Romanse w pracy? To kobiety inicjują je częściej
Kobiety zdradzają w pracy. Aż 65 proc. z tych, które mają na koncie skok w bok, swoich kochanków poznało w pracy – wynika z badań przeprowadzonych przez portal dla szukających miłosnych przygód Victoria Milan. To głównie panie w sztywnych garsonkach. Pozornie chłodne, pozornie przestrzegające firmowych reguł.
05.11.2016 | aktual.: 12.06.2018 14:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika: Pracujemy razem w średniej wielkości korporacji. On jest ode mnie o 11 lat starszy, na kierowniczym stanowisku. Ja dla niego czasem robiłam jakieś opinie – opowiada kobieta. Jest szczupłą, atrakcyjną szatynką z rodzaju tych, o których mówi się, że mogłaby mieć każdego. Tyle, że od czasu pewnej firmowej imprezy chciała tylko Pawła.
– Najpierw rozmowa, zaproszenie do tańca, błysk i to coś, co powoduje, że świat się zatrzymał. Zaproponowałam spacer, żeby móc porozmawiać w spokoju. Kiedy weszliśmy do szatni po kurtki, doskoczył do mnie i zaczął mnie całować – wspomina.
– Wyszliśmy, a on nie przestawał mnie przytulać. Było cudownie, bardzo potrzebowałam wtedy prawdziwego mężczyzny. U jego boku czułam się niesamowicie bezpiecznie. Miałam wtedy faceta, a on żonę – opowiada.
Ich romans trwał kilka tygodni. – Spotykaliśmy się, w pracy często przesiadywałam u niego w gabinecie, całowaliśmy się po kątach. Było cudownie, mówił, że chce ze mną być już do końca życia, że się rozwiedzie. Przespaliśmy się ze sobą. Dowiedziała się o mnie żona, zrobiła awanturę w firmie. Romans się skończył, do dziś obgadują mnie po kątach – kończy swoją historię kobieta.
Zdrada, choć społecznie potępiana, jest wpisana w życie tak jak miłość. I wbrew pozorom zdarza się dość często. Z badań dotyczących ryzykownych zachowań Polaków, przeprowadzonych w tym roku przez Centrum Profilaktyki Społecznej w Warszawie, wynika, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy pozamałżeńskie kontakty seksualne miał aż co czwarty badany. W każdym razie tyle osób się do nich przyznało, bo eksperci twierdzą, że dane są zaniżone. Zwłaszcza w przypadku kobiet, które wstydzą przyznać się otwarcie do zdrady, obawiając się społecznego ostracyzmu.
– Ludzie wchodzą w tego typu relacje w pracy z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że spędzają w firmach tak dużo czasu, że często czują się bardziej emocjonalnie związani z niektórymi współpracownikami niż z partnerami. Wiele osób nie potrafi też odróżnić stresu towarzyszącego pracy od napięcia seksualnego– tłumaczy prof. Zbigniew Izdebski, pedagog i seksuolog.
– Są też osoby, które co prawda nie podejmują współżycia w firmie, ale rozładowują napięcie poprzez masturbację w firmowej toalecie – dodaje ekspert.
Z przeprowadzonych przez niego badań wynika, że seks w miejscu pracy uprawia 10.9 proc. Polaków, a 17 proc. robi to w firmowej toalecie.
Ale jest jeszcze trzeci powód skłaniający pracowników do firmowych romansów: wygoda. I nie chodzi bynajmniej o warunki, w jakich uprawia się seks. Bo choć obmacywanie się w toalecie, szafce na mopy czy podziemnym parkingu z pewnością może być ekscytujące, to na pewno niezbyt komfortowe. Tyle, że jest na miejscu.
A po pracy ludzie często nie mają już siły ani czasu na wychodzenie z domu, by kogoś poznać. Poza tym praca przy wspólnym projekcie, wspólne cele i patrzenie w tym samym kierunku bardzo zbliżają ludzi.
Seksowi ze współpracownikiem sprzyjają zwłaszcza imprezy integracyjne, gdzie alkohol i poluzowanie powoduje, że pracownicy chętniej łączą się w mniej lub bardziej trwałe pary.
Seks między piętrami
Badania CPS pokazują, że niemal co piąta osoba romansowała ze swoim bliskim współpracownikiem. I najchętniej na skoki w bok decydowały się osoby pracujące w korporacjach. Aż 39 proc. ankietowanych pracujących w takich firmach przyznało się, że utrzymywało pozamałżeńskie kontakty seksualne w ciągu ostatniego roku.
– Korporacje sprzyjają nawiązywaniu przypadkowych kontaktów seksualnych. Pracuje w nich wielu singli otwartych na tego typu relacje. Nawet jeśli ktoś jest w związku, to bardzo często mieszka zupełnie w innym miejscu, a nawet mieście, niż jego stały partner. A to powoduje, że chętniej umawia się z koleżanką czy kolegą z pracy na seks – wyjaśnia prof. Izdebski.
Ogromnym ułatwieniem dla szukających miłosnych przygód są dziś aplikacje randkowe. – Nagromadzenie w jednym miejscu dużej liczby firm powoduje, że wchodząc na Tindera widać, że osoba chętna na seks jest na przykład sto metrów dalej albo piętro wyżej czy niżej. I tak gospodarują wówczas swoim czasem, by się spotkać, uprawiać seks, a czasami iść razem na lunch. Wspólny posiłek to jednak rzadkość – mówi Izdebski. I dodaje, że pracując w jednym miejscu i korzystając z tego typu aplikacji osoby co 2-3 miesiące ponownie trafiają na siebie na firmowych klatkach, dachach czy parkingach na seks. Tyle, że w międzyczasie każda z nich miała już kilku innych partnerów. – Coraz rzadziej umawiają się z wyprzedzeniem, bo nie wiadomo, kiedy kto będzie miał czas – wyjaśnia ten mechanizm seksuolog.
Ale taki luz w seksie może też odbić się czkawką. Prof. Izdebski opowiada o pacjencie, szefie rekrutacji w dużej firmie, który mając wolną godzinę przed zaplanowanymi rozmowami kwalifikacyjnymi zdecydował się wykorzystać ją na małą przygodę. Partnerkę znalazł przez aplikację. To był szybki numerek. Niestety, okazało się, że była to kobieta, która aplikowała do pracy w jego firmie. Nie mógł jej zatrudnić, bo miała za niskie kwalifikacje. Ale też nie chciał, by dostała stanowisko za seks. Z drugiej strony było mu głupio, więc polecił ją do pracy w innej firmie, gdzie została przyjęta.
W trudnej sytuacji znalazł się także Marek, przedstawiciel handlowy. Jeżdżąc dużo po Polsce nie raz korzystał z usług przydrożnych prostytutek. Czasami dwukrotnie w ciągu jednego dnia. – Ale kiedyś jadąc na spotkanie w centrali firmy nie mogłem znaleźć po drodze żadnej, która by mnie zakręciła. Poszukałem w internecie. Umówiłem się na seks w lesie pod miastem. Wszystko trwało chwilę, bo oboje spieszyliśmy się na spotkania. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jechaliśmy na to samo. Była moją nową panią dyrektor – opowiada.
Dla Marka ta przygoda była tak krępująca, że na drugi dzień złożył wypowiedzenie. – Nowa dyrektor mnie nie zatrzymywała – dodaje były handlowiec.
Kochliwa jak finansistka
Ankieterzy Victoria Milan, do firmowych romansów najbardziej ciągnie finansistów. Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa? Niezupełnie. – Banki otwarte są do późna. Taki pracownik często wraca do domu nawet około godziny 20 – stej. Nie ma zbyt wiele czasu na życie prywatne, na bliskość z partnerem czy szukanie kogoś poza biurem. Wygrywa proza życia – tłumaczy prof. Izdebski.
Także z powodu długiej nieobecności w domu większe duże skłonności do romansów obserwuje się także w lotnictwie, wśród przedstawicieli branży medycznej, biznesmenów i sportowców. Rzadziej decydują się na nie przedstawiciele wolnych zawodów, pracownicy nocnych klubów oraz prawnicy.
Lubimy myśleć stereotypami. A one mówią, że to mężczyźni, zwłaszcza ci na wysokich stanowiskach lubią mamić swoje podwładne obietnicami awansu na społecznej drabinie czy w firmie. Romans w pracy to w powszechnym przekonaniu powtórka z historii Bill Clinton – Monika Lewinsky.
Ale reguł nie ma, bo równie często zdradę inicjują mężczyźni jak i kobiety. – Zauważyłam, że „rękę po cudze” chętniej wyciągamy właśnie my. Ja też tak zrobiłam – mówi Marta i kompletnie się tego nie wstydzi, choć sama na męża i dwójkę dzieci. Jest księgową w dużej firmie produkującej tzw. dobra szybko zbywalne. – Nauczyłam się, że wszystko jest fast. I tak też tak chcę żyć – tłumaczy. Ale za seksem z pracującym w dziale obok Marcinem musiała się nachodzić przeszło trzy miesiące. Bo on, chociaż chciał, nie mógł się przełamać do skoku w bok. – Mówił, że kocha żonę. Ale mnie przecież nie chodziło o ślub i gromadę dzieci, a jedynie o seks – opowiada.
W końcu udało jej się dopiąć swego. Ustalili, że zrobią to tylko raz. Przespali się ze sobą miesiąc temu, w hotelu. – Mam jednak cały czas nadzieję, że namówię go na powtórkę, bo naprawdę było fantastycznie. Może uda mi się go skusić? Ostatnio mam wrażenie, że powoli się łamie – tłumaczy Marta.
Dlaczego zdradza męża? – Brakuje mi dobrego seksu. Mój mąż jest świetnym partnerem i doskonałym ojcem, ale w łóżku radzi sobie średnio. Nie chcę rezygnować z tego małżeństwa dla zwykłego p....nia, ale bez seksu też nie zamierzam żyć – tłumaczy kobieta.
Zdaniem prof. Izdebskiego, przypadek Marty nie jest odosobniony. Coraz częściej to właśnie kobieta się przymila, rzuca pociągające spojrzenia lub mówi wprost, czego oczekuje. – Niektórzy mężczyźni mają coraz większy problem z tym, że niezręcznie im odmówić. Wydaje im się, że prawdziwy mężczyzna nie przepuszcza okazji, która sama wchodzi mu w ręce. I nawet jeśli nie ma na taki seks ochoty, to się na niego godzi, bo po prostu jest zbyt mało asertywny – wyjaśnia prof. Izdebski.
Kobiety chętniej inicjują takie kontakty, rzadziej też chcą z nich rezygnować. Badania pokazują, że więcej niż co dziesiąta osoba przyznała się, że od miesięcy prowadzi podwójne życie. Prof. Izdebski zwraca uwagę na to, że kobiety patrzą na takie związki długofalowo. I nawet jeśli początkowo obie strony umawiają się tylko na seks, to z biegiem czasu częściej niż mężczyźni zaczynają się w nie angażować. I zdarza się, że takie biurowe romanse przeradzają się w długotrwałe związki.
Częściej jednak się kończą. Porzuceni mężczyźni chętniej próbują swoje byłe partnerki przekonać obietnicą jakiegoś zysku. Tłumaczą, że seks z nimi im się opłaca. Z kolei porzucone kobiety unoszą się honorem. Dumnie pokazują swoim byłym kochankom co stracili.