Razem z partnerem dostajesz dziecko. I cały bagaż problemów, z którymi nie wiadomo, co zrobić
Syn Michaliny jest trzecim dzieckiem Adriana. Kobieta boi się, że nigdy nie polubi dwóch pozostałych. "Bo przecież matkę mają tylko jedną" - wzdycha. Ale są na siebie skazani.
Marcelina i Adrian poznali się 4 lata temu. On był wtedy związany z inną kobietą, rozwiedli się 4 miesiące później. Niedługo po tym, Marcelina zaszła w ciążę i urodziła syna – trzecie dziecko Adriana. Dwie starsze córki pochodzą z poprzednich związków. I wszyscy stanowią jedną rodzinę.
Dziecko, wyjdź
- Julia miała 4 lata, kiedy ją spotkałam – mówi Marcelina o poznaniu dziecka z poprzedniego małżeństwa Adriana - I przez długi czas, około roku, miałam z nią taki kontakt jak z dziećmi znajomych.
- Potem, jak Adrian się do mnie przeprowadził, po kilku miesiącach dało się namówić matkę Julii, żebyśmy zabrali dziecko do nas. I tutaj zaczęły się schody. Julia pojawiała się u nas co drugi weekend, a ja momentami odczuwałam, że to dziecko jest balastem. Jedną z najtrudniejszych rzeczy dla mnie jest choroba lokomocyjna małej. Pewnego razu wracaliśmy z wycieczki do domu do Warszawy. Julia jak zwykle wymiotowała co chwilę. Za trzecim razem już nie wytrzymałam i podczas kolejnego postoju wyrzuciłam ich z samochodu i kazałam jechać tramwajem. Miałam dość. Czy zrobiłabym tak samo, gdyby Julia była moim biologicznym dzieckiem? Prawdopodobnie nie.
Ja nie jestem jej rodziną
- Julia mnie lubi, ale ja nie jestem dla niej rodziną. Pomimo tego, że spędzamy razem dużo czasu, to gdy została poproszona o narysowanie rodziny, nie umieściła tam mnie, tylko mamę, tatę, siostrę, jej mamę i mojego syna. Mamy relacje kumpelską, ja nie jestem jej mamą, bo matkę ma tylko jedną.
Marcelina mówi, że i tak jest w bardzo komfortowej sytuacji, bo Julia ją lubi. I słucha się, kiedy ona prosi, żeby skończyła oglądać telewizję czy posprzątała po sobie. Ale czeka na dzień, w którym dziecko powie jej, że nie ma prawa rozkazywać, bo nie jest jej prawdziwą matką. Była żona Adriana nie pomaga. Nie ma w tym swojego interesu.
- Była żona mojego faceta mnie serdecznie nienawidzi. Pomimo tego, że jestem stałym elementem życia jej córki, to nie spotkałyśmy się i nie porozmawiałyśmy o tej sytuacji – opowiada Marcelina. I dodaje: - Nikt nas nie uczy, jak żyć w patchworkowej rodzinie. 20 lat temu, gdy chodziłam do podstawówki, w mojej klasie nie było żadnego dziecka z rozwiedzionymi rodzicami. Ba, nie było kogoś takiego w całym roczniku.
- Ja do teraz nie wiem, czy kocham dziecko tego faceta. Adrian twierdzi, że tak. Mówi, że gdybym jej nie kochała, nie dbałabym o to, żeby w lodówce zawsze były jej ulubione serki, nie kupowałabym jej ubrań. Ale ja nie jestem przekonana – kończy swoją opowieść Marcelina.
Nie jestem matką, tylko dodatkiem do ojca
- Poznaliśmy się przez Tindera, on był 2 lata po rozwodzie, a jego córka miała wtedy 4 lata – opowiada Michalina, macocha Ani. - Mieliśmy ułatwioną sytuację, ponieważ mała nie pamiętała czasów, gdy jej rodzice byli razem. Mimo to, czasem było naprawdę źle.
- Pierwszy zgrzyt nastąpił w momencie, w którym Ania zorientowała się, że jej rodzice mają różnych partnerów i nigdy nie będą razem. Pamiętam kryzys, który nastąpił tuż po tym, jak przeprowadziłam się do Adriana - kontynuuje swoją historię. I dodaje: - Mała bardzo źle zareagowała na wiadomość o naszym ślubie. Pamiętam, jak nie wytrzymałam i podniosłam na nią głos. "Po co ty płaczesz, przecież nic złego ci się nie dzieje" – powiedziałam, ale to oczywiście jej nie pomogło. Ignorowała mnie przez długi czas, nie chciała ze mną rozmawiać. Potem szła spać, a ja nie wytrzymywałam i po policzkach leciały mi łzy z bezsilności. Bo przecież nikt nie zmusi dziecka, żeby cię kochało. Ja nie jestem jej mamą. Jestem dodatkiem do jej ojca i ona mnie tak postrzega.
Problem z miłością do dzieci mają nawet matki biologiczne. Nie zawsze jest tak, że dziecko się rodzi, a kobieta od razu czuje do niego nieograniczoną miłość. Niektóre matki muszą się dopiero nauczyć, jak kochać swoje dziecko. Nierzadko jest to bardzo trudna i bolesna nauka. Im nie jest łatwo, a co dopiero kobietom, które nie urodziły, a dziecko jest owocem związku ich partnera z kimś innym. To dziecko każdego dnia przypomina o poprzednich związkach partnera, o życiu, w którym najważniejszy był ktoś inny. Czy w takiej rodzinie da się w ogóle szczęśliwie żyć?
Macocha nigdy nie będzie matką
- Oczywiście, że się da, pod warunkiem, że dorośli tego nie zepsują – tłumaczy psycholog Monika Dreger - To zależy od tego, jak oni będą się dogadywać. Matka może wpoić dziecku do głowy, że macocha jest tą złą. I wtedy bardzo ciężko będzie to dziecko polubić.
- Te kobiety powinny przede wszystkim pamiętać o tym, że to są dzieci. Nie można z dzieckiem konkurować o zainteresowanie ojca. Powinny pamiętać, że rozwód rodziców jest i dla dziecka, i dla matki bardzo trudny emocjonalnie – wyjaśnia Dreger. I dodaje: – Dziecko najgorzej sobie z tym radzi. I czasami trzeba przymknąć oko na różne rzeczy. I spróbować z nim porozmawiać, wytłumaczyć, że ponieważ czeka nas wspólna przyszłość, trzeba to sobie razem wypracować. Dać temu dziecku spokój i nie wymagać od niego miłości czy mówienia do mnie "mamo". Szczególnie, że macocha tą matką nigdy nie będzie.
Masz historię, którą chciałbyś się podzielić? Prześlij nam ją przez dziejesie.wp.pl