Robił porządki w pokoju syna, następną dobę spędził na haju. Jakie substancje najbardziej zagrażają dzisiejszym nastolatkom?
• Substancją będącą największym zagrożeniem dla młodzieży pozostaje niezmiennie alkohol.
• Dopalacze to nieprzebadane nowe substancje psychoaktywne.
• Liczba zatruć nowymi narkotykami wzrosła ze 176 w 2011 r. do 4304 w 2016 r. To oznacza ponad dziesięć przypadków dziennie.
• Nieadekwatna profilaktyka doprowadziła do tego, że sięgając po substancje odurzające Polacy nie kierują się wiedzą, a opiniami i rekomendacjami przyjaciół.
• Kiedy robiąc porządki u swojego dziecka w pokoju znajdziesz coś niepokojącego, czapkę z zielonym listkiem, czy nawet proszek, nie bój się porozmawiać.
20.03.2017 | aktual.: 21.03.2017 09:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Testy przeprowadzone przez lekarzy w szpitalu wskazały na obecność we krwi silnie dysocjującej substancji psychoaktywnej, PCP. „Zapaliłem skręta, którego znalazłem na parkingu” – tłumaczył się żonie po tym, jak spędził 24 godziny halucynując w szpitalu. Tak naprawdę natknął się w pokoju syna na podejrzane plastikowe woreczki z białym, przypominającym kokainę proszkiem w środku. „U mojego dziecka!” – pomyślał w szoku. Długo żałował tego, co potem zrobił, kiedy postanowił sprawdzić, czy to rzeczywiście narkotyki. Gdyby to była kokaina, drobinka proszku powinna tylko zamrowić dziąsła (kokaina na ogół składa się głównie ze znieczulających miejscowo domieszek). Ale to nie była kokaina. Wkrótce zaczął czuć się bardzo dziwnie, a następne 24 godziny spędził w szpitalu, halucynując zupełnie poza kontrolą. Jak się okazało, błyszczące torebki zawierały metoksetaminę oraz 3-MeO-PCP – dopalacze. W dzisiejszych czasach narkotyki coraz bardziej wymykają się temu, co wydawać by się mogło że o nich wiemy.
Ale uwaga – nie myślmy stereotypowo. Warto pamiętać, że substancją będącą największym zagrożeniem dla młodzieży pozostaje niezmiennie… alkohol. Z rankingu szkodliwości substancji psychoaktywnych, opublikowanego w renomowanym medycznym czasopiśmie „The Lancet” przez dr. Davida Nutta wynika, że alkohol deklasuje nawet heroinę. Nie oznacza to, że lampkę wina powinna zastąpić strzykawka, ale zwraca uwagę na niebezpieczeństwo, o którym łatwo zapominamy. Pocieszające jest to, że coraz lepiej wiemy, jak sobie z tym ryzykiem radzić: z przeprowadzanego w szkołach badania ESPAD wynika, że obserwujemy tendencję spadkową wskaźników picia, stabilizację wskaźników upijania się oraz spadek dostępności napojów alkoholowych oraz zakupów piwa.
Skoro mowa o trendach, nie sposób nie wspomnieć o dopalaczach. Ministerstwo Zdrowia informuje, że liczba zatruć nowymi narkotykami wzrosła od 176 w 2011 r. do 4304 w 2016 r. To oznacza ponad dziesięć przypadków dziennie! Liczba hospitalizacji podwaja się z roku na rok, z wyjątkiem aż dwudziestu hospitalizacji każdego dnia w rekordowym roku 2015 r. Lekarze rozkładają ręce, ponieważ muszą się mierzyć z nieprzebadanymi środkami – nieznanymi, sprzedawanymi pod niewiele mówiącymi nazwami handlowymi, takimi jak „turbo śruba”, „talizmany” i „amulety”. Przypadki przedawkowań często wiążą się z wyjątkową agresją. W szczycie fali zatruć „Mocarzem” w wakacje 2015 r. sztab kryzysowy w woj. śląskim wprowadził zasadę asysty policji do wyjazdu ratowników medycznych do osób zatrutych dopalaczami. Latem ubiegłego roku interwencja karetki w Sosnowcu skończyła się brutalnym pobiciem ratowniczki i ucieczką pacjenta.
Z badań wynika, że kampanie społeczne przyniosły skutek i wśród młodzieży dopalacze są oceniane negatywnie. Warto jednak zapytać, czym właściwie są te substancje dla młodych ludzi? Czy to jedynie legalne środki odurzające, sprzedawane jako produkty „kolekcjonerskie” w sklepach stacjonarnych, jak odpowiadają w wywiadach nastolatki? Nic bardziej mylnego. Dopalacze to po prostu nieprzebadane nowe substancje psychoaktywne. Te same środki, które dziś raczej budzą obawy przed „kolekcjonowaniem” znajdziemy w sprzedawanych przez Internet pod właściwą im nazwą chemiczną „odczynnikach do badań”, jak i dużej części pseudo-narkotyków. Dlaczego diler chciałby sprzedawać nielegalny mefedron, kiedy bez ryzyka i z większym zyskiem sprzeda jego nieco zmodyfikowaną wersję? Taki interes to zbrodnia doskonała.
Jak twierdzą eksperci, prawdziwy problem leży jednak głębiej. Najwięcej zgonów powodują nie tyle same narkotyki, co brak odpowiedniej edukacji i w konsekwencji niewiedza. Z realizowanego w Polsce przez zespół prof. Sałustowicza z SWPS badania I-TREND wynika, że nastąpiła „prywatyzacja ryzyka”. Nieadekwatna profilaktyka doprowadziła do tego, że sięgając po substancje odurzające, Polacy nie kierują się wiedzą, a opiniami i rekomendacjami przyjaciół. Niemal połowa użytkowników dopalaczy przyznała, że nie wie, jaką substancję brała, będąc ostatnim razem na haju, a na domiar złego 44% zbadanych paczek i tak zawierało zupełnie inne substancje niż te deklarowane na opakowaniu. Jeśli to nie jest wystarczająco niepokojące, ponad dziewięć na dziesięć osób odczuło negatywne skutki używania substancji i mimo to nie zgłosiło się po pomoc medyczną.
Co można powiedzieć o „starych” narkotykach? Okazuje się, że problem jest podobny. Za niemałą część zgonów odpowiadają wyjątkowo szkodliwe narkotyki takie jak PMA i PMMA, sprzedawane w tabletkach jako Ekstazy. Charakterystyczne kolorowe kartoniki nasączone na ogół LSD, coraz częściej zawierają substancje z grupy NBOMe. Te substancje są tańsze w produkcji i imitują działanie bardziej znanych środków, jednak znacznie łatwiej powodują zgon, zwłaszcza kiedy są zażyte nieumiejętnie. Czy to znaczy, że inne nielegalne narkotyki są bezpieczne? Oczywiście, że nie, przypomina najbardziej renomowany specjalista od dopalaczy w Wielkiej Brytanii, prof. John Ramsey z Uniwersytetu Świętego Jerzego w Londynie. Za większość zgonów po Ekstazy odpowiada na wyspach dobrej jakości MDMA (Ekstazy), jak jednak zwraca uwagę ekspert, nie tylko substancję należy winić. W Holandii, gdzie jest wyższa konsumpcja, na próżno szukać tak tragicznych skutków. Z czego wynika aż taka różnica? Znaczenie ma edukacja i dostępne rządowe programy sprawdzania składu narkotyków. Do takiego rozwiązania nawołuje część rodziców tragicznie zmarłych nastolatków. Rob Goldsmith, tata Amerykanki Mary ‘Shelley’ tłumaczy: „Postrzeganie użytkownika narkotyków zakłada, że to ktoś, kto używa narkotyków przez cały czas. Ona używała ich, żeby lepiej się bawić, chciała fajnie spędzić czas i czuć się blisko z ludźmi dookoła. Edukatorzy mówią, że Ekstazy jest złe. ‘Shelley’ i jej przyjaciele wzięli je, bo podobało im się, jak się dzięki temu czują. Trzeba o tym mówić w skuteczny, realistyczny edukacyjnie sposób. Są dobre i atrakcyjne strony, ale są też ryzyka”. Rodzice ‘Shelley’ wystąpili w filmie poświęconym redukcji szkód „MDMA The Movie”. „Nie chcę wierzyć, że jej śmierć nie ma znaczenia. Zginęła, ale dzięki temu inni będą żyć” – mówi mama dziewczyny, Dede.
Kiedy robiąc porządki u swojego dziecka, znajdziesz w pokoju coś niepokojącego – czapkę z zielonym listkiem, czy nawet proszek – nie bój się porozmawiać. Potrzeba odwagi, żeby chronić swoje dzieci przed niebezpieczeństwem nieznanych i nieprzebadanych substancji odurzających. Dobrym pretekstem do dyskusji może być wspólna lektura, taka jak polski komiks NARKO, który w nienachalny i atrakcyjny dla młodych sposób opowiada o pozytywnych stronach narkotyków, bez ogródek przedstawiając też ryzyka i uzależnienie. Można też obejrzeć wspólnie z dzieckiem spoty zrealizowane w ramach najnowszej kampanii Głównego Inspektoratu Sanitarnego „Melanż. Oczekiwania vs. rzeczywistość”. Jeżeli w filmikach lub komiksie coś wyda się ciekawe lub nawet nieprawdziwe, czyż nie będzie to świetny początek szczerej rozmowy? Skoro kampania „Piłeś, nie jedź” nie namawia do alkoholu, to czy uczciwa rozmowa o narkotykach może być czymś groźnym? Najbardziej niebezpieczna substancja to nieznana substancja.
Autor: Jerzy Afanasjew, Studencka Inicjatywa Narkopolityki