GwiazdySąsiad - wróg czy przyjaciel?

Sąsiad - wróg czy przyjaciel?

Jedni żyją w wielkiej przyjaźni, inni wymieniają grzecznościowo kilka słów o pogodzie, a jeszcze inni najchętniej wyprowadziliby się, byle być jak najdalej od swoich sąsiadów. Są tacy, którzy bez zawahania pójdą do sąsiada po jajka, gdy im zabraknie, jednak większość chyba woli pojechać w nocy na koniec miasta niż korzystać z przysługi lokatora z klatki obok.

Sąsiad - wróg czy przyjaciel?

06.11.2006 | aktual.: 28.05.2010 18:19

Jedni żyją w wielkiej przyjaźni, inni wymieniają grzecznościowo kilka słów o pogodzie, a jeszcze inni najchętniej wyprowadziliby się, byle być jak najdalej od swoich sąsiadów. Są tacy, którzy bez zawahania pójdą do sąsiada po jajka, gdy im zabraknie, jednak większość chyba woli pojechać w nocy na koniec miasta niż korzystać z przysługi lokatora z klatki obok.

Im mniej kontaktu z obcymi, tym lepiej. Zamknięte osiedla, wspólnoty mieszkaniowe powodują jednak, że prędzej czy później do nawiązania kontaktów z sąsiadami i tak dojdzie. Ku radości jednych, lub też ku wielkiemu smutkowi drugich. Niby to tylko sąsiedzi, ale życie z nimi w dobrych stosunkach to czasem wielkie wyzwania i nie lada umiejętność.

Od sąsiadów jak najdalej

Natalia kupiła mieszkanie w nowym osiedlu. Zanim się tam wprowadziła, odbywały się już zebrania wspólnoty mieszkaniowej, podczas których miała okazję przyjrzeć się bliżej swoim przyszłym sąsiadom. Już od pierwszych minut wiedziała, z kim się nie zaprzyjaźni. „Pewna wymalowana damulka wykłócała się o wszystko począwszy od koloru elewacji, po zbędne, bo zbyt kosztowne – w jej oczach – oświetlenie przed budynkami. Z jej powodu każde zebranie trwało po kilka dobrych godzin a sąsiedzi zawsze wychodzili skłóceni. Jednak największy koszmar rozpoczął się tuż po wprowadzeniu, gdy okazało się, że mieszkam piętro nad nią. Przeszkadzał jej najmniejszy hałas. Każde przestawienie stołu czy krzeseł powodowało, że od razu stukała w sufit, albo przychodziła osobiście, mówiąc, że okropnie boli ją głowa i potrzebuje spokoju. Na początku buntowałam się, gdyż ona ewidentnie przesadzała, ale później nie miałam już na to siły. Doszło do tego, że nie mogłam zapraszać gości do domu, gdyż ona po godzinie 22.00. wołała policję i
robiła awantury. Cały entuzjazm i radość z nowego mieszkania minęły bezpowrotnie.”
Po 2 latach Natalia jest już u kresu sił - szuka właśnie nowego mieszkania. Mimo, iż czuje, że wina nie jest po jej stronie, nie ma już siły na kłótnie i wieczne pretensje ze strony sąsiadki. Marzy jej się mały domek, żeby tylko nie być zmuszoną kontaktów z sąsiadami, niestety póki co, jest to nierealne w jej przypadku.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Ale w zgodzie warto żyć

Taka sytuacje jest uciążliwa przede wszystkim dla naszej psychiki. Nie ma chyba nic gorszego, niż nie czuć się swobodnie we własnym mieszkaniu. Najgorzej mogą jednak trafić ci, którzy żyją w ubogich i do tego niespokojnych dzielnicach. Nocne balangi zakrapiane alkoholem, bójki i strach, że ktoś z najbliższych może stać się ofiarą zaczepek, drobnych kradzieży albo agresji kogoś z sąsiedztwa, taka jest niestety rzeczywistość. W takim przypadku, dla własnego bezpieczeństwa, warto dobrze żyć z osobami mieszkającymi w okolicy. Poprawne stosunki w takiej sytuacji są cenniejsze, niż wykłócanie się i próby nawracania innych na dobrą drogę. Ale z drugiej strony lepiej nie zapraszać podejrzanych sąsiadów do domu, nie prosić ich o opiekę nad kwiatkami podczas dłuższej nieobecności.

Sąsiedzkie przyjaźnie

Zupełnie inne doświadczenia z życia sąsiedzkiego mają Ewa i Maciek. Kupili mieszkanie na małym, zamkniętym osiedlu. Krótko po wprowadzeniu przyszła do nich młoda dziewczyna, przedstawiając się jako sąsiadka z piętra wyżej, zapraszając ich na małą sąsiedzką imprezę. Z początku wahali się, gdyż nie mieli oni żadnych kontaktów z poprzednimi sąsiadami i nie byli przekonani, co do słuszności zawiązywania bliższych znajomości z osobami, z którymi mieszka się w jednej okolicy. Jednak, jako że Ewa i Maciek przeprowadzili się z innego miasta, bo tu znaleźli pracę, nie mieli żadnych znajomych, więc ostatecznie przyjęli propozycję. Ku ich zaskoczeniu okazało się, że w ich okolicy mieszkają sami młodzi ludzie. Bardzo szybko zaprzyjaźnili się i do dziś spędzają wspólnie czas wolny. Mogą zawsze liczyć na pomoc sąsiadów, gdy wyjeżdżają na urlop i nie ma kto zaopiekować się mieszkaniem. Jest to dla nich o tyle nowa sytuacja, gdyż w ich rodzinnym mieście nie wiedzieli niczego o osobach mieszkających w okolicy. Drażniły ich
sąsiadki wiecznie wysiadujące w oknach i komentujące każdy ich ruch. Nie było wydarzenia, które mogłoby pozostać tajemnicą, ponieważ sieć sąsiadek – informatorek była wyjątkowo rozwinięta i działała bardzo sprawnie. Ani Ewa ani Maciek nie interesowali się tym co u lokatorów spod siódemki czy też dwunastki, dlatego poza oschłym „dzień dobry” nie rozmawiali z sąsiadami w ogóle. Przyzwyczaili się do tego i tak było im dobrze.

Z przyjaźnią z sąsiadami jest jednak czasem tak, jak w pracy z rodziną – do momentu, w którym wszystko się dobrze układa, ludzie wierzą, że jest to idealny układ. Schody się jednak pojawiają, gdy na drodze staną jakieś drobne nieporozumienia i sprawy do ustalenia. Jeśli dotyczy to interesu obu stron, a każdy ma inne zdanie, wiele osób żałuje, że nie pozostali na stopie oficjalnej, gdyż przecież czasem łatwiej wyjaśnić kwestie sporne z osobami, z którymi w żaden sposób nie jesteśmy związani emocjonalnie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)