja chodzę po chmurach. Nie słyszysz. Zaraz to naprawimy. Mam 14 lat. Wracam wieczorem, jakiś podpity typek ciągnie mnie w krzaki. Krzyczę: tata! Zaraz to naprawimy.
Tęsknota za ojcem kazała jej zazdrościć nawet tym dzieciom, których ojcowie byli alkoholikami, ale byli! Skarży się, że tak bardzo chciała go zobaczyć, że próbowała złamać sobie nogę tak strasznie, aby mógł ją złożyć tylko najlepszy chirurg w kraju, jej tato! A gdy dorosła, poszła nawet do jego nowego domu: Miałam przygotowaną przemowę: Tata, dostałam się na studia. Jesteś ze mnie dumny? Tylko że pies był spuszczony. Podobno psy wyczuwają napięcie. Dziabnął mnie w łydkę. To się ciężko goi. Rana po psie i po nieobecnym ojcu.
Opowiada też o tym szkoleniu, które pomogło jej pozbyć się tęsknoty i przekonało, że ojciec nikomu nie jest potrzebny: Temat szkolenia: Jak dyplomowany pracownik bankowy może poradzić sobie z traumą po złym tatusiu… Okazało się, że takich jak ty było więcej. Miliony skurwysynów. I ja niepotrzebnie tyle lat czekałam. Niepotrzebnie cię potrzebowałam. Kpi z wpisów na forach o nim jako o ciepłym lekarzu, który rozumie dzieci. Wolałaby, aby nie żył, bo wtedy mogłaby mieć ojca, odwiedzać go, palić mu świeczki.
Dr Tomasz Srebnicki: – Bohaterka to kobieta silna, a tacy ludzie próbują radzić sobie z bólem właśnie złością i dewaluacją. Ale ani złość na ojca, ani dewaluowanie go, ani nawet poczucie bycia ofiarą nie pokonają traumy, nie wyzwolą z niej. Agnieszce nie pomoże nawet wmówienie sobie, że ojciec wcale nie jest jej potrzebny. Co może pomóc? Tylko irytujące pytanie: „Dlaczego uważam, że powinnam dostać od ojca to wszystko, na co jestem zła, że tego nie dostałam?”. To pierwszy krok do świadomej, dorosłej refleksji: „A właściwie dlaczego ojciec mi tego nie dał?”. Bohaterka nie jest jednak w stanie się nad tym zastanowić, dopóki ulega złości i oskarża ojca o wszystkie swoje nieszczęścia. Błędne koło mechanizmów radzenia sobie wyniesionych z dzieciństwa narzuca jej bowiem sztywny sposób reagowania w bliskich relacjach. Jest jej tarczą i pancerzem, ale też uniemożliwia emocjonalne przytulenie się do kogokolwiek, wzmacnia poczucie osamotnienia.
Ojciec winny jest miłosnym zawodom
Wiesz co ze mną jest nie tak? Całe moje życie uczuciowe to tragedia, nieustanny koszmar. Zakochiwałam się w każdym, kto raczył powiedzieć mi jedno miłe słowo. Fajna jesteś – kocham cię. Umówisz się ze mną – kocham cię. Zatańczymy – kocham cię. Zakochiwałam się w każdym, a zaraz potem chciałam więcej i więcej. Miłości, ciepła, czułości. Żeby mnie zagłaskiwał na śmierć, nosił na rękach, obejmował, szeptał. A on. Zapinał rozporek. Zamykał drzwi. Zostawiał. Baj, baj. Trzeci, piąty, dziewiąty, nikt nie wytrzymywał.
Piotr Ratajczak: – W spektaklu pokazujemy, jak odejście, porzucenie przez ojca w dzieciństwie sprawia, że w dorosłym życiu kobieta nie umie być szczęśliwa. Częsta dziś sytuacja: bohaterka obwinia ojca o wszystkie swoje niepowodzenia. A my bezczelnie wykorzystujemy w spektaklu naszą prywatności. Gdy Agnieszka opowiada o facetach, którzy nie dawali jej tyle miłości, ile potrzebowała, bo chodzili po skałkach, zamiast być z nią, albo po nocach czytali, którzy nie umieli otworzyć jogurtu tak, aby się nie upaprać, co ją doprowadza do szału, mówi także o mnie i o naszej burzliwej relacji. Oboje mamy więc poczucie, że to porzucenie w dzieciństwie czyni nasze dorosłe związki burzliwymi, że je niszczy.
Dr Tomasz Srebnicki: – Nieudane związki to nie jest bezpośrednia konsekwencja porzucenia, tylko sposób poradzenia sobie z nim za pomocą agresji i dewaluacji bliskości. Jest wiele kobiet, które odejścia ojca nie uznały za odrzucenie albo poradziły sobie z tym inaczej, na przykład unikaniem relacji. Dlatego proces zdrowienia polega na tym, by dostrzec swoją strategię radzenia sobie i ją zdemontować. I móc świadomie kierować zachowaniem. Kiedy więc dorośli ludzie mówią mi o nieszczęśliwym dzieciństwie, pytam ich: Jak długo można mieć nieszczęśliwe dzieciństwo? Czy 40-letni mężczyzna powinien zrzucać odpowiedzialność za kłopoty z partnerką na dzieciństwo?
Zobaczyć ojca
Ja, Agnieszka, doradca kredytowy, analityk, matka, żona, kobieta sukcesu, osiemdziesiąt metrów na Mokotowie, klasa średnia, wakacje w Hiszpanii, trzyletnie audi. Wybaczam ci. Piotr Ratajczak: – Doszliśmy do wniosku, że gdyby ojciec pojawił się i powiedział: „Byłem złym człowiekiem, że mnie przy tobie nie było! Ale teraz już jestem i co drugi dzień będę dzwonił do ciebie i odbierał swojego wnuka ze szkoły”, to by wygładziło życie jego córki.
Dr Tomasz Srebnicki: – Przebaczenie jest pojęciem w naszej kulturze związanym z religią. W psychologii mówimy o zrozumieniu, to ono leczy i zupełnie wystarczy. Zrozumieć to zobaczyć ojca w kontekście jego doświadczeń życiowych. Córka domaga się, by ojciec ją widział, a to ona ma zobaczyć ojca, to jest leczące. Jednak córka, która została porzucona, nie umie zobaczyć drugiego człowieka, czujna jest tylko na swoje krzywdy. Dlatego jej spotkanie z ojcem wyglądałoby tak jak w spektaklu. Ona by mu to wszystko wykrzyczała. A on by jej odkrzyczał. Ale też wtedy gdy oboje wyprztykaliby się ze swoich strategii radzenia sobie z trudnościami, czyli właśnie z zamieniania trudnych uczuć na złość i dewaluację, mogliby się zobaczyć. Wtedy stanęliby przed sobą „nadzy” i mogliby przytulić się lub pożegnać w zrozumieniu. Wyobrażenie, że wystarczy samo pojawienie się ojca (na co mamy scenariusz w głowie), jest nierealne. Oboje nie byliby wtedy jeszcze gotowi, by się naprawdę zobaczyć.
W butach ojca
Symbolem miłości ojca, który porzucił, staje się puste pudełko po ciastach z księżną Di i księciem Karolem, które bohaterka jako mała dziewczynka dostaje od ojca w prezencie: pocztą, owinięte w szary papier. Pudełko to życie, które ojciec jej dał, a to, że jest puste – dowód jego niemożności ofiarowania córce miłości. Nauczyć się kochać musi sama. Kiedy zda sobie z tego sprawę i przestanie traktować pudełko jako dowód swojej krzywdy, zrobi krok ku miłości. (To pudełko jest prawdziwe: Agnieszka Przepiórska dostała je od ojca, gdy była dziewczynką i przez całe życie ma przy sobie, także na scenie). Ale jak to zrobić, jak dostrzec w pudełku niemożność ojca, a nie jego złą wolę?
Dr Tomasz Srebnicki: – Jestem przekonany, że genialnie powtórzyłaś na scenie historię nie tylko swojego dzieciństwa, ale także dzieciństwa swojego ojca. Silna kobieta opowiada o silnym mężczyźnie, który zapewne od swojego ojca też nie dostał miłości. I gdyby ojciec bohaterki miał na scenie swojego reprezentanta, mógł powiedzieć, czemu zniknął z życia córki, a ojcowie na widowni mogliby zrozumieć, jak podobne są losy ich i ich córek, a wtedy otwarłyby się drzwi do oczyszczenia.
Agnieszka Przepiórska: – Koledze z teatru, któremu dałam tekst do przeczytania, też się nie podobało, że ojciec nie ma szansy na obronę. On swojego ojca widział, jak miał trzy lata, i potem już w grobie, choć szukał go nawet przez detektywów. Od nowej rodziny ojca na jego pogrzebie dostał list. Ojciec pisał w nim, jak bardzo się wstydził i coraz trudniej było mu zdobyć się na spotkanie z synem. W naszym spektaklu padają słowa z tego listu…
Dr Tomasz Srebnicki: – I dobrze, bo ważne jest, by zobaczyć, dlaczego ojciec nie umiał dać miłości. Wszyscy chcemy kochać, ale często nie umiemy. Dajemy więc puste pudełka nie dlatego, że jesteśmy skurwysynami, ale kimś, kto nie umie kochać.
Piotr Ratajczak: – Jak mi się urodziła córka, eksplodowałem agresją wobec własnego ojca. Napisałem do niego do Kanady, jak mnie mógł zostawić, kiedy miałem siedem lat. Ale też wtedy poczułem odpowiedzialność, jaka spada na mężczyznę, kiedy zostaje ojcem. Ojciec odpisał mi: „Jasne, wszystko, co złe, to na mnie!” i przez rok się nie kontaktowaliśmy. A potem powtórzyłem to, co się mi przytrafiło: rozstałem się z matką mojej córki i wtedy zobaczyłem tę sytuacje oczami swojego ojca…
* Dr Tomasz Srebnicki*: – Stanąłeś w jego butach.
Piotr Ratajczak: – Tak i zdałem sobie sprawę, że to jest bardziej skomplikowane, niż mi się wydawało. Teraz mamy kontakt. Ale dla córki jestem weekendowym tatusiem.
Agnieszka Przepiórska: – „Ale jak są razem, to wciąż ją trzyma na kolanach, a ona: „ma już pięć lat i umie sama siedzieć” to kwestia z monodramu, moja bohaterka jest wściekła o to siedzenie na kolanach.
Dr Tomasz Srebnicki: – Bo zbudowała strategię przetrwania, opierając się na agresji i niepamięci. Ale strategia, która pomaga na ból odejścia ojca, nie pomaga na relacje z partnerem i jego dzieckiem. Bliskość zmusza ją do konfrontacji z tym, co objęła niepamięcią, a że jest silna, wyraża swój lęk i ból bycia niekochaną córeczką agresywnie, właśnie zazdrością. Dlatego się nie odzywałeś! Bo nie wiedziałeś, co mi powiesz. Jak przeprosisz. Czy ci wybaczę. A może ona ci nie pozwalała. Twoja nowa żona. Zazdrosna była? I musiałeś wybierać: ja albo ona. Ale przecież ja wiem, że się starałeś. Próbowałeś. Dawałeś mi znaki. Parę razy dzwonił głuchy telefon. To ty, prawda?
Agnieszka Przepiórska: – Zaczęłam „widzieć ojca”, kiedy rozmawiałam o nim, przygotowując etiudy filmowe do monodramu. Kiedy szperałam w starych fotografiach, gadałam o nim z bratem… Koniec spektaklu miał być taki: wyciągam z torebki pudełko z księciem Karolem i księżną Di, ale pełne ciastek. Nie wypieram się już siebie, tej małej dziewczynki porzuconej przez ojca, to dla niej są te ciasteczka.
* Dr Tomasz Srebnicki*: – Może zjedz je z synem? Pozwól innym, by dali ci to, czego nie dostałaś od ojca. Oczywiście nie dostaniesz tego już nigdy w pełni. Ale postawa: sama sobie daję to, co potrzebne, nie leczy poczucia odrzucenia, ponieważ zostawia nas w samotności.
Autoterapia i nowa droga
Piotr Ratajczak: – Miałem siedem lat, kiedy ojciec zniknął z mojego życia na siedem lat, bo wyjechał do Kanady. Ale dziś mimo odległości (mieszka w Chinach) i rzadkiej komunikacji czuję się bliżej ojca. Chciałbym, żeby zobaczył ten spektakl. Ale ważniejsze jest dla mnie to, żeby moja córka go zobaczyła. Ma siedem lat, więc nie teraz, za parę lat, nie mieszka ze mną i przez ostatni miesiąc widziałem ją przez jeden dzień. To ja nawaliłem i nawalam nieustannie, szkoda słów. Może ten spektakl to będzie rodzaj usprawiedliwienia?
Agnieszka Przepiórska: – Początek pracy: ryczałam. Ale im dłużej trwały próby, tym bardziej moje życie stawało się moją rolą. Inaczej bym zwariowała. Na scenie jestem aktorką i też mam poczucie, że to odtworzenie dzieciństwa mnie oczyściło, wzmocniło. Ojciec tego spektaklu nie widział, ale nie jest to już dla mnie najważniejsze. Jednak nigdy też mi się tak nie śnił jak teraz: głaszcze mnie po głowie, a ja tulę się do niego jak kot.
Piotr Ratajczak: – Może dopiero wtedy na moment stajemy się artystami, kiedy bezczelnie wywalamy swoje wnętrzności, uniwersalizujmy je w relacji z widzem? I to jest prosty spektakl o prostych emocjach, nic więcej nie potrzeba. Oczyszcza.
Za „przeniknięcie głębi” w monodramie „Tata nie wraca” Agnieszka Przepiórska zdobyła Nagrodę Młodych na XIII Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość Przedstawiona” w Zabrzu.
Zwierciadło/ Beata Pawłowicz
Polecamy w numerze 1/2014: