"Schudnij, a nie płaczesz". Ewa Zakrzewska pokazuje, jak wygląda body shaming po polsku
Nienawiść w Polsce ma się dobrze. W Światowym Dniu Walki z Depresją Ewa Zakrzewska, modelka plus size i influencerka, pokazuje, z czym musi się mierzyć każdego dnia. Wiadomości, jakie dostaje, są obrzydliwe.
Ewa Zakrzewska, modelka, influencerka, była jurorką w programie "Supermodelka plus size". Prowadzi blog Ewokracja, działa na Facebooku i Instagramie, nagrywa filmy na YouTubie. To jedna z tych dziewczyn, która pokazuje, jak wygląda ciałopozytywność w praktyce. Jej obecność w mediach to jeden z niewielu przykładów reprezentacji osób o wyglądzie innym niż ten standardowy, lansowany przez kolorowe magazyny i hollywoodzkie seriale.
Zakrzewska jest pewna siebie, odważna i zmysłowa. Pokazuje swoje ciało, bawi się modą i zachęca do tego inne kobiety, bez względu na rozmiar. Nie przeprasza, że żyje i nie deklaruje, że jej ciało to tylko moment przejściowy, że zaraz podporządkuje się wymaganiom kultury diety i przejdzie "spektakularną metamorfozę". I to niesamowicie wkurza ludzi przyzwyczajonych do tego standardowego kanonu piękna.
Fat shaming i obrzydliwe komentarze pod adresem Ewy Zakrzewskiej
W niedzielę 23 lutego, gdy przypadał Światowy Dzień Walki z Depresją, Zakrzewska pokazała kilka wiadomości, jakie otrzymała od internetowych trolli. Ocenzurowała wulgaryzmy, ale nawet po tym zabiegu treść tych wiadomości jest przerażająca. Wylewa się z nich nienawiść i pogarda dla drugiego człowieka. "Wk...ją mnie grubi ludzie", pisze jeden z komentatorów. "Ciekawe czy taki dzik jak na obrazku też przenosi ASF", wtóruje inny. A to i tak jedne z łagodniejszych komentarzy. W innych Ewa zachęcana jest do samobójstwa.
Zakrzewska jest silna. Ale nawet ona nie jest w stanie znieść takiej ilości hejtu. W komentarzu pod zdjęciem, jakie opublikowała na Facebooku, napisała: "Body shaming po polsku. Jeden z komentujących by mnie zaj€&@ł, gdybym była w zasięgu jego ręki. Inny sugeruje, że powinnam się powiesić. Tych zachowań się w Polsce nie piętnuje, a lajkuje. Przecież wolność słowa i tylko prawda...".
Pod postem rozgorzała dyskusja. Niektórzy z fanów Ewy, zapewne w dobrzej wierze, radzili jej, by zmieniła swój wygląd, żeby "pokazać hejterom". Zakrzewska nie zostawiła tego bez komentarza. "Niesamowite, że są ludzie, którzy radzą mi się zmienić, to 'tamtym pokażę'. Powiedz to ludziom, którzy też spotykają się z body shamingiem np. z powodu niedowagi, łuszczycy, niepełnosprawności. Czy w tym kraju przestanie się w końcu traktować ludzi, którzy praktykują body shaming, jako niosących prawdę tylko w niewysublimowany sposób? Tak, zmieńmy się wszyscy, tak by nikomu w oczy się nie rzucać. Obudźcie się, cholera, bo dzieci i dorośli UŻYWAJĄ SZNURÓW!".
Kto pisze te obrzydliwe, pełne hejtu posty? "Normalni ludzie", ojcowie i matki, nasi sąsiedzi, nauczyciele, szefowie. Bo pogarda dla innych to standard w dzisiejszych czasach. Zasłaniając się "wolnością słowa", obrażamy innych, nawołujemy do nienawiści. Co bardziej bezczelni twierdzą, że robią to dla dobra obrażanej osoby. Bo a nuż mężczyzna czy kobieta z nadwagą nie wiedzą, że ją mają.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl