W tym kraju wybierają partnera wg grupy krwi. Ta jest najcenniejsza
Francuska powieściopisarka Vanessa Montalbano w czasie pobytu w Tokio postanowiła zostać królową randkowania. Przekonała się, czym są love hotele i jak ważna dla Japończyków jest… grupa krwi partnera. Swoje odkrycia opisała w książce "Tokyo crush. Jak szukałam miłości w Japonii".
Ewa Podsiadły-Natorska: Jak młoda paryżanka czuła się wśród japońskich mężczyzn? Wydaje się, że wszystko was dzieli… A może to tylko pozory?
Vanessa Montalbano: Bycie samotną kobietą po trzydziestce w obcym kraju to niezwykłe i wymagające doświadczenie. Można odkryć siebie na nowo, pozwalając kulturze przeniknąć do codzienności, przyjąć nowe nawyki, inne spojrzenie na świat. Trzeba nauczyć się wszystkiego od podstaw, począwszy od języka. W Japonii patriarchat wciąż ma się dobrze, co często budziło mój sprzeciw. Ale to właśnie w trudnych chwilach rodzi się siła.
Japońskie społeczeństwo funkcjonuje według surowych reguł. Trzeba je poznać – i nauczyć się… naginać je do własnych potrzeb. Jako samotna kobieta po trzydziestce teoretycznie powinnam mówić, ubierać się i prowadzić życie w określony sposób. Czy zdecyduję się podążać za tym scenariuszem, zależy tylko ode mnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jubileuszowy pokaz 80-lecia marki Bytom
W Japonii dość szybko założyłaś Tindera – głównie po to, żeby ćwiczyć japoński. Wciągnął cię jednak wir randek.
To prawda. Przyjechałam do Tokio z roczną wizą typu "zwiedzaj i pracuj". Chciałam wykorzystać ten czas do maksimum: zobaczyć wszystko, spróbować każdego dania, poznać jak najwięcej ludzi – i szybko nauczyć się języka. Tinder wydał mi się idealnym narzędziem: w Japonii aplikacje randkowe służą nie tylko do poznawania potencjalnych partnerów, ale także do nauki języków, zawierania przyjaźni i szukania miłości.
Randkowanie w Japonii to prawdziwa sztuka. Mężczyźni, jeśli naprawdę chcą się postarać, potrafią zaplanować całą randkę, czasem na cały dzień. Salony gier, karaoke, parki rozrywki, lekcje ceramiki, warsztaty robienia makaronu, wizyty w muzeach, pikniki – w Tokio naprawdę nie sposób się nudzić.
Jeśli spotkanie układa się dobrze, a obie strony chcą spędzić razem noc, wystarczy "przegapić" ostatni pociąg do domu – to niepisany znak, że nie chcemy wracać same – i udać się do pobliskiego love hotelu. Niektóre z nich, zwłaszcza te z lat 80., oferują pokoje z wodnymi zjeżdżalniami, karuzelami czy obrotowymi łóżkami. To niezapomniane doświadczenie dla każdego odwiedzającego Japonię.
Zatem jak wygląda randkowanie w Tokio?
W Japonii, gdzie idea małżeństwa wciąż ma ogromną wagę, osoby około trzydziestki umawiają się ze sobą z myślą o ślubie. Dla porównania: we Francji pary potrafią być razem przez całe życie, mieć dzieci i nigdy się nie pobrać. W Japonii społeczne oczekiwania są dużo silniejsze.
Jednym z największych zaskoczeń była dla mnie tradycja kokuhaku – oficjalnego wyznania miłości. Aby "zrobić wszystko, jak należy", należy najpierw wyznać swoje uczucia, zanim jeszcze się kogoś obejmie lub weźmie za rękę. Na początku wydawało mi się to sztuczne i przedwczesne, z czasem jednak dostrzegłam w tym urok oraz piękno; moment kokuhaku może stać się niezapomnianym wspomnieniem.
