Blisko ludziIrena Wielocha to seniorka z powerem. Ma 68 lat, trenuje pięć razy w tygodniu, trzyma dietę

Irena Wielocha to seniorka z powerem. Ma 68 lat, trenuje pięć razy w tygodniu, trzyma dietę

Irena Wielocha, w sieci znana jako Kobieta Zawsze Młoda, pokazuje, że chcieć, to móc. Ma 68 lat, za sobą ogromną metamorfozę, zmianę stylu życia, sposobu myślenia. Przed sobą ma za to jedno marzenie. Chce być młoda.

Irena Wielocha to seniorka z powerem. Ma 68 lat, trenuje pięć razy w tygodniu, trzyma dietę
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Aleksandra Sokołowska

Aleksandra Sokołowska, WP Kobieta: Kim jest Kobieta Zawsze Młoda?

Irena Wielocha: Siebie postrzegam jako kobietę wiecznie młodą (śmiech). Mam takie marzenie, ale nie kończy się to na marzeniu, a na realizacji. Próbuję robić wszystko na przekór starości. Kiedyś byłam gruba, brzydka, stara i leniwa, to mnie zmobilizowało do działania. Nie chciałam taka być. Patrzyłam w lustro i to mi się nie podobało. Udało mi się, ale u mnie to kwestia charakteru. Jestem uparta i konsekwentna. Wiem, że jak coś się złego dzieje się z człowiekiem, to trzeba zawalczyć. To jest moja walka o młodość, ja chcę ją zatrzymać. Jak człowiek zaczyna widzieć zmarszczki, to zaczyna działać. Radykalnie i zdecydowanie. Sport pozwala zadbać o siebie od wewnątrz. Ja to odkryłam na starość.

Schudła pani 24 kg. Odzyskała kondycję, energię i figurę. Jak zaczęła się przemiana?

Zaczęłam inaczej jeść i uprawiać sport. Na początku nie chciałam nic zmienić, chciałam żyć życiem, które miałam, ale nie mogłam. Byłam za tęga, słaba, bez energii. Nawet wyjście do ludzi sprawiało mi problem: pupa za duża, sukienka za wąska. Jak miałam gdzieś iść, to myślałam: w co ja się ubiorę? Ale przecież to głupie. Zaczęłam żyć nienormalnie, dlatego postanowiłam, że trzeba coś z tym zrobić, bo mnie to trzymało w napięciu. Teraz kiedy jestem dwa dni bez treningu, zaraz mam wyrzuty sumienia. Ludzie odpuszczają, dwa dni przechodzą w dwa miesiące i to już nie jest dobre.

To co pani trenuje?

Trenuję 5 razy w tygodniu, to dla mnie podstawa. W wolnym czasie jeżdżę na rowerze, chodzę na szybkie spacery – to co mogę, to robię. Muszę też patrzeć na swój wiek, żeby sobie nie zaszkodzić. Przez pandemię treningi robię w domu. Jeden z moich trenerów wysyłał mi treningi trzy razy w tygodniu. To było świetne, musiałam zrobić ten trening, bo wyszłabym na leniwą przed nim. W dni wolne od treningu rozpisanego przez trenera robiłam ćwiczenia brzucha. Dla mnie one są bardzo ważne.

Trenuję z dwoma trenerami. Jeden jest od crossfitu, drugi zajmuje się treningiem metabolicznym. To jest specjalny program dla osób, które chcą schudnąć. Jak zaczęłam ćwiczyć te zestawy, po pewnym czasie ważyłam 49 kg! Trening metaboliczny to nic innego, jak ćwiczenia z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała. Są bardzo ciężkie, wyczerpujące. Przerwą jest tam np. bieg bokserski. Po pewnym czasie, kiedy odzyskałam już kondycję dzięki tym ćwiczeniom, chciałam poznać coś nowego. Zapisałam się na crossfit i chodzę dwa razy w tygodniu.

Na sali treningowej są też seniorzy?

Są, ale niewielu. Ja sama wolę trenować z ludźmi młodszymi, wtedy nie czuję się seniorem, i mam lepszą motywację. Nie chcę być seniorem.

Pięć razy w tygodniu to sporo. Zdarzają się takie dni, że po prostu się pani nie chce stawić na treningu? Odpuszcza pani wtedy?

