Rodzinne dramaty na plaży. Dzieci, które wstydzą się rodziców
Justyna jest mamą dwóch nastolatków. Chłopcy w tym roku powiedzieli, że na plaży ma się od nich trzymać z daleka. Powód? Dodatkowe kilogramy matki. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji podpowiada psycholog dziecięca, Aleksandra Piotrowska.
24.07.2020 15:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wakacje nad morzem to tradycja w rodzinie Justyny. Odkąd została mamą, co roku jeździ z dziećmi na plażę. - Moje dzieciństwo nie było różowe. Nad morzem byłam z rodzicami raz. Więc postanowiłam, że gdy założę własną rodzinę, będę robić co w mojej mocy, żeby moje dzieci miały piękne wakacyjne wspomnienia. A jak lato, to morze. Najpierw jeździliśmy nad Bałtyk, potem zagraniczne plaże. Od dwóch lat znów jesteśmy w Polsce, żeby chłopcy mogli spotykać się ze znajomymi, którzy też jeżdżą na Hel - tłumaczy Justyna.
Gruba matka to obciach
Ale tegoroczne wakacje nie były dla niej najprzyjemniejsze. Synowie Justyny mają teraz 15 i 14 lat. - Cholernie trudny wiek. Nic nie może cię przygotować na nastoletnie wybuchy i humory - mówi pogodnie Justyna. Ale gdy zaczyna opowiadać mi o tym, co usłyszała od swoich synów tydzień temu, głos jej się łamie.
- Drugiego dnia pobytu nad morzem usłyszałam od moich synów, że mam się z nimi nie pokazywać na plaży. Jestem gruba i "to dla nich obciach". To było jak "plaskacz" w policzek. Jeszcze rok temu było marudzenie, że nie siedzę z nimi w wodzie non stop, a teraz mam się trzymać z daleka, bo koledzy się śmieją - Justyna ze smutku przechodzi w złość.
- Wiesz, mam trochę dodatkowych kilogramów. Ale daleko mi do matki z "Co gryzie Gilberta Grape’a", której zwłoki po śmierci trzeba by wyciągać z domu dźwigiem - Justyna mówi sarkastycznie.
Każda "nietypowa" matka to też obciach?
Pierwsza reakcja matki to smutek. Potem przyszła złość. - Zaczęłam się zastanawiać, co za strasznych kolegów mają moi synowie, skoro uważają, że to obciach mieć grubą matkę. Mało brakowało, a rzuciłabym tekstem, że skoro tak, to zawijamy się do domu, bo ewidentnie ich koledzy mają na chłopaków zły wpływ - wspomina kobieta. Dopiero rozmowa z innymi matkami rzuciła światło na sprawę.
- Jedna z mam, fenomenalnie zgrabna kobieta, która w młodości startowała w zawodach pływackich, usłyszała od swojej córki, że powinna się pogodzić z tym, że ma już 44 lata i nie może paradować w krótkich sukienkach i skąpym bikini. No nie dogodzisz gówniarzom - Justyna śmieje się do słuchawki.
Naturalny etap w rozwoju, choć denerwujący
Postanawiam skonsultować się z psychologiem dziecięcym. Aleksandra Piotrowska niejeden przypadek w życiu widziała, na nastolatkach zna się jak nikt inny. No i potrafi zachować spokój w obliczu największych katastrof. I właśnie spokój zaleca w tej sytuacji.
- Potworne potrafią być te nastolatki, prawda? - mówi z przymrużeniem oka. - Ale pamiętajmy, że ta potworność, te komentarze dotyczące wyglądu rodziców, ich zachowania, tego, jak się ubierają, jaką mają fryzurę, to kontestowanie absolutnie wszystkiego, to naturalny etap w rozwoju. Zaczyna się we wczesnej adolescencji, czyli u chłopców to 14-15 rok życia, u dziewczynek 13, a nawet 12. I jest to nieuchronne. I absolutnie nie świadczy o tym, że wychowaliśmy niewrażliwego, nieempatycznego człowieka. Wręcz przeciwnie. Jak zaczyna się krytykowanie wszystkiego, to znak, że mamy w domu nastolatka, który z reguły rozwija się prawidłowo - mówi psycholog.