Co ciekawe, kiedy tłumaczyłam Japończykom, że we Francji ludzie całują się albo spędzają razem noc, zanim w ogóle pojawi się kwestia uczuć, byli zdziwieni. Jedni uważali nas za namiętnych, inni za nieśmiałych. To pozwoliło mi dostrzec, jak wiele moich paryskich przyjaciółek uwikłanych jest w relację typu "situationship", pełnych niepewności. Tymczasem kokuhaku daje jasność: obie strony oficjalnie przyznają, że chcą dać sobie szansę.
Muszę przyznać, że japońscy mężczyźni potrafią być niezwykle uprzejmi: idą ulicą po stronie jezdni, aby chronić partnerkę przed nadjeżdżającymi samochodami, stają za nią na ruchomych schodach. Opowiadając o tym moim japońskim koleżankom, usłyszałam, że to być może "specjalne traktowanie" – właśnie dlatego, że jestem Francuzką i Japończycy sądzą, że tego oczekuję. Sęk w tym, że w Japonii przywiązuje się ogromną wagę do małych gestów. Dzielenie się parasolem czy piciem przez tę samą słomkę to tam niemal rytuały zbliżenia, pełne ukrytego znaczenia.
Byłaś zaskoczona, jak dużą rolę wśród japońskich mężczyzn szukających partnerki odgrywa… grupa krwi. Ja też (śmiech). O co w tym chodzi?
Przepraszam wszystkich naszych przyjaciół z grupą AB – nie mam dobrych wiadomości! (śmiech) Podrążyłam temat i odkryłam, że ta teoria została wymyślona przez dziennikarza bez wykształcenia medycznego. A jednak jest tam bardzo popularna; wydano mnóstwo książek na ten temat i dla wielu osób to naprawdę istotne kryterium przy wyborze partnera.
Choć wydaje się to zabawne, niestety teoria ta urosła do takich rozmiarów, że pojawiło się nawet zjawisko "przemocy krwi" – rekruterzy pytali o grupę krwi podczas rozmów kwalifikacyjnych. Osoby z grupą AB są postrzegane jako dziwni marzyciele, osoby z B – jako zbyt egoistyczne i bezpośrednie, natomiast 0 i A mają najlepszą reputację. Kiedy przyjechałam do Japonii i zaczęłam korzystać z aplikacji randkowych, byłam zaskoczona, jak często pytano mnie o grupę krwi. Musiałam zadzwonić do mamy, żeby się upewnić – mam grupę 0. Podobno to cecha wielkich liderów! (śmiech)
A czego japoński mężczyzna nigdy nie wybaczy na randce i w związku? Bo zdrada – jak piszesz – jest tam, o dziwo, dość powszechna.
Istnieje długa lista niepisanych zasad dotyczących randkowania w Japonii – i życia społecznego w ogóle. Japończycy nie oczekują, że obcokrajowcy będą je znać i zachowywać się jak oni. Są bardzo wyrozumiali. Teraz, kiedy już tyle wiem, przypominam sobie wszystkie gafy, które popełniłam. Takie jak choćby kwestia stroju.
My, Paryżanki potrafimy być bardzo swobodne: jeansy, trampki, odsłanianie ramion, co w Japonii uznawane jest za zbyt odważne. Są też małe subtelności, jak ta, gdy przyjaciel powiedział mi, że jeśli mężczyzna po kolacji pyta, czy może skorzystać z toalety, powinnam się zgodzić – to sposób na eleganckie uregulowanie rachunku bez robienia zamieszania. Uwielbiam też japońskie wyrażenie kūki yomenai – dosłownie nieczytanie powietrza – czyli brak umiejętności wyczuwania nastroju w pomieszczeniu. W kraju, gdzie wszyscy mają "twarz publiczną" i "twarz prywatną", poruszanie się w relacjach bywa bardzo trudne. Ale może właśnie w tym tkwi nasz urok jako obcokrajowców.
Czy znalazłaś w Tokio prawdziwą miłość?
Nie chcę zdradzać zakończenia "Tokyo crush"!
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.