Nie pamiętam, żeby mi się nie chciało. Chyba, że jestem chora, to wtedy odpuszczam, bo po prostu nie mam siły. Nie muszę się też motywować do treningu. Dziwię się, że przychodzą młode dziewczyny i mówią, że im się nie chce. Trening jest dla mnie jak mycie zębów. Robię go, bo tak ma być. Ja straciłam 24 kg. To jest dla mnie motywacja. Jak sobie myślę, że miałabym wrócić do tęgiej sylwetki, to dziękuję. Przez treningi odbudowałam swoje ciało, poradziłam sobie ze skórą, która nie była napięta. Teraz uważam, że moje ciało jest fajne.

Sporo osób, które walczą o swoją sylwetkę, obsesyjnie pilnuje wagi. Te cyferki są dla nich bardzo ważne. Czy pani też tak ma?

Teraz nie kieruję się wagą, ważę się kontrolnie. Nie chudnie się od razu. Same ćwiczenia, bez diety nic nie dadzą. W moim przypadku waga zaczęła się zmieniać po pół roku stosowania diety. A raczej zmianie sposobu odżywiania się. Wtedy te cyferki szybko zaczęły spadać: kilogram w tydzień. Sukces gwarantuje dopiero połączenie diety i treningu. Jak zaczęłam chudnąć, to zaczęło mi się to podobać.

Chodzi pani na siłownię. Jak reagują inni, kiedy widzą 68-letnią kobietę, która robi burpees i wykroki z kettelbelem?

Jak zaczęłam chodzić na siłownię, panowie dziwnie na mnie patrzyli: jak na grubszą, starszą panią. Gdy zaczęłam chudnąć, wtedy nabrali do mnie szacunku. Byłam już postrzegana inaczej. Teraz ludzie na siłowni różnie na mnie reagują. Niektórzy patrzą na mnie dziwnie, ale głównie spotykam się z dużym szacunkiem. Młodzi ludzie mówią, że są zbudowani, widząc mnie w akcji. Na siłowni każdy mi się kłania.

Czy spotkała się pani kiedyś z negatywnymi komentarzami?

Głównie w mediach społecznościowych. Pod moimi postami na Instagramie pojawiają się komentarze, że jestem siwa, że wyglądam na starą, że ćwiczenia mnie zmęczyły... Ale nie przejmuję się tym. Grzecznie odpowiadam, nie usuwam takich komentarzy. Jestem ciekawa, jak inni zareagują na te opinie. Jednak większość osób reaguje na moją działalność bardzo dobrze. Zauważyłam też, że często młode osoby oceniają mnie pozytywnie, a starsze negatywnie. To zwykła kobieca zazdrość, wydaje mi się, że tak dowartościują się panie.

Ma pani męża, dorosłe dzieci. Jak oni podchodzą do tej działalności? Nie każdy senior nagrywa InstaStory i chodzi na crossfit.

Z tym było różnie. Na początku, gdy zaczęły się mną interesować media, mąż źle reagował. Nie chciał żyć na świeczniku, zapraszać mediów do domu. To się zmieniło podczas kręcenia reportażu dla jednej ze stacji telewizyjnych. Niechętnie wziął w nim udział i wtedy mu się spodobało. Mąż jest zazdrosny o to, że ja jestem na świeczniku (śmiech).

W działalności w social mediach wspiera mnie synowa i dzieci. Kiedy chciałam zarabiać na Instagramie, mój mąż mi mówił: "po co ci pieniądze, ja ci je dam”. Ale dostać od męża pieniądze, to nie sztuka. Zarabiać pieniądze to jest wyzwanie. Ja chcę być z mężem na równi, a niezależność finansowa mi na to pozwala.

Dieta to podstawa metamorfozy. Z czego trzeba było zrezygnować?

Zaczęłam jeść intuicyjnie. Po roku stosowania tego planu już wiedziałam, co powinnam, czego nie. Lubię swoje połączenia, jem dużo surowych warzyw. Mój mąż też zeszczuplał na "mojej" diecie i to aż 16 kg. Nie jem wieprzowiny, masła, białego sera, nie piję mleka, chyba, że kozie do płatków owsianych.

A słodycze pani je?
Jem, ale ograniczam. Lubię śliwki w czekoladzie i piernik, który sama upiekę. Jest to najdroższy piernik na świecie, bo na miodzie, ale jest pyszny. Czekoladę gorzką i daktyle też jem. Nie można sobie wszystkiego odmawiać, bo to źle dział na psychikę.

Zobacz także: Siłaczki odc. 6. Cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (133)