Rozwój rozwojem, ale to przecież strasznie przykre usłyszeć słowa: "Jesteś za gruba" od swojego dziecka. - Tak, to przykre. Niestety, najpewniej nie są to pierwsze i ostatnie przykre słowa, jakie dziecko nam powie - mówi rzeczowo ekspertka.
- Cóż mogę poradzić? Po pierwsze, zachować spokój. Można oczywiście o sprawie porozmawiać, ale bez żalu, bez agresji, bez obarczania dziecka naszą reakcją. I powiem od razu, taka rozmowa zapewne niewiele zmieni. Ten etap trzeba po prostu przejść - zaleca psycholog i dodaje, że jeśli dziecko domaga się, by rodzic nie siedział z nim na plaży, to spróbujmy się do tego zastosować.
- Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa. Ale jeśli usiądziemy kilka metrów dalej od nastolatka i jego koleżanek i kolegów, nikomu krzywda się nie stanie. A dziecko, jak będzie czegoś potrzebowało, samo do nas przyjdzie - mówi Piotrowska i żartobliwie daje jeszcze jedną wskazówkę.
Dziejowa sprawiedliwość każdego dopadnie
- Można też w takiej sytuacji wrócić do własnego dzieciństwa i przypomnieć sobie wszystkie sytuacje, kiedy to my mówiliśmy rodzicom okropne rzeczy. Ja tu widzę pewną dziejową sprawiedliwość - mówi ze śmiechem Aleksandra Piotrowska.
O dziejowej sprawiedliwości mówi mi też Malwina. Ma 38 lat. Jej córka właśnie skończyła 13 i podczas ostatniej wyprawy na zakupy usłyszała od dziewczynki, co ta naprawdę myśli o wyglądzie mamy.
Zobacz także
- No cóż, usłyszałam, że nie jestem już nastolatką i czas chyba przerzucić się z szortów na bermudy. Tyle że Zosia nie powiedziała tego tak delikatnie - Malwinie ten tekst córki przypomniał wszystkie uwagi, jakie sama kierowała pod adresem swojej mamy lata temu.
- Boże, teraz widzę, że byłam strasznie wredna! Moja mama jest ze wsi. Urodziła mnie późno, jako ostatnie dziecko. Powiedzmy sobie szczerze, nie mieściła się w medialnym kanonie piękna. Nie goliła pach, nosiła okropną trwałą i zawsze miała rozmazany, niebieski cień na powiekach. Jak ja ją krytykowałam! Jak się wstydziłam, gdy odbierała mnie czasem ze szkoły albo gdy jechała na wycieczkę jako opiekun. No to teraz mam za swoje - mówi Malwina.
Aleksandra Piotrowska dodaje, że wygląd rodziców to niejedyna rzecz, której wstydzą się nastolatki. - Mogą się wstydzić wieku, poglądów, starego samochodu czy tego, jak rodzic prezentuje się w mediach społecznościowych. No niestety, kiedy mamy nastolatka w domu, trzeba się liczyć z tym, że opinia grupy rówieśniczej jest dla niego bardzo ważna, a "obciach" czy "siara", jaką przynoszą rodzice, to przedmiot największych lęków. Co mogę poradzić? Cierpliwość i powtarzanie jak mantrę "to też przeminie" - kwituje ekspertka.
I to ostatnie zdanie to dla mnie kwintesencja rodzicielstwa. Czekasz na kolejne etapy, a potem modlisz się, żeby już się skończyły. W sumie to trochę jak z wakacjami nad polskim morzem. Czekasz na nie w nadziei, że to będą wakacje życia, a okazuje się, że przez cały tydzień leje. Ale po latach i tak wspominasz je z rozrzewnieniem.