Rusza Maraton Pisania Listów Amnesty International
Już od 6 do 14 grudnia w całej Polsce będzie można pomóc osobom narażonym na łamanie praw człowieka na całym świecie. Wystarczy przyjść na Maraton Pisania Listów organizowany przez Amnesty International.
05.12.2014 | aktual.: 05.12.2014 12:12
Już od 6 do 16 grudnia w całej Polsce będzie można pomóc osobom narażonym na łamanie praw człowieka na całym świecie. Wystarczy przyjść na Maraton Pisania Listów organizowany przez Amnesty International.
W tym roku miliony osób na całym świecie przyłączą się do Maratonu Pisania Listów Amnesty International – największej globalnej akcji w obronie praw człowieka. Podczas tegorocznego Maratonu Pisania Listów można będzie podjąć działanie w obronie 11 osób, o których wiadomo, że listy mogą wpłynąć na poprawę ich losu.
Aktywistka Liu Ping z Chin, Daniel Quintero, uczestnik antyrządowych demonstracji w Wenezueli, Chelsea Manning ze Stanów Zjednoczonych, która przekazywała rządowe materiały niejawne serwisowi Wikileaks, to tylko trójka z nich.
Maraton Pisania Listów odbywa się co roku w okolicach 10 grudnia, kiedy świętujemy Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka. W tym roku Maraton Pisania Listów odbędzie się już po raz piętnasty – tym razem 13–14 grudnia. W czasie Maratonu przez 24 godziny powstają ręcznie pisane listy w obronie kilkunastu konkretnych osób lub grup osób, których prawa człowieka zostały złamane.
- Maraton Pisania Listów uosabia wszystko, czym Amnesty International jest – ludzi, którzy bezinteresownie pomagają innym osobom, niezależnie od tego, gdzie te się znajdują. To wydarzenie, które łączy miliony ludzi w dążeniu do zapewnienia sprawiedliwości mężczyznom, kobietom i dzieciom na całym świecie – powiedział Salil Shetty, Sekretarz Generalny Amnesty International. – Nasza akcja jest wielką demonstracją siły pokojowych protestów. Pojedynczy głos można stłumić, ale tysiące wypowiedzianych wspólnie będą usłyszane.
Co roku dzięki Maratonowi Pisania Listów udaje się realnie wpłynąć na poprawę sytuacji kilku bądź kilkunastu osób, których prawa człowieka zostały złamane. Po zeszłorocznej edycji cieszyliśmy się z uwolnienia Jebeura Mejri z Tunezji, Yorm Bophy z Kambodży, dwójki z więźniów sumienia z Placu Błotnego w Moskwie, w obronie których stawaliśmy. Udało nam się doprowadzić do skrócenia wyroków, poprawy warunków w więzieniu, zapewnienia bezpieczeństwa.
Yorm Bopha po uwolnieniu napisała: „Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili swój czas na pisanie listów do władz z żądaniem uwolnienia mnie. Cieszę się, wiedząc, że nie jesteśmy sami”
- Maraton Pisania Listów pokazał, że dzięki determinacji ludzi możliwa jest realna zmiana. Co roku nasi aktywiści i aktywistki wspierają osoby, których prawa są zagrożone. W 2014 roku jesteśmy zdeterminowani, by zmierzyć się z niesprawiedliwością i doprowadzić do zmiany w życiu Bohaterów i Bohaterek – dodał Salil Shetty.
Każdy kolejny list zwiększa szansę na poprawę sytuacji Bohatera bądź Bohaterki. W ubiegłym roku w ponad 400 miejscach w całej Polsce wspólnie napisaliśmy aż 214 427 ręcznie pisane listy. Jesteśmy przekonani, że dzięki zaangażowaniu i solidarności Polaków i Polek nie tylko kolejny raz pobijemy rekord, ale przyczynimy się do jeszcze większej poprawy sytuacji praw człowieka na świecie.
Szczegółowy opis sylwetek osób, w sprawie których będziemy w tym roku pisać, oraz miejsca, w których odbywa się Maraton Pisania Listów, można znaleźć na stronie www.amnesty.org.pl/maraton.
Kobiety i dziewczęta w Mkhondo (Republika Południowej Afryki)
Maria Shongwe jest południowoafrykańską działaczką organizacji pomagającej kobietom i dziewczętom żyjącym z HIV/AIDS. W przeszłości nieświadoma swoich praw ofiara przemocy seksualnej, dziś walczy o prawa innych.
Maria była pierwszą kobietą w małym miasteczku Amsterdam, która otwarcie przyznała się, że jest nosicielką wirusa HIV. Dzięki niej otwarto miejscową filię ogólnokrajowej organizacji Treatment Action Campaign, której celem jest upowszechnienie usług medycznych dla osób seropozytywnych.
Dzięki zdecydowanym działaniom Marii 50 osób, którym nie udało się uzyskać terapii ze strony państwowej służby zdrowia, mogło skorzystać z leczenia antyretrowirusowego (ART). Obecnie pracuje dla oddziału Treatment Action Campaign w gminie Mkhondo, gdzie poziom świadczonych usług medycznych jest jednym z najniższych w kraju. Tak opowiada o swoim życiu i pracy:
Przemoc
Urodziłam się w Suazi. Codzienna droga do szkoły i z powrotem do domu to było 70 kilometrów. Był wśród nas jeden mężczyzna, ktoś w rodzaju wujka. Pewnego dnia miał mnie podwieźć na lekcje na rowerze, ale jak tylko wjechaliśmy w las, zgwałcił mnie. To był mój pierwszy raz i od razu zaszłam w ciążę. Nic nie mogłam z tym zrobić, bo jeśli jesteś dziewczyną i powiesz o czymś takim rodzicom, to oni odpowiadają: „W takim razie na pewno się w nim zakochałaś”.
Prawo nie dla kobiet
Gdy dorosłam, wydano mnie za mąż tu. Gdy mąż zmarł, jego rodzina zabrała wszystko, nawet moje meble. Próbowałam walczyć o swoje w sądzie i poza nim. Potem zdecydowałam się na podjęcie kolejnego kroku – nie chciałam już słyszeć o tym, ze jakaś kobieta została wykorzystana, bo prawo nie dba o nas, kobiety. Rzuciłam wszystko i przeniosłam się do Amsterdamu.
„Tylko nie mów nikomu”
Rozmawiałam z jedną panią w przychodni i oznajmiłam jej, że jestem nosicielką HIV. Powiedziała mi: „Tylko nie mów nikomu”. Odpowiedziałam jej, że potrzebuję pomocy, bo nie wiem, jaki wpływ będzie miał wirus na moje ciało. Nie zrozumiała, o co mi chodzi.
Moja córka zaczęła chorować. Po sześciu miesiącach okazało się, że testy na HIV dają wynik pozytywny. W okolicy nie było żadnych lekarstw, poważnie chorowała i ostatecznie zmarła. Miała 19 lat.
Podejmując działanie
Zabrałam się za powoływanie grup wsparcia. Ludzie zaczęli mówić, że też są nosicielami wirusa, ale nigdzie nie można było dostać żadnego lekarstwa. Pojechałam do odległej o 56 kilometrów prywatnej kliniki Iswepe, gdzie porozmawiałam z pielęgniarką, która powiedziała mi, że mieszkańcy Amsterdamu mogą wziąć udział w programie leczenia, bo tutaj nie ma zapotrzebowania.
Nie było to jednak łatwe, bo nie mieliśmy pieniędzy na przejazdy. Część z osób przyjmujących lekarstwo nie może chodzić. Sprowadzałam ich wszystkich do mojego domu, póki nie poczuli się lepiej. Dbałam o nich. Krążyłam też od domu do domu. Nie dostawałam na to żadnych pieniędzy, robiłam to za darmo. Gdy trafiłam na kogoś chorego, to organizowałam mu terapię i zabierałam do przychodni. Teraz jestem już oficjalnie doradczynią kampanii przeciwko HIV/AIDS i dbam o filie Treatment Action Campaign w całej gminie Mkhondo.
Napisz list, zmień ich życie: wezwij władze RPA, by priorytetowo potraktowały zapewnienie kobietom i dziewczętom z gminy Mkhondo lepszej opieki medycznej. Jak pokazuje opowieść Marii, mieszkanki Mkhondo – zwłaszcza kobiety ciężarne i matki z małymi dziećmi – umierają, gdyż nie otrzymują niezbędnej opieki medycznej. Wiele z nich ma problemy z uzyskaniem informacji o środkach antykoncepcyjnych, nie potrafią też namówić swoich partnerów do używania prezerwatyw, ponieważ obawiają się przemocy. Skutkiem tego jest duża liczba niechcianych ciąż oraz podwyższone ryzyko zakażenia wirusem HIV. Pomóż kobietom z Mkhondo walczyć o ich prawa!
Patronat nad wydarzeniem objęli w tym roku: GW, PR1, WP.PL, KP, Evolutionmedia.net, Grey