Irena Kwiatkowska i Aleksander Bardini. Nazwał ją gęsią, potem zmienił zdanie

Już podczas pierwszego wykładu zauważyła, że jeden z kolegów, "przystojny brunet ze wspaniałą grzywą na głowie", bacznie się jej przygląda. Bardini zabiegał o względy Kwiatkowskiej przez całe studia. Za każdym razem dostawał kosza.

Irena Kwiatkowska w 2002 r.Irena Kwiatkowska w 2002 r.
Źródło zdjęć: © AKPA

Najpierw wyrecytowała satyrę "Mania czy Frania" Mikołaja Biernackiego, potem zaprezentowała fragment prozy, tańcząc jednocześnie – jak jej polecono – walczyka z chłopcem, który miał zdawać jako następny, w końcu musiała zamiauczeć jak kot, zaszlochać rzewnie i zaśmiać się najgłośniej, jak potrafi. Aleksander Zelwerowicz – przewodniczący komisji egzaminującej kandydatów na trzyletni kurs aktorski w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej – nie miał wątpliwości, że Irena Kwiatkowska nadaje się na scenę. "Będzie z niej aktorka" – stwierdził, a pozostali egzaminatorzy zgodzili się z jego opinią. Było poniedziałkowe popołudnie 26 września 1932 r., gdy słynący ze srogości Zelwer, zachwycony 20-letnią Irką, zdecydował o jej dalszym losie.

Tydzień później znalazła swoje nazwisko na samym szczycie listy piętnastu szczęśliwców, którzy zdali "bez zastrzeżeń". By zostać pełnoprawną studentką, Irena musiała jeszcze wpłacić w uczelnianej kasie 120 złotych – czesne za pierwszy rok studiów. To właśnie cena kursu zdecydowała, że wybrała aktorstwo zamiast wymarzonego dziennikarstwa, za studiowanie którego przyszłoby jej wyłożyć prawie trzy setki więcej. Na czesne w wysokości 400 złotych po prostu nie było jej stać.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kasia Sawczuk o social mediach, show biznesie i pracy z ukochanym: "To ułatwia mi życie w bliskości..."

Już podczas pierwszego wykładu zauważyła, że jeden z kolegów, "przystojny brunet ze wspaniałą grzywą na głowie", bacznie się jej przygląda. Aleksander Bardyni zwrócił na nią uwagę już wtedy, gdy czekali na wyniki egzaminów wstępnych, stojąc przed gmachem uczelni przy ulicy Okólnik 1. Wydała mu się, co przyznał po latach, "może nie piękna, ale niezwykle interesująca i na pewno warta bliższego poznania". Tym, że zdała z najwyższą lokatą, bardzo mu zaimponowała. Co prawda bolało go, że Irena go pokonała, bo był chorobliwie wręcz ambitny, ale w końcu uznał, że pierwsze miejsce wśród chłopców, które zajął, to przecież także zwycięstwo.

Tego dnia tak naprawdę co innego wyprowadziło go z równowagi. Okazało się, że asystentka dyrektora zrobiła w jego nazwisku literówkę i wpisała go do szkolnych ksiąg jako Bardiniego, a nie Bardyniego. "Niech zostanie. Lepiej będzie wyglądać na afiszu" – stwierdził Zelwerowicz, gdy Aleksander poprosił go o skorygowanie pomyłki. 19-latek musiał pogodzić się z tym, że do końca życia będzie Bardinim. Pozostało mu tylko powiedzieć ojcu, że ich rodowe żydowskie nazwisko zostało "przechrzczone", oraz – co było o wiele trudniejsze – że wcale nie zdawał na stomatologię, na którą wysłał go rodzic, łódzki restaurator, lecz na aktorstwo.

Ojciec chyba nie był bardzo zaskoczony, w każdym razie ze zrozumieniem przyjął wybór syna. Ostatecznie sam przecież posyłał go na lekcje gry na skrzypcach i nie miał nic przeciwko, gdy chłopak wieczorami wymykał się do teatru czy filharmonii. A Sasza (tak nazywali Aleksandra znajomi) już jako nastolatek występował w spektaklach kabaretu "Ararat" i grał na skrzypcach na koncertach organizowanych przez łódzkie Żydowskie Towarzystwo Literacko-Muzyczne "Hazomir".

Irena Kwiatkowska od razu, jak tylko Sasza do niej zagadał, uprzedziła go, że poszła na studia, nie żeby znaleźć sobie kawalera, ale by się uczyć. Kilka dni później przyjęła jednak zaproszenie Aleksandra na kawę, bo była go ciekawa. "Rozrabiał lepiej niż ja" – zanotowała w dzienniku. Zastrzegła, że nie ma co liczyć na poufałość, bo "aktualnie jest zakochana i pewnie szybko się to nie zmieni". O tajemniczym "psychologu", którego tożsamości nigdy nikomu nie zdradziła, wkrótce co prawda zapomniała, bo okazało się, że ma żonę, ale to, że miejsce w jej sercu się zwolniło, nie oznaczało wcale, że Sasza może je, ot tak sobie, zająć. Dla Ireny Bardini był tylko jednym z kilku niechcianych zalotników, może jedynie przystojniejszym, sympatyczniejszym no i bardziej inteligentnym od pozostałych.

Bardini był jednak przekonany, że Ircia (tak się do niej zwracał) nie jest wcale obojętna na jego zaloty. "Udawała, że mnie nie dostrzega. To udawanie przychodziło jej bez problemu, bo już wtedy była znakomitą aktorką, na pewno najzdolniejszą studentką na naszym roku" – wspominał. Irena spojrzała na Saszę łaskawym okiem dopiero kiedy usłyszała, jak gra na skrzypcach. "Wiedziałam, że uchodzi za bardzo uzdolnionego skrzypka, ale nie wiedziałam, że jego gra podziała na mnie do tego stopnia. Po prostu beczałam" – wyznała na kartach pamiętnika.

Chyba jednak musiała coś czuć do Aleksandra, skoro w wakacje po pierwszym roku studiów wybrała się do Łodzi, aby poznać jego rodziców. Bardzo chciał ją im przedstawić. Państwo Maria i Józef Bardyni byli przyjaciółką syna – z wzajemnością – oczarowani. "Saszka zaprosił mnie do swojego rodzinnego domu na obiad. Jego mama podała rosół. Co to był za rosół! I te oczka, nie, okręgi pływające w tym rosole... Już nigdy tak wspaniałego nie jadłam" – opowiadała prawie 70 lat później.

Bardini zabiegał o względy Ireny przez całe studia. "Mówił mi, że wpierw uważał mnie za uczciwą, zdolną i miłą gęś, a teraz zostawia uczciwą i zdolną, ale wykreśla gęś, a dodaje inteligentna i mogąca być szkodliwą" – zanotowała tuż po tym, jak definitywnie dała mu kosza. Po dyplomie stracili kontakt na lata. Zobaczyli się dopiero jesienią 1950 r., gdy oboje zasilili grono pedagogiczne Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej. Wtedy jednak nie mogło już być mowy o uczuciach. Irena była bezgranicznie zakochana w swoim mężu Bolesławie Kielskim, Aleksander świata nie widział poza żoną Julią Aftanasową i córką Marią, z którymi właśnie wrócił do Polski z emigracji, na którą udali się po pogromie kieleckim.

Choć Irena i Sasza codziennie widywali się na korytarzach uczelni, nie witali się ze sobą zbyt wylewnie. Czasem jedynie zamienili kilka zdań na temat planów zawodowych, ale o przeszłości, zwłaszcza o swoich studenckich latach, nie wspominali nawet słowem. Oboje zrobili oszałamiające kariery. Jej nieśmiertelność zapewniły role m.in. w "Wojnie domowej" i "Czterdziestolatku", jemu genialne występy w "Sprawie Gorgonowej" i "Polskich drogach", a przede wszystkim pierwszy polski talent show – "Spotkania z Aleksandrem Bardinim" – który prowadził w ramach oglądanego przez miliony telewidzów Studia 2.

Pan Aleksander, który był też cenionym reżyserem teatralnym, uważał "Kwiatkosię" za jedną z najlepszych polskich aktorek wszech czasów, ale nie kwapił się do obsadzania jej w swoich sztukach. W końcu dał jej rolę. W spektaklu "Jeszcze Dulska", który wystawił w 1972 r., Irena Kwiatkowska stworzyła najlepszą kreację teatralną w całej swojej karierze. Ogromny sukces, jaki odnieśli, wcale nie zaowocował kolejnymi wspólnymi przedsięwzięciami. Na kolejne zawodowe spotkanie przyszło im czekać ponad dwie dekady. W 1994 r. liczący już 81 lat Aleksander Bardini zaprosił swą młodzieńczą sympatię do udziału w telewizyjnym "Wieczorze towarzysko-teatralnym", którym planował uczcić 60-lecie pracy artystycznej. Zapowiadając występ Ireny Kwiatkowskiej, bardzo się wzruszył. Po nagraniu programu obiecali sobie, że pozostaną w kontakcie. Rok później pan Aleksander odszedł... Pani Irena przeżyła go o 15 lat.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
"Monkey-barring" to przykry trend w randkowaniu. Lepiej uważaj
"Monkey-barring" to przykry trend w randkowaniu. Lepiej uważaj
Zakazane przed wizytą u ginekologa. Lekarka ostrzega
Zakazane przed wizytą u ginekologa. Lekarka ostrzega
Ustaw pokrętło w tej pozycji. Rachunki za ogrzewanie spadną w mig
Ustaw pokrętło w tej pozycji. Rachunki za ogrzewanie spadną w mig
Wydaje ten dźwięk. Jeśli słyszysz, musisz zadziałać natychmiast
Wydaje ten dźwięk. Jeśli słyszysz, musisz zadziałać natychmiast
Nie dają jej przejść na ulicy. Wiesława z "Sanatorium" zdradziła powód
Nie dają jej przejść na ulicy. Wiesława z "Sanatorium" zdradziła powód
Podlej tym trawę. Zacznie rosnąć gęściej
Podlej tym trawę. Zacznie rosnąć gęściej
Liście z drzewa sąsiada spadają na twoją działkę? Przepisy są jasne
Liście z drzewa sąsiada spadają na twoją działkę? Przepisy są jasne
Konferencja dla młodych kobiet za nami! Wyjątkowe wydarzenie przyciągnęło tłumy
Konferencja dla młodych kobiet za nami! Wyjątkowe wydarzenie przyciągnęło tłumy
"Jesteśmy wybrańcami losu". Bez ogródek mówi o zarobkach aktorów
"Jesteśmy wybrańcami losu". Bez ogródek mówi o zarobkach aktorów
Ma wznowę raka. Żona zabrała głos
Ma wznowę raka. Żona zabrała głos
Usuń z doniczki. Wielu właścicieli popełnia duży błąd
Usuń z doniczki. Wielu właścicieli popełnia duży błąd