Nati mieszka w "niebieskiej strefie". Kobiety żyją tu dłużej niż gdzie indziej na świecie

Nati Ishigaki mieszka na Okinawie
Nati Ishigaki mieszka na Okinawie
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Sara Przepióra

18.08.2024 06:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Okinawa jest najbiedniejszą prefekturą Japonii. Ludzie często ledwie wiążą koniec z końcem, pracując na dwie zmiany. Gdyby nie wsparcie wspólnoty na wsiach, emeryci, którzy często pracowali na własną rękę, bez stałej posady odkładając najniższe składki emerytalne, żyliby bardzo skromnie. - mówi Nati Ishigaki, autorka książki "Okinawa. Lekcje z japońskiej wyspy długowieczności".

Sara Przepióra: Poznałaś sekret długowieczności Okinawczyków?

Nati Ishigaki: Wydaje mi się, że na długowieczność nie ma jednego przepisu. Okinawa to jedna z niebieskich stref, czyli miejsc, w których ludzie żyją dłużej niż gdzie indziej na świecie. Mężczyźni dożywają tu średnio 85 lat, a kobiety ponad 87 lat. Jest tu też trzykrotnie więcej 100-latków niż gdziekolwiek indziej. Być może długowieczność Okinawczyków jest powiązana z ciepłym klimatem wyspy. Inne niebieskie strefy, chociażby Sardynia czy Ikaria, mają bardzo sprzyjający klimat. Kolejnym ważnym czynnikiem jest zdrowa dieta. Po II wojnie światowej ludność Okinawy była skazana na głód, a z brakiem żywności próbowano sobie radzić, jedząc to, co oferowała natura, w tym chwasty. Tak się składa, że są one niezwykle bogate w składniki odżywcze, a więc zdrowe.

Podkreślasz w książce, że zdrowia Okinawczyków nie można sprowadzać jedynie do diety i sprzyjającego klimatu.

Mieszkańcy Okinawy są bardzo społeczni i nie wyobrażają sobie życia bez wspólnoty. W krajach Zachodu jednym z głównych problemów seniorów jest samotność. Tutaj ludzie trzymają się razem. Nawet jeśli starsze osoby nie mają najbliższej rodziny, wspierają ich sąsiedzi. Nie zostają ze swoimi zmartwieniami sami. Kiedy czują się zaopiekowani, są szczęśliwsi i mają więcej energii do życia. Okinawczycy są aktywni do później starości i chętnie oddają się ikigai, czyli swoim celom i marzeniom, które sprawiają, że ich życie nabiera sensu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Znasz osoby, które na Okinawie dożyły sędziwej starości?

Oczywiście, chociażby dziadek mojego męża Hiro, który ma teraz ponad 90 lat. Wciąż prowadzi auto, lata samolotami, odwiedza wnuki i prawnuki, a do tego prowadzi swoją firmę. Mój sąsiad, w równie podeszłym wieku, do zeszłego roku sam obrabiał swoje pole. Dopiero w tym sezonie przejęliśmy od niego cięższe fizycznie obowiązki. Inny z kolei sąsiad, po osiemdziesiątce, ciągle aktywnie pielęgnuje swoje ogromne japońskie dynie kabochia. Codziennie widzę go jak podlewa, sadzi, rozrzuca nawóz czy zbiera żniwo swej pracy.

Tropikalny upał mu nie przeszkadza?

Wydaje się, że nie, chociaż można sobie łatwo wyobrazić, że wysiłek fizyczny w ponad 30-stopniowym upale szybko męczy. On jednak codziennie wychodzi na pole i niestrudzenie pracuje. Okinawczycy lubią wysiłek, a przy tym czują luz i nie stresują się nadmiernie. Uśmiech zdaje się nie schodzić im z twarzy. Przyjmują życie takim, jakim jest. Wiedzą, że na niektóre rzeczy nie mają wpływu.

Nati mieszka na Okinawie
Nati mieszka na Okinawie© Archiwum prywatne

Z jakimi problemami mierzą się mieszkańcy Okinawy?

