Seks sprzed naszej ery
Nasze łóżkowe igraszki, zdrady i poligamiczne związki są niczym w porównaniu z przyjemnościami, jakie fundowali sobie starożytni Egipcjanie, Grecy, a zwłaszcza Rzymianie. Majowie, Inkowie i Aztekowie – te cywilizacje budzą w nas zachwyt i ciekawość. Jeszcze ciekawsze niż ogólna historia jest to, jakie obyczaje panowały wśród starożytnych Indian w sferze seksualności.
23.04.2015 | aktual.: 27.01.2016 17:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nasze łóżkowe igraszki, zdrady i poligamiczne związki są niczym w porównaniu z przyjemnościami, jakie fundowali sobie starożytni Egipcjanie, Grecy, a zwłaszcza Rzymianie. Majowie, Inkowie i Aztekowie – te cywilizacje budzą w nas zachwyt i ciekawość. Jeszcze ciekawsze niż ogólna historia jest to, jakie obyczaje panowały wśród starożytnych Indian w sferze seksualności.
W imperium rzymskim panowało przekonanie, że mężczyźni powinni mieć okazję do wyładowania swojego seksualnego napięcia. Niskie ceny i dostępność prostytutek gwarantowały względny spokój „porządnych” kobiet – mężatek, córek, panien. Pod Wezuwiuszem, który w pierwszym stuleciu ery nowożytnej zniszczył Pompeje, dwa tysiące lat wstecz, na korzystanie z usług prostytutki stać było nawet niewolników. W tym niewielkim miasteczku było aż 25 domów publicznych.
Tu mieszka szczęście
Starożytne Pompeje z całą pewnością uznać można za niezwykle gorący punkt na mapie erotycznego świata sprzed pojawienia się Chrystusa. Dowodem na to są chociażby ruiny jednego z najstarszych i najlepiej zachowanych domów publicznych (tzw. „lupanar” - nazwa pochodzi od słowa lupa, czyli wilczyca, używanego w potocznej, bardzo dosadnej łacinie, jako określenie prostytutki – przyp. red.). Ściany tego przybytku zdobią erotyczne freski przedstawiające miłość francuską, grupowe akty seksualne, męskie przyrodzenie, roznegliżowane kobiety. Już od samego wejścia wiadomo było, jakich atrakcji można się tu spodziewać. Nad drzwiami znajdował się bowiem ogromny wizerunek męskiego członka, pod którym widniał napis: „Hic habitat felicitas”, czyli: „Tu mieszka szczęście”.
Dom uciech, o którym mowa, znajdował się w samym centrum miasta. Tuż obok forum, na którym spotykała się codziennie lokalna społeczność. Gości witał właściciel, przesiadujący w atrium, również ozdobionym erotycznymi rysunkami. Przedstawiały one niejako „ofertę”, jaką dysponował dom. Niektóre z pań określone były w cenniku wraz z podaniem tego, w czym są najlepsze, jak „ta o miłym usposobieniu”, czy „lubiąca ssać”.
Za usługę płaciło się z góry, bardzo niską cenę, dlatego na płatny seks pod Wezuwiuszem stać było niemal każdego. Za równowartość opłaty za seks można było wówczas kupić dwa bochenki chleba. Zwykły robotnik zarabiał dziennie osiem razy więcej, niż wynosiła podstawowa opłata za wdzięki kobiet. Jaka cena, takie były warunki uprawiania płatnej miłości. Pokoje były małe, bez okien, seks odbywał się na betonowych łożach, bardzo krótkich, a wizyta klienta nie trwała zwykle dłużej niż kwadrans.
Rozpustny Kaligula i Neron
Jednak prawdziwe perwersje i sadystyczne zachowania seksualne miały miejsce nie wśród plebsu, a wśród najwyższych sfer. Swetoniusz, żyjący na przełomie I i II wieku naszej ery rzymski kronikarz, spisał kilka biografii władców Rzymu, od Juliusza Cezara po Domicjana. Poza polityką, znajdziemy tam sporo informacji o ich upodobaniach seksualnych i erotycznych wyczynach.
I tak, cesarz Kaligula, najsłynniejszy ze starożytnych rozpustników, jak podaje kronikarz, już jako nastolatek uprawiał seks ze wszystkimi rodzonymi siostrami. Później ukradł kilkanaście żon zamożnym konsulom, wykorzystując je i szybko porzucając.
