Sama zaprosiła go do domu. Na koniec "pokazu" padła kwota
Zaczyna się od rozmowy telefonicznej. Konsultant proponuje udział w bezpłatnym pokazie innowacyjnych produktów. Aby namówić rozmówcę, proponuje prezent. Postanowiłam przekonać się na własnej skórze, w jaki sposób sprzedawane są horrendalnie drogie filtry do oczyszczania wody.
- Mój dziadek co chwilę jest kuszony ofertami i namawiany na spotkania, w ramach których obiecuje mu się prezenty. Na miejscu wciska mu się na siłę sprzęt na raty, którego zupełnie nie potrzebuje. Niedawno wmawiano mu, że butelkowana woda, jak i ta z kranu, są mało wartościowe. Jedynie ta, którą oczyszcza filtr oferowany przez sprzedawców, jest zdatna do picia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Paula, której dziadek został zaproszony na pokaz oczyszczaczy wody w jednym z wrocławskich hoteli.
Organizatorzy skorzystali z niewiedzy mężczyzny i przekonali go do zakupu sprzętu w cenie ponad 8 tys. zł. Gdy tylko Paula dowiedziała się, jak potraktowano jej bliskiego, wpadła w złość. Postanowiła pomóc dziadkowi odzyskać pieniądze i zerwać umowę sprzedaży. - Na szczęście się udało. Dziadek odesłał sprzęt, zerwał umowę sprzedaży. Zwrócono mu też środki - relacjonuje.
Na tę samą sztuczkę nabrała się babcia Tomasza. - Przyszedłem do jej mieszkania i zauważyłem sprzęt o sporych gabarytach. Powiedziała, że to oczyszczacz wody. Gdy podała jego cenę, złapałem się za głowę - opowiada. Kobieta zaprosiła do mieszkania sprzedawcę, który wyjaśnił jej, że pije zanieczyszczoną wodę.
- Większych bzdur w życiu nie słyszałem. Przekonałem babcię, żeby pokazała mi umowę. Wzięła kredyt, zachęcona gadką, że zaoszczędzi na kupowaniu butelek z mineralną wodą. Długo się nie zastanawiałem. Zadzwoniłem na podany w sieci numer infolinii i zagroziłem, że zgłoszę sprawę do UOKiK. Udało się zerwać umowę - mówi z ulgą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Rewelacyjny" oczyszczacz wody
Sprawdziłam, w jaki sposób sprzedawane są horrendalnie drogie filtry do oczyszczania wody. Umówiłam się na pokaz sprzętu w domu. Konsultantka zapewniła mnie, że jest on bezpłatny, a do tego na miejscu przedstawiciel firmy przekaże mi dwa sprzęty zupełnie za darmo.
Dawid Haracz, edukator, szkoleniowiec, autor bloga o psychologii i psychoedukacji oraz specjalista ds. rozwoju społeczno-zawodowego w Centrum Integracji Społecznej, przeprowadzał wielokrotnie wykłady skierowane do grup seniorów, zapoznając ich z technikami manipulacji nieuczciwych sprzedawców. W rozmowie z Wirtualną Polską wskazał, na jakie zachowania warto zwrócić uwagę.
- Analizując zachowanie sprzedawców, warto oprzeć się na sześciu regułach wpływu społecznego opisanych przez prof. Roberta Cialdiniego. Oferowanie prezentu to przykład na zastosowanie zasady wzajemności. Jeśli dajemy komuś coś za darmo, ta osoba czuje się zobowiązana, żeby się odwdzięczyć, kupując produkt lub polecając kogoś, kto byłby zainteresowany podobnym pokazem - wyjaśnia ekspert.
Zanim przedstawiciel firmy rozpoczął prezentację dotyczącą sprzętu oczyszczającego wodę, wręczył mi filtr, który można zamontować na kran. Później przeszedł do konkretów. Opisał, z pomocą wizualizacji i zdjęć, jak brudne są rury, którymi do kranu dopływa woda. - Mówi się, że w Krakowie jest najczystsza "kranówka" na świecie. Ale zapomina się dodać, że woda przepływa przez stare i nieczyszczone latami rury - usłyszałam od sprzedawcy.
- Teraz pokażę, jak zanieczyszczoną wodę pani pije - stwierdził, po czym wyciągnął z czarnego futerału oczyszczacz wielkości ekspresu do kawy oraz kilka mniejszych urządzeń.
Sposób na elektrolizę
- Słyszała pani kiedyś o elektrolizie? - zapytał. Przytaknęłam, ale poprosiłam o wyjaśnienie zjawiska. - Za pomocą elektrolizera zmienię strukturę wody pod wpływem napięcia elektrycznego, wytrącając związki zdolne do rozpadu na jony. Mówiąc prościej: zaraz zobaczymy, co wypija pani z wodą - podsumował, po czym nalał do szklanek wodę z kranu i tę, którą przefiltrował w oczyszczaczu "metodą odwróconej osmozy".
Ze zdziwieniem i przerażeniem obserwowałam, jak z cieczy z kranu wydziela się żółty osad. Przedstawiciel podsunął mi pod nos listę związków, które mają pływać w spożywanej przeze mnie wodzie. - Proszę przeczytać: krzem, fluor, molibden i inne substancje organiczne. Dalej chce pani to pić? Dzbanek z filtrem tego nie oczyści - powiedział, po czym pokazał mi wodę, którą nalał ze swojego urządzenia. - Jest niemal idealnie czysta - wskazuje.
Przed "eksperymentami" z elektrolizą przestrzegają Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Zakład w Oświęcimiu rozmawiał na ten temat z prof. dr. hab. Jackiem Nawrockim z Wydziału Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza z Poznania. Test na czystość wody nazwał wprost oszustwem.
- Sole rozpuszczone w wodzie, także w tej z wodociągów, powodują, że woda staje się przewodnikiem prądu. Co najmniej jedna z elektrod zanurzonych w wodzie wykonana jest z żelaza, a prąd jest do niej podłączony w taki sposób, aby w trakcie jego przepływu uległa ona częściowemu rozpuszczeniu. Osady, które na skutek elektrolizy pojawiają się w wodzie, to nie pochodzące z niej zanieczyszczenia, tylko produkty generowane przez elektrody - wyjaśnił profesor.
- Dlaczego woda oczyszczona jest krystalicznie czysta? Bo usunięto z niej sole i przestaje przewodzić prąd - dodał i podkreślił, że sole, które usuwa się z wody dzięki odwróconej osmozie, nie są uważane za zanieczyszczenie, a za naturalny składnik wody.
Propozycja nie do odrzucenia
Po niemal godzinie przeprowadzanych testów na czystość wody, sprzedawca oznajmił, że czas porozmawiać o cenie urządzenia. - Proszę się trzymać, bo nie jest najniższa - stwierdził. Oczyszczacz do wody wyceniono na 8390 zł. Okazało się jednak, że mogę skorzystać z promocji i dołączając do klubu wielbicieli firmy, kupić okazyjnie sprzęt za prawie połowę ceny. - Dzisiaj zapłaci pani jedyne 4699 zł. Możemy rozbić też kwotę na raty. Najbardziej opłaca się opcja czterech rat 0 proc., które oferuje nasza firma - zauważył przedstawiciel.
W tym momencie najtrudniej wycofać się z zakupu. Pokazy kończą się bowiem przedstawieniem oferty nie do odrzucenia. Sprzedawca podaje horrendalnie zawyżoną cenę, po czym informuje, że tylko dziś obowiązuje specjalna oferta, a produkt dostępny jest za połowę ceny.
- To doskonały przykład wykorzystania reguły niedostępności. Jeśli coś jest trudno osiągalne, to pewnie jest dobre. Najczęściej to nieprawda. Taka forma manipulacji ma nas skusić do skorzystania z oferty, która się już nigdy nie powtórzy - wyjaśnia Haracz.
Nie bez znaczenia jest także czas trwania spotkania z przedstawicielem firmy sprzedającej urządzenia. - Jeśli pokaz trwa ponad godzinę, zwiększa się prawdopodobieństwo zakupu prezentowanego produktu. Zgodnie z regułą zaangażowania i konsekwencji - im więcej poświęcimy na coś czasu, tym trudniej nam z tego zrezygnować. Jesteśmy bowiem bardziej zaangażowani czasowo i zasobowo oraz przekonujemy się do produktu - dodaje.
Kupiła sprzęt na pokazie. Teraz żałuje
Renata skuszona prezentem poszła na jeden z pokazów. Na miejscu zastała sporą grupę zapatrzonych w "cudowne" oczyszczacze powietrza i wody. - Dostałam mikser nie z ich oferty, który działa gorzej, niż mój wysłużony. Za to pan, który prowadził spotkanie, wprost manipulował słuchaczami. Mówił, że jeśli ktoś nie korzysta z oferowanych przez niego filtrów, doprowadza do tego, że jego najbliżsi szybciej umrą, wdychając złe powietrze. Gdy chciałam zadać pytanie albo podważyć jego słowa, byłam zbywana - wspomina.
Uwagę Renaty przykuła natomiast parownica. - Działanie sprzętu tłumaczyli sensownie. Byłam przekonana, że przyda mi się do usuwania brudu i kamienia - przyznaje. W domu powtórzyła test, który widziała na pokazie. - Jedną część zlewozmywaka potraktowałam parownicą, a drugą zwykłą ściereczką nasączoną octem. Prosty, domowy sposób okazał się skuteczniejszy od sprzętu, za który zapłaciłam ponad tysiąc złotych - dodaje.
Zorganizowane w większej grupie pokazy przeprowadzane są także zgodnie z zasadą społecznego dowodu słuszności, który mówi, że na nasze decyzje wpływa zachowanie otoczenia. - Kiedy podczas prezentacji większość osób potwierdza, że produkt się sprawdza i jest wart ceny, nie chcemy tego negować i wyróżnić się z tłumu. Wierzymy, że wszyscy nie mogą się przecież mylić - komentuje Dawid Haracz.
Renata próbowała zwrócić parownicę. Przedstawiciele firmy stwierdzili, że nie mogą oddać jej pieniędzy tylko dlatego, że sama uznała sprzęt za niedziałający zgodnie z jej oczekiwaniami. - Dopiero wtedy przejrzałam opinie w internecie. Ludzie pisali, że na reklamacji tylko stracili. Firma nie oddała niektórym pieniędzy, ale oni musieli zapłacić za przesyłkę urządzenia - wyznaje.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski