REDAKTORKI NOSZĄ: Magda Kowalska-Kotwica w mikołajkowym klimacie
Oto stylizacją, którą można by podsumować hasłem: "gdybym nie była śpiochem". Gdybym nie była śpiochem, pewnie codziennie przychodziłabym do pracy w sukienkach i butach na obcasie. Niestety zazwyczaj kończy się na dżinsach i koszuli. Latem w komplecie z balerinkami, zimą – ze sztybletami. Ale dziś są Mikołajki i postanowiłam strojem umilić sobie ten dzień.
Magda Kowalska-Kotwica w mikołajkowym klimacie
Ni to sukienka, ni marynarka
Lubię szerokie sukienki. Głównie z tego powodu, że jestem dość wysoka i w sieciówkowych kreacjach wcięcia w talii lądują u mnie pod biustem. Ale ta sukienko-marynarka, którą mam na sobie, jest pierwszym takim egzemplarzem w mojej szafie. Nie ukrywam, że do zastanowienia się nad tym krojem zainspirowała mnie Julia Wieniawa.
Każdemu pasuje?
Aktorka pojawiła się na imprezie Sephory w takiej właśnie kreacji w kolorze czerwonym i podbiła nasze serca. Tyle że Julia jest ode mnie jakieś 15 lat młodsza i o wiele więcej jej wolno, jeśli chodzi o modowe eksperymenty. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować, szczególnie że akurat trafiłam na przeceny i za wymarzoną kreację zapłaciłam niecałe 70 zł. To pierwszy raz, kiedy mam sukienkę na sobie, ale już widzę jej dwa mankamenty. Po pierwsze – jest bardzo krótka i trzeba uważać przy wykonywaniu wszelkich gwałtownych ruchów, by nie pokazać za dużo. Po drugie – ma przykrą skłonność do gniecenia się, co niestety widać na zdjęciach. To dobrze świadczy o materiale, z którego została uszyta, ale obawiam się, że z setką zagnieceń po całym dniu w pracy nie będę czuła się komfortowo.
Na słupku, a właściwie słupkach
Brązowe kozaki na wysokim słupku kupiłam w ubiegłym sezonie w Mango. Szukałam wsuwanych butów z szeroką cholewką i wcale nie były to ani poszukiwania krótkie, ani łatwe. Wreszcie się udało i jestem z nich bardzo zadowolona, chociaż śnieżne dni spędzają raczej w szafie, bo połączenie dosyć wysokiego obcasa i zupełnie płaskiej podeszwy powoduje, że na lodzie lub śniegu bardzo ciężko utrzymać w nich równowagę. A że do pracy podróżuję komunikacją miejską, to o przygody nietrudno.
Dodatki na nadgarstkach
Wiem, że są tacy, którzy zrezygnowali z zegarków. W sumie telefon komórkowy, który niemal zawsze mamy pod ręką, zastępuje je z powodzeniem. Ale ja do zegarków mam sentyment. I nawet jeśli nie zerkam na nadgarstek ukradkiem, żeby sprawdzić godzinę, to lubię czuć, że mój ulubiony zegarek jest w pogotowiu i na swoim miejscu. To on, beżowy i neutralny. Mierzy nie tylko czas, ale też pokonany dystans. Jestem zapalonych spacerowiczem i lubię bić swoje własne rekordy zrobionych kroków. Pod warunkiem oczywiście, że nie jestem na obcasach. Na drugim przegubie bransoletki z koralików, klasyka z sieciówki za umowne 5 złotych. Dawno ich nie wyciągałam z pudełka, ale dziś pasowały jak ulał.
Coś we włosach
Opaska, którą mam na głowie, wyjątkowo nie przypadła do gustu mojemu mężowi, który jeszcze w sklepie mój wybór skwitował krótkim: serio? Na przekór całemu światu zainwestowałam kilkanaście złotych w ten dodatek z nadzieją, że kiedyś zrobię z niego użytek. I chociaż ostatnio jakąkolwiek ozdobę do włosów miałam na głowie na własnym ślubie, to doszłam do wniosku, że czas kontrowersyjną ozdobę przewietrzyć właśnie dziś. Spodobało mi się, więc ponownie taką szansę dostanie w Wigilię. Zestaw wydawał mi się idealnym strojem do pracy, ale teraz zastanawiam się, czy nie odtworzyć go w Święta. Z mocniejszym makijażem i może nieco bardziej błyszczącymi i strojnymi dodatkami powinien się sprawdzić. Jak sądzicie?