Okinawa jest najbiedniejszą prefekturą Japonii. Ludzie często nie mają pieniędzy, ledwie wiążą koniec z końcem. Gdyby nie wsparcie wspólnoty na wsiach, emeryci, którzy często pracowali na własną rękę, bez stałej posady, odkładając najniższe składki emerytalne, mogliby się nie utrzymać. Okinawczycy mają swoje zmartwienia finansowe, ale też zdani są na destrukcyjne działanie sił natury, w tym tajfuny niszczące budynki i uprawy.

Z drugiej strony nie mogą narzekać na opiekę zdrowotną, cudowne widoki, naturę i serdeczność ludzi wokół. Nawet jeśli nie ma się pieniędzy, te zalety życia na Okinawie nieco rekompensują codzienne trudy. Wystarczy wyjrzeć za okno, żeby się przekonać, w jak pięknym miejscu przyszło nam żyć.

Nie są to tylko pozory?

Okinawiańczycy nie są zakłamani, nie ukrywają też swoich emocji aż tak mocno, jak Japończycy. Lubią się wyżalić w kręgu najbliższych osób i często rozwiązują problemy wspólnie. W Japonii istnieje tendencja do ukrywania prawdziwych emocji. Ma to nawet swoją nazwę - honnetatemae. Choć Okinawa to część Japonii, mieszkańców obu tych miejsc wiele różni.

Co na przykład?

To tak jakbyśmy porównywali Niemca do Włocha, czyli zupełnie różne temperamenty. Japończycy są zachowawczy w kontaktach międzyludzkich. Tworzą też bardziej hermetyczne społeczeństwo. Okinawczycy są ich przeciwieństwem - szczerzy, gadatliwi, bardziej otwarci na obcokrajowców.

Nati w domu z dziećmi
Nati w domu z dziećmi© Archiwum prywatne

Skąd te różnice?

Okinawa dawniej była niepodległym krajem, Królestwem Riukiu i do dziś ma bardzo bogatą kulturę. Przed laty utrzymywała przyjacielskie stosunki z Chinami, czyli ówczesnym potężnym cesarstwem i największym krajem na świecie i na wymianie handlowej z krajami sąsiadującymi wzbogaciła się i zyskała wysoki status. Dopiero od 1879 roku Japonia zaanektowała nasze wyspy. Być może przez osiągnięcia Królestwa Riukiu zazdrośni Japończycy zaczęli dyskryminować wyspiarzy i traktować jako ludzi drugiej kategorii.

Spokojne podejście do życia nazywali lenistwem. Wytykali ciemniejsza skórę Okinawczyków i ich gęstsze owłosienie. Obie nacje różniło podejście do życia oraz wartości, według jakich żyli. Okinawskie matki modliły się, żeby ich synowie nie musieli iść na wojnę, co dla Japończyków było nie do pomyślenia. Przecież gdyby nie chcieli oddać życia za kraj, okryliby hańbą siebie i swoją rodzinę.

Okinawa to tzw. "niebieska strefa"
Okinawa to tzw. "niebieska strefa"© Archiwum prywatne

Współcześnie myślenie Japończyków o Okinawczyków się zmienia. Wpływ miała na to m.in. turystyka, Okinawa stała się azjatycką perełką turystyczną. Ludzie chcą zobaczyć na własne oczy piękno tej wyspy, a wzrost znaczenia Okinawy pod względem turystycznym wpłynął na lepsze postrzeganie jej mieszkańców przez Japończyków.

Co z tych okinawiańsko-japońskich różnic zaskoczyło cię najbardziej?

Okinawiańskie kobiety. One mówią wprost, co myślą, są silne i sprawcze. Japonki raczej nie obnoszą się chętnie ze swoimi opiniami w towarzystwie. Muszę jednak przyznać, że status społeczny Okinawanek nie jest szczególnie lepszy od tego, jaki mają Japonki.

Dlaczego?

