Blisko ludziRodzice prezydenta Andrzeja Dudy: „Modlimy się za naszego syna i za jego wrogów”

Rodzice prezydenta Andrzeja Dudy: „Modlimy się za naszego syna i za jego wrogów”

Mimo trudnych warunków materialnych, stworzyli mu prawdziwy dom. Byli (i są) ciepli, kochający, ale i wymagający. Od siebie i innych, a także od niego. Przede wszystkim od niego. Pamiętają dobrze, że: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”. Ten fragment Ewangelii według św. Łukasza znają bardzo dobrze. Rodzice prezydenta Andrzeja Dudy są ludźmi głęboko wierzącymi. I na takich ludzi wychowali też swoje dzieci.

Rodzice prezydenta Andrzeja Dudy: „Modlimy się za naszego syna i za jego wrogów”
Źródło zdjęć: © Forum

„Zawsze powtarzaliśmy dzieciom: masz dwa talenty, oddaj pięć. Wiara utrzymuje naszą rodzinę. Dzięki temu nie ma u nas rozwodów, kłótni o spadek, poważnych konfliktów. Wszyscy trzymamy się razem, choć wiemy, co to bieda. Żyjemy skromnie, ale jesteśmy szczęśliwi” - stwierdzają zgodnie Jan Duda i Janina Milewska-Duda.
67-letni małżonkowie do dzisiaj pracują na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Pan Jan jest profesorem nauk technicznych, a pani Janina – profesorem chemii.
Pobrali się w 1970 roku. Nie było łatwo. Przez dziesięć lat mieszkali w hotelu asystenckim w pokoiku o powierzchni 9 metrów kwadratowych.W takich warunkach swoje dzieciństwo spędził, urodzony dwa lata później, przyszły prezydent Polski.
„Kuchnia i łazienka były wspólne, a Andrzej bawił się na korytarzu” – wspominała Janina Milewska-Duda (cytat za starosadeckie.info), a jej małżonek dodaje: „Ten korytarz w hotelu to była agora. Andrzej od najmłodszych lat przyzwyczajał się do tego, że jest partnerem dla dorosłych. Dzięki temu zawsze był wygadany, co często denerwowało naszych gości”.

Obraz
© Facebook.com/Andrzej Duda - Prezydent Najjaśniejszej RP

*Dla dzieci zawsze mieli czas *
Rodzina szybko powiększała się. Poza Andrzejem, młode małżeństwo naukowców doczekało się także dwóch córek – Anny i Dominiki. Nigdy nie skarżyli się na problemy wychowawcze. Z pewnością dlatego, że poświęcali swoim dzieciom bardzo dużo czasu.
- Nasze dzieci zawsze miały głos, dyskutowaliśmy, zwłaszcza kiedy wieczorem zbieraliśmy się do wspólnej modlitwy. Zanim zaczęliśmy się modlić, godzinę rozmawialiśmy. W ten sposób przekazuje się wartości. Nie mieliśmy problemów wychowawczych z dziećmi – wspominał Jan Duda w wywiadzie dla portalu blogpress.pl.

To dzięki nim stał się obowiązkowy i odpowiedzialny
Ważną rolę w kształtowaniu charakterów odgrywało przekazywanie najmłodszym tradycji i dziejów rodzinnych. Dzieci dobrze wiedziały skąd ich ród.
Młody Andrzej letnie wakacje spędzał zawsze w Starym Sączu, rodzinnym mieście swojego ojca. Razem z dziadkiem Alojzym chodził na długie spacery. Gdy był starszy sam wypuszczał się także na mniej lub bardziej dalekie wyprawy. Nie zapominał o obowiązkach – pomagał w codziennych obowiązkach domowych i żniwach. Służył także do mszy świętej w kościele sióstr klarysek. Było to rodzinna tradycją. Wcześniej podobne funkcje pełnili tu jego ojciec i wujkowie.
Był bardzo obowiązkowy i odpowiedzialny. To także wpoili mu rodzice. Takim zresztą pozostał do dzisiaj. Potwierdzają to między, innymi dzielący z nim pasję do górskich wędrówek koledzy. „Kiedy jesteś z Andrzejem w górach, masz takie poczucie bezpieczeństwa jak nigdzie indziej” – podkreśla jeden z przyjaciół obecnego prezydenta.

Obraz
© Facebook.com/Andrzej Duda - Prezydent Najjaśniejszej RP

Ojciec i matka - najlepsi przyjaciele
Jan Duda tak tłumaczy tę cechę syna: „Od dziecka byliśmy przyjaciółm, bo moim celem jako rodzica nie było wychowanie dzieci, ale pomaganie im w samodzielnym wychowywaniu. Dzięki temu Andrzej zawsze był odpowiedzialny, w myśl zasady, że niewolnik musi mieć stróża, a człowiek wolny ma stróża w sobie. Dlatego największy wpływ, jaki miałem na niego, dotyczył przekazania zasad”.
Więź łącząca syna z ojcem jest silna i nienaruszona do dzisiaj.

Ojciec to mój przyjaciel i najlepszy doradca
Andrzej Duda

Silne związki łączą go także z rodziną matki. Rodziny, podobnie jak Dudowie, bardzo religijnej i patriotycznej. Przodkowie pani Janiny dobrze zasłużyli się ojczyźnie, walcząc między innymi w powstaniach listopadowym i styczniowym. Zapłacili za to życiem i własnym majątkiem.
Nikodem Milewski, dziadek przyszłego prezydenta, brał udział w wojnie z bolszewikami w roku 1920, a jego brat był partyzantem w czasie II wojny światowej. Syn Nikodema, Lech, jako szesnastolatek trafił do Powstania Warszawskiego.

Najbardziej brakuje im wspólnych obiadów
Rodzice prezydenta są dumni ze swoich przodków. Są także dumni z syna. Żałują tylko, że życie ich rodziny tak bardzo zmieniło się po wyborach. „Najbardziej brakuje nam wspólnych niedzielnych obiadów” – powiedzieli w trakcie spotkania z mieszkańcami Nowego Sącza (cytat za portalem fronda.pl). Gdy już się spotkają, nie rozmawiają o polityce. „Chcemy z nim pobyć, jak rodzice z synem” – wyznali.

Obraz
© Forum

Cały czas pamiętają o nim także w modlitwach. „Modlę się za niego i za tych, którzy go wspierają. Ale modlę się też za tych, którzy są przeciw nam. Modlę się za naszych wrogów. Kiedy się za nich modlimy, to oni nie są naszymi wrogami. Kiedy modlimy się za swoich wrogów, to modlitwą zwyciężamy. Wiemy też, że wielu Polaków modli się za naszego syna. To bardzo jego i nas umacnia” – powiedziała Janina Milewska-Duda.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (570)