LudzieSą w całej Polsce. Wydano komunikat

Są w całej Polsce. Wydano komunikat

Ma osiem nóg i wygląda jak pająk, lecz tak naprawdę nim nie jest. Ludzie często mylą go z pająkiem, dlatego Lasy Państwowe — za pośrednictwem Facebooka — postanowiły przybliżyć sylwetkę kosarza, o którym wciąż niewiele wiemy.

Polują na ślimaki. Większość myśli, że to pająki
Polują na ślimaki. Większość myśli, że to pająki
Źródło zdjęć: © Facebook | Lasy Państwowe

Na facebookowym profilu Lasów Państwowych pojawił się wpis na temat niewielkiego zwierzęcia zaliczanego do stawonogów. Ciekawostka dotyczy jednego z bardziej intrygujących przedstawicieli pajęczaków.

Nieprzyjaźnie wyglądające stworzenie nie jest pająkiem. To kosarz

Można go spotkać w garażu, w lesie, na łąkach czy ścianach domu. Jego powszechne podobieństwo do pająków sprawia, że często jest z nimi mylony. W rzeczywistości kosarz wcale nie jest pająkiem i — co istotne — nie jest niebezpieczny dla ludzi. Jak zaznaczają Lasy Państwowe, kosarze są bliżej spokrewnione ze skorpionami, jednak jest to zauważalne dopiero przy bliższym poznaniu. 

"Kosarze są dużo bliżej spokrewnione choćby ze skorpionami niż pająkami, co dobrze widać, gdy im się bliżej przyjrzymy — specyficzny kształt ciała, na którym nie widać wyraźnego podziału na głowę czy odwłok oraz tylko jedna para oczu wykluczają pomyłkę z jakimkolwiek pająkiem" — czytamy w poście Lasów Państwowych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co ciekawe w poście opisano także zdolności adaptacyjne kosarzy, które są bardzo sprawnymi myśliwymi. 

"Niektóre gatunki wyspecjalizowały się głównie w polowaniu na ślimaki, inne są wszystkożerne i zadowolą się dosłownie byle czym - nawet odchodami czy pokarmem roślinnym" — czytamy dalej.

Tak zachowują się w obliczu zagrożenia

Kosarze nie tylko wykazują cenne umiejętności pozwalające na dostosowanie się do różnych warunków, ale także stosują pewną strategię obronną. W obliczu niebezpieczeństwa potrafią odruchowo "zgubić" część swojego ciała.

"Jedna z ich głównych strategii obronnych, tzw. autotomia. Zagrożony kosarz... odrzuca jedną z nóg i korzystając z pozostałych siedmiu (lub mniej, jeśli już wcześniej próbował tej sztuczki) ucieka, gdzie pieprz rośnie. Tymczasem, ta odrzucona kończyna jeszcze przez jakiś czas sama podryguje, skupiając na sobie uwagę napastnika" — dodano na zakończenie.

Jak się okazuje, odrzucona kończyna już nie odrasta, dlatego też taktyka kosarza jest tak naprawdę "biletem w jedną stronę".

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (104)