W Japonii, na Okinawie, ale też w większości krajów Azji Wschodniej, rodzina z utęsknieniem czeka na pierworodnego syna. To on dziedziczy nazwisko, ołtarz i grobowiec rodzinny, czyli dumę swoich przodków. Córka zaraz po wyjściu za mąż zmienia dom rodzinny, a jej nazwisko przepisywane jest do rejestrów rodziny męża. Dawniej nie uważano nawet, że kobiety warto edukować i dotąd parę moich najstarszych sąsiadek bardzo słabo czyta i pisze.

To dla mnie kompletnie niezrozumiałe jak te silne, sprytne i pracowite kobiety nie krzyczały głośno o własne prawa. Zajmowanie się jednocześnie domem i pracą, szczególnie po wojnie, podczas której wiele mężczyzn straciło życie, sprawiło, że to właśnie Okinawianki utrzymywały wyspę przy życiu. Do dziś większość kobiet pracuje na etat, nie mogąc sobie pozwolić na zostanie w domach, tak jak to często robią Japonki.

Zauważasz zmiany na lepsze, jeśli chodzi o prawa kobiet na Okinawie?

Owszem, ale zachodzą one powoli. Zbierając materiał na książkę, rozmawiałam z pracownikiem opieki społecznej, który wspomniał mi o ciekawym trendzie. Na Okinawie znacznie wzrósł wskaźnik rozwodów podejmowanych z inicjatywy kobiet. Okinawianki coraz częściej decydują się zostawiać mężów, którym nie chce się pracować, pijących, agresywnych czy kompletnie izolujących się od rodziny. Ich samoświadomość zaczyna wzrastać. Wiele kobiet wciąż chętnie pozostawałyby w domu, szczególnie że na Okinawie preferuje się duży model rodziny. Większość moich znajomych ma trójkę lub więcej dzieci, a zajmują się nimi głównie matki.

Japonia jest wyjątkowa pod względem wizerunku, jaki tworzy za granicą. W książce dzielisz obcokrajowców zauroczonych w niej na dwie grupy: tych żyjących w japońskim śnie, otoczonych sakurą i psami shiba oraz tymi, którzy dostali obuchem konformizmu i zaczynają dostrzegać idiotyczne zasady, biurokrację oraz absolutnie niemożliwe wymagania stawiane im w pracy. Skąd biorą się tak dwa diametralnie różne spojrzenia na jeden kraj?

Ludzie z Zachodu uwielbiają japońską kulturę, historię, postęp technologiczny, język i sposób bycia mieszkańców, a informacje o tym kraju często biorą z mang i anime. Japonia nie jest złym miejscem do życia. Jest tu bezpiecznie, czysto i spokojnie. Oczywiście każdy kij ma dwa końce. Wystarczy spędzić tu pół roku, żeby przekonać się, że kraj daleki jest od raju na ziemi.

Jaka jest więc prawdziwa Japonia?

Dla obcokrajowców to trudne miejsce do życia. Rzeczy, które na początku wydają się pozytywami, szybko zamieniają się w negatywy. Weźmy na przykład japońską uprzejmość. W wydaniu japońskim bywa bardzo powierzchowna, a czasem wręcz idiotyczna. Kiedyś próbowałam wejść do windy z tobołami, a Japończyk, który chciał do niej wejść, próbował tak usilnie mi pomóc, przytrzymując drzwi dłonią, że w rezultacie zablokował mi drogę i uniemożliwił wyjście na korytarz.

Japończycy bywają też uprzedzeni do obcokrajowców, szczególnie czarnoskórych i tych azjatyckiego pochodzenia. Widać to często w pracy czy na rynku nieruchomości, gdzie właściciele odrzucają najemców tylko ze względu na narodowość. Do tego Japończycy są mistrzami mikro agresji. Żyję tutaj od lat, mówię biegle po japońsku, ale wciąż zdarza się, że po jednym wypowiedzianym słowie usłyszę od miejscowego uznanie za to, że świetnie sobie radzę.

Takie sytuacje bywają frustrujące, ale nie w każdym przypadku są objawem złośliwości, a raczej niewiedzy Japończyków. Niemniej, kumulując się w naszym codziennym życiu, potrafią nieźle dopiec.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (28)