Swetoniusz pisał o Kaliguli w swojej książce „Żywoty Cezarów”: „Nie darował prawie żadnej kobiecie znakomitego rodu. (…) Ilekroć miał ochotę, opuszczał salę jadalną, uprowadzając na stronę tę, która mu się najbardziej podobała. Wkrótce wracał ze świeżymi jeszcze śladami rozpusty i bądź to jawnie chwalił, bądź ganił, wyliczając poszczególne zalety lub usterki cielesne i miłosne.”
Kaligula sypiał też z mężczyznami. Jeden z nich, Waleriusz Katullus, pochodzący z rodziny konsularnej, na cały głos wykrzykiwał ponoć, że musiał oddać się Kaliguli i że „boki ma już obolałe od tego stosunku.”
Tyberiusz z kolei lubił patrzeć: „Ściągnięci tłumnie zewsząd chłopcy rozpustni i dziewczęta oraz wynalazcy potwornego stosunku, których nazywał "spintriami", spleceni w potrójnym uścisku nawzajem się sobie oddawali, aby podniecać tym widokiem jego otępiałe zmysły.” – zanotował Swetoniusz, dodając jeszcze kilka zdań o pedofilskich skłonnościach władcy: „Miał nauczyć chłopców, pacholęta zaledwie, których nazywał rybkami, aby w czasie jego kąpieli krążyli mu między udami i nieznacznie podpływając podniecali go językiem lub ugryzieniem. Również jakoby kazał przykładać sobie do członka męskiego lub do brodawki piersiowej nieco starsze niemowlęta, jednak nie odstawione jeszcze od piersi.”
Neron również lubił chłopców. Zasłynął między innymi związkiem młodym Sporusem, którego pozbawił jąder i usiłował „zmienić” w kobietę: „Żył z nim jak z żoną. Tego Sporusa przybrał w szaty cesarzowej, obwoził z sobą w lektyce, towarzyszył mu po sądach i targowiskach Grecji, co chwilę obcałowując” – zauważył kronikarz. Neron uwielbiał oglądać gwałty, uwielbiał też, „przebrany w skórę dzikiego zwierzęcia, rzucać się na organy płciowe mężczyzn i kobiet przywiązanych do słupa”…
Starożytny „Hustler”
Przez wieki o seksualności Egipcjan nie mówiło się prawie wcale. Czy jednak potomkowie faraonów rzeczywiście byli społeczeństwem aseksualnym, pozbawionym jakichkolwiek uciech cielesnych? Ależ skąd!
Oto przykłady. Jedno z najcenniejszych znalezisk związanych ze starożytnym Egiptem, papirus turyński, zdobią rysunki mężczyzn z ogromnymi penisami w stanie wzwodu, a przy nich znajdują się nagie kobiety. Niektórzy naukowcy przekonują, że ów papirus to nic innego, jak starożytna wersja „Hustlera”, czyli zwykłe pisemko pornograficzne.
Wśród egipskich bóstw płci męskiej znaleźć można cały zastęp tych przedstawianych z członkami we zwodzie. Archeolodzy w swoich zbiorach mają mnóstwo figurek przedstawiających seks grupowy, czy wyuzdane ścienne graffiti prezentujące wyczyny starożytnych Egipcjan. Poza tym, w wierzeniach Egipcjan, spełnienie seksualne było konieczne do szczęśliwego odrodzenia się po śmierci i radosnego bytu w świecie Ozyrysa.
Seks? Tylko z mężczyzną
Greckie mity pełne są opowieści, przy których niejedna z nas by się zarumieniła. Orgie seksualne były w Grecji nieodłącznym elementem zwyczajów religijnych! Co więcej, część kobiet (nazywano je heterami) była na tyle wpływowa, że mogła się swoimi wpływami równać z mężczyznami. Hetery nie były zwykłymi prostytutkami, często prowadziły domy publiczne, uczestniczyły w męskich spotkaniach i obradach. Żadnej „zwykłej” kobiecie nie było to dane. Co oferowały mężczyznom? Erotyczny taniec, masturbację przy wykorzystaniu sztucznych członków, seks w każdej pozycji, każdej możliwej konfiguracji. Trójkąty, czworokąty, grupowe orgie, miłość francuska, seks analny – wszystko było w zasięgu Greków, choć tylko tych, którzy oczywiście mogli sobie na takie uciechy pozwolić, bowiem, w przeciwieństwie do podrzędnych domów publicznych w Rzymie, usługi heter były bardzo kosztowne.
Niezwykle istotną seksualną ciekawostką z greckiej alkowy jest fakt, iż, mimo korzystania z usług prostytutek i związków z kobietami, Grecy przekonani byli, że niewiasty są przedstawicielkami „podgatunku” ludzi, a prawdziwa fizyczna i mentalna miłość może mieć miejsce jedynie między dwoma mężczyznami. Stąd częste i bardzo silne związki pomiędzy mistrzem i jego uczniem, niejednokrotnie związane z seksualnością i dość zabawna reakcja współczesnej opinii publicznej na informacje o bliskich relacjach na przykład Aleksandra Wielkiego ze swoimi żołnierskimi kompanami.
Trzeba wyraźnie podkreślić, że relacje, o których mowa, to jednak nie to samo, co homoseksualizm w naszym pojęciu. Bardziej chodziło o równoległe sfery życia seksualnego – związek z mężczyzną nie wykluczał relacji seksualnych z kobietami i odwrotnie.
Jak to robili Majowie?
Nazwą „Majowie” określa się grupę ludów indiańskich mówiących językami z rodziny maja, zamieszkujących południowo-wschodni Meksyk (półwysep Jukatan i stan Chiapas), Gwatemalę, Belize i zach. Honduras; w węższym znaczeniu nazwa „Majowie” odnosi się wyłącznie do grupy zamieszkującej półwysep Jukatan (tzw. Majowie jukatańscy).
Majowie byli twórcami wysoko rozwiniętej cywilizacji, której początki sięgają okresu 400 r. p.n.e. Apogeum rozwoju cywilizacji Majów datuje się na lata 400 – 700 po narodzeniu Chrystusa.
Cywilizacja Majów zakończyła się w XVI wieku wraz z podbojem hiszpańskim. Państwa Majów często określa się mianem miast-państw – struktury takie obejmowały rozległe miasto stołeczne o luźnej, rozrzuconej zabudowie, oraz przyległe wioski i niekiedy kilka mniejszych ośrodków miejskich, powiązanych z centrum zależnościami o charakterze feudalnym. Związki między poszczególnymi państwami były dość luźne, a polityka międzynarodowa sprowadzała się głównie do małżeństw między panującymi dynastiami, hołdów lennych składanych przez słabszych władców silniejszym hegemonom, niekiedy również stosunków dyplomatycznych, np. uczestnictwa królewskich gości w intronizacji nowego władcy.
Inaczej niż w wojnach europejskich, u Majów głównym celem prowadzenia wojen i polityki było raczej utworzenie na podbitym obszarze nowej dynastii, bądź tylko wzięcie do niewoli nieprzyjacielskich wodzów i złożenie ich w ofierze bogom, niż rozciągnięcie nad pokonanym miastem władzy macierzystej metropolii.
Główne osiągnięcia cywilizacji Majów w dziedzinie architektury stanowiły monumentalne zespoły przestrzenne, złożone ze świątyń na wysokich piramidach schodkowych, pałaców, tarasów, dziedzińców i kamiennych boisk do gry w piłkę, oraz zastosowanie w budownictwie tzw. fałszywego sklepienia.
W dziedzinie sztuki również nie próżnowano, Majowie wykonywali ozdoby ze stiuku, malowidła ścienne, rzeźby i płaskorzeźby z kamienia, drewna i kości, polichromowaną ceramikę oraz wyroby złotnicze. Majowie rozwinęli pismo hieroglificzne i dwudziestkowy system liczbowy, prowadzili obserwacje astronomiczne i posługiwali się precyzyjnymi systemami rachuby czasu. Skomplikowane hieroglify Majów przedstawiały przedmioty, zwierzęta, bogów. Prostsze znaki służyły do wyrażania przysłówków i przyimków. Ustawiając je w odpowiedniej kolejności, pisarze zapisywali krótkie zdania. Odnotowywali oni ruchy ciał niebieskich (w postaci tablic astronomicznych), ważne daty związane z cyklami kalendarzowymi, imiona bogów, przepowiednie kapłanów. W ich tekstach można również przeczytać o sojuszach, wojnach, małżeństwach między rodami królewskimi, datach śmierci i narodzin władców.
Pismