Putin "wkroczył" do szkół. "Może rozpocząć się prawdziwy dramat"
Uczniowie z rosyjskich szkół i placówek stali się kolejnym celem Władimira Putina. Nauczyciele otrzymali specjalne materiały, którymi mają się posiłkować w trakcie zajęć, a dzięki temu przekonywać dzieci, że żadna wojna nie ma miejsca. Putinowska propaganda ma być dla nich "lekcją patriotyzmu". - Szkoła jest jednym z tych miejsc, gdzie propaganda jest najsilniejsza i jednocześnie najłatwiejsza - mówi prof. dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka, socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.
12.04.2022 | aktual.: 12.04.2022 19:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"W Moskwie policja zatrzymała 12-letniego chłopca, który kłócił się z nauczycielem o wydarzenia w Ukrainie, a następnie krzyczał 'Chwała Ukrainie' na szkolnym korytarzu" - czytamy we wpisie portalu Nexta na Twitterze, opublikowanym na początku marca br.
Okazuje się jednak, że sytuacja ta była tylko wierzchołkiem góry lodowej, bo Władimir Putin skrupulatnie realizuje działania związane z prowojenną propagandą. Dziś jest ona traktowana jak objaw "patriotyzmu" i wykładana w rosyjskich szkołach i przedszkolach. Nauczyciele otrzymali specjalne materiały oraz instrukcje, w jaki sposób mają prowadzić zajęcia i przekazywać wiedzę na temat nie wojny, a "misji pokojowej", tłumacząc przy tym, że sankcje nałożone przez Unię Europejską na Rosję przyniosą jej jedynie korzyści.
- Szkoła jest jednym z tych miejsc, gdzie propaganda jest najsilniejsza i jednocześnie najłatwiejsza. Część rosyjskich nauczycieli jest zapewne zindoktrynowana. Za przekazywanie prawdziwych informacji o wojnie grozi kara 15 lat więzienia, więc możemy spodziewać się efektu "mrożącego" polegającego na tym, że nauczyciele będą przekazywać dzieciom rządową wersję wydarzeń - mówi w rozmowie z WP Kobieta prof. dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka, socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego, która specjalizuje się w psychologii polityki i socjotechnikach propagandy politycznej.
Rosyjskie dzieci ofiarami putinowskiej propagandy
Już na początku marca 2022 roku Siergiej Krawcow, rosyjski minister edukacji, otwarcie poinformował, że szkoły są kluczowe w walce Moskwy o "wygranie wojny informacyjnej i psychologicznej" z Zachodem. Jednocześnie przekazał, że ponad pięć milionów dzieci w całej Rosji obejrzało na lekcjach dokument "Obrońcy pokoju", w którym przedstawione zostały "historyczne" przemówienia Władimira Putina, uzasadniające inwazję na Ukrainę.
Lekcje te, określane jako "patriotyczne", miały pokazać uczniom, że Władimir Putin nie prowadzi wojny, a "misję pokojową" lub "operację specjalną". Tak też mają tłumaczyć toczący się dramat w Ukrainie nauczyciele, którzy otrzymali z tego względu specjalne "podręczniki szkoleniowe". Jeden z nich przekazał "Kommiersantowi", największemu i niezależnemu dziennikowi w Rosji, materiały, w których możemy przeczytać: nauczyciel powinien "pokazać zdolność Rosji do przezwyciężenia negatywnych konsekwencji presji sankcyjnej państw zachodnich na sferę gospodarczą społeczeństwa i dać wyobrażenie o głównych kierunkach polityki antysankcyjnej w Federacji Rosyjskiej".
Co jeżeli nauczyciel nie przystosuje się do obowiązujących zasad lub przekaże uczniom prawdę na temat wojny w Ukrainie? Zostanie natychmiastowo zwolniony i postawiony przed sądem. Pokazuje to historia nauczycielki Iriny Gen, która zapytana przez uczniów o to, dlaczego rosyjskim sportowcom zabroniono udziału w międzynarodowych zawodach, powiedziała: "dopóki Rosja nie zacznie zachowywać się w cywilizowany sposób, zakaz wstępu rosyjskich sportowców na zawody będzie trwał wiecznie". Okazało się, że uczniowie ją nagrali
"Ukraina nigdy nie istniała"
Jak donosi "Washington Post", rosyjskim uczniom mówi się, że Ukraina tak naprawdę nigdy nie istniała jako kraj, a kiedyś była jedynie małym skrawkiem ziemi - "Małorosją". Na slajdach pokazuje im się mapy, na których widać, że współczesna Ukraina to wytwór Związku Radzieckiego, a następnie nawołuje do tego, aby używać "nazistowskich" oszczerstw przeciwko obecnemu prezydentowi Ukrainy, Wołodymyrowi Zełenskiemu.
Uczniowie otrzymują także pod koniec lekcji "historii" i "patriotyzmu" kwestionariusze do wypełnienia. Wśród nich znajdują się pytania o sankcje narzucone przez Unię Europejską na Rosję, w tym "czy sankcje wobec Rosji są sprawiedliwe?", "czy sankcje wzmocnią rosyjską gospodarkę?" oraz "kto poniesie największe straty gospodarcze?". Na ostatnie pytanie mają do wyboru odpowiedzi: Rosja, kraje NATO oraz wszystkie kraje świata.
- Propaganda jest tym silniejsza, im bardziej zamknięty jest dostęp społeczeństwa do różnorodnych źródeł informacji. A szkoła jest łatwym obiektem do manipulacji przy pomocy propagandy. Łatwo jest napisać podręczniki do historii, przedstawiać współczesność w określony, pożądany przez polityków sposób. Dzieciom przedstawia się propagowany obraz rzeczywistości jako obiektywną wiedzę - tłumaczy prof. dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka.
- Uczniowie otrzymują informacje, że sankcje dobrze wpłyną na Rosję. Uczy się je, że to "misja pokojowa", a zaraz, jak sądzę, zaczną się opowieści o wielkich, rosyjskich bohaterach - dodaje.
Oto do czego zmuszono dzieci z hospicjum
Putinowska propaganda w rosyjskich szkołach to jednak nie wszystko. W jednym z hospicjów w Kazaniu, w południowo-zachodniej Rosji, Władimir Wawiłow, prezes organizacji charytatywnej działającej na rzecz osób chorych na raka w tym mieście, zmusił nieuleczalnie chore dzieci z hospicjum do skandalicznej rzeczy: "pozowania" razem z rodzicami w taki sposób, aby tworzyły literę "Z" - symbol prowojennej Rosji.
"Rosja zmusiła chore dzieci do wyjścia na zewnątrz na mróz, aby ustawiły się w literę 'Z'. Rosjanie, nadal będziecie się temu przyglądać i milczeć?" - skomentował zdjęcie jeden z użytkowników Twittera.
I choć jego oburzenie podzielili inni internauci, prawdą jest, że Rosjanie, niestety, niewiele mogą z tym zrobić. Prof. dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka podkreśla, że Rosjanie prawdopodobnie nie do końca mają świadomość tego, że tak naprawdę toczy się wojna. Dodatkowo - jak mówi - nie ulegają propagandzie, a dają wiarę przekazywanym im informacjom.
Rosjanie nie mają możliwości weryfikacji informacji
- Każdy fake news czy propaganda, niezależnie od tego, jak byłyby bezsensowne, kiedy zostają przyjęte przez odbiorcę komunikatu za prawdziwe, stają się wiedzą odbiorcy komunikatu. Tym samym - faktem społecznym, bodźcem do działania, podejmowania decyzji i wydawania opinii. I tu może rozpocząć się prawdziwy dramat. Jeżeli Rosjanom wpajane jest, że wojna w Ukrainie nie ma miejsca, to informacja ta może zostać przyjęta przez nich za prawdziwą. Ogromna część z nich nie ma dostępu do internetu, a jedynym źródłem informacji jest telewizja publiczna, gdzie mówi się wyłącznie o dokonaniach Putina. Stąd też bierze się jego poparcie - wyjaśnia prof. Iwona Jakubowska-Branicka.
- Proszę rozważyć sytuację, w której mamy do czynienia z małym dzieckiem, które często powtarza to, co słyszy od rodziców. W momencie, kiedy w Rosji grozi kara 15 lat pozbawienia wolności za mówienie "prawdy", nie sądzę, aby rodzice zdecydowali się przekazywać dzieciom prawdziwe informacje na temat wojny w Ukrainie. Inaczej może być z nastolatkami, licząc przy tym na ich rozwagę - podsumowuje prof. Jakubowska-Branicka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.