Rzeczywistość w żłobkach i przedszkolach. "Nie da się opiekować dziećmi będąc w skafandrze"
Po weekendzie majowym żłobki i przedszkola dostały zielone światło na to, aby przyjąć podopiecznych. Ci rodzice, którzy zdecydowali się na posłanie dzieci do placówek i mieli taką możliwość, nie kryją ulgi. "Moja córka odżyła", "dziecko może biegać i spędzać czas z rówieśnikami bez maseczki na twarzy" – mówią w rozmowie z redakcją WP Kobieta.
15.05.2020 | aktual.: 15.05.2020 20:11
Żłobki i przedszkola mogą działać od 6 maja. Większość samorządów nie zdecydowała się na uruchomienie placówek dokładnie tego dnia. Między innymi w Warszawie dzieci pójdą do przedszkoli i żłobków publicznych od 18 maja. Rodzice już otrzymują wytyczne, w jaki sposób zorganizowano pracę i opiekę nad dziećmi. Każda placówka ma swoje indywidualne procedury rozpisane na podstawie wytycznych Głównego Inspektora Sanitarnego.
W jednostkach niepublicznych od kilku dni nauczyciele sprawują opiekę nad maluchami. Zapytaliśmy, jak wygląda nowa rzeczywistość i praca w stanie podwyższonego ryzyka.
"Do dyspozycji tylko kartki i kredki"
- 15 maja otrzymałam telefon z informacją, jak to ma wyglądać w przedszkolu mojej córeczki. Zabawki, książki, pluszaki mają być niedostępne dla dzieci. Do dyspozycji są natomiast kredki i kartki. Panie mają dzieciom czytać dużo książek oraz spędzać jak najwięcej czasu na powietrzu. Nie wiem jeszcze, jak to będzie działało w praktyce, rozważam posłanie dziecka do przedszkola, ale wstrzymuję się jeszcze z ostateczną decyzją – mówi Aleksandra Pabian, która mieszka w Warszawie.
Z kolei mama 4,5-letniej dziewczynki Małgorzata Szymeczko tłumaczy, że jej córeczka od kilku dni chodzi do niepublicznej placówki w Warszawie. Z piętnastoosobowej grupy dzieci na zajęcia uczęszcza pięć. – Przedszkole przygotowało procedury, zanim dzieci wróciły do zajęć. Podpisywaliśmy oświadczenia, wypełnialiśmy ankiety, dostaliśmy też zasady, jak funkcjonuje placówka. Uznałam, że jak teraz nie puszczę dziecka, to również przez najbliższy rok musiałabym je zostawić w domu, aby sytuacja się stuprocentowo unormowała – mówi kobieta. Dodaje, że wolała, aby jej córka była z rówieśnikami, niż całymi dniami siedziała przed telewizorem.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
– Na początku pandemii byłyśmy z córką u dziadków, gdzie był blisko las, córka mogła się wybiegać. W Warszawie siedzi w domu. W przedszkolu często wychodzą na plac zabaw, córka spędza czas z rówieśnikami bez maseczki na twarzy – tłumaczy Małgorzata Szymeczko. Zauważa również, że w przedszkolu jej córka "odżyła".
Na posłanie dziecka do przedszkola zdecydowała się także Natalia Kraska z Czaplinka (Zachodniopomorskie). Od 11 maja jej 5-letnia córka uczęszcza na zajęcia. - Na początku miałam wątpliwości, czy posłać córkę do przedszkola, ale argumentem "za" było to, że intensywnie szukam pracy i regularnie chodzę na rozmowy rekrutacyjne. Chciałam również mieć pewność, że jak znajdę posadę, córka będzie miała zapewnioną opiekę – mówi w rozmowie z WP Kobieta. Wyjaśnia, że przed przyjściem do przedszkola podpisywała m.in. oświadczenie, że jak dziecko w placówce zachoruje na koronawirusa, to ona nie będzie dochodziła swoich praw w sądzie.
"Nie dajmy się zwariować"
Pani Renata, opiekunka ze żłobka w Łęgowie, w woj. pomorskim, opowiada, że nie boi się pracować z dziećmi w obecnej sytuacji. - Pracujemy w przyłbicach i rękawiczkach. W żłobku usunięte zostały zabawki pluszowe, materiałowe. Opiekunki rozdają zabawki i nadzorują, aby dzieci się nimi nie wymieniały – opisuje. Zaznacza, że wszystkie wytyczne otrzymali rodzice i opiekunowie drogą mailową, a nauczyciele stosują się do narzuconego reżimu sanitarnego.
Pani Renata opiekuje się na razie trójką dzieci, ale już ma informację, że od czerwca więcej rodziców zadeklarowało powrót.
Joanna Krupnik, dyrektor przedszkola Kapitan Przygoda w Warszawie opisuje, że w jej placówce nie ma wymogu poruszania się w pomieszczeniu w masce i rękawiczkach. – Nauczycielki przed wejściem na salę zmieniają ubranie. Nie pracują w odzieży, w której przyjechały do pracy np. komunikacją miejską. W placówce nie mamy wymogu, aby nosić maseczki i rękawiczki w pomieszczeniu. Nie chodzimy też w kombinezonach. Często myjemy ręce i je dezynfekujemy. Nie dajmy się zwariować, nie da się opiekować dziećmi, będąc w skafandrze – ocenia.
Opisuje, że do placówki nie wchodzą osoby z zewnątrz. W korytarzu pozostawione są środki ochrony osobistej i płyn dezynfekcyjny. – Dzieci żegnają się z rodzicami i witają w przedsionku. W przedszkolu przebywają oprócz dzieci tylko nauczyciele i dyrekcja – podaje Krupnik. Podczas zabaw opiekunki również nie mają rękawiczek ochronnych, zakładają je, serwując posiłek. – Jedzenie jest dostarczane do przedszkola w podwójnych opakowaniach, które dezynfekujemy – tłumaczy.
Dyrektorka przedszkola podaje, że na bieżąco są dezynfekowane zabawki, stoliki, krzesełka, a dzieciom jest mierzona temperatura trzy razy dziennie. - Jeżeli dziecku utrzymuje się podwyższona temperatura, rodzic ma obowiązek w trybie natychmiastowym je odebrać. Na czas oczekiwania dziecko jest izolowane. Nauczyciel opiekujący się dzieckiem zabezpiecza się w środki ochrony osobistej i zakłada fartuch – mówi Joanna Krupnik. Na pytanie, czy nauczycielki zachowują dystans, dyrektorka odpowiada, że jeżeli dziecko potrzebuje bliskości i przytulenia, starają się to zapewnić.
Od 18 maja, w Warszawie żłobki i przedszkola będą otwarte
Na podstawie przeprowadzonych przez miasto ankiet, wśród ponad 70 tys. rodzin chęć oddania dzieci do przedszkoli zgłosiło 24 proc., a do żłobków - 34 proc. Oznacza to, że do żłobków trafi ok. 2,8 tys. maluchów, a do przedszkoli ok. 14 tys. dzieci. Zgodnie z rekomendacją rządu w pierwszej kolejności do placówek będą przyjmowane dzieci osób, które walczą z epidemią (służba medyczna, służby mundurowe) oraz pracowników sektora opieki nad dziećmi i przedsiębiorstw, których działalność jest związana z przeciwdziałaniem COVID-19.
Obecnie miasto może zapewnić opiekę dla 21 tys. dzieci w przedszkolach i oddziałach przedszkolnych w szkołach oraz ponad 3 tys. maluchów w żłobkach. Jeśli rząd nie złagodzi wytycznych sanitarnych, może być problem z przyjmowaniem kolejnych dzieci - podaje Urząd Miasta Warszawa na swoich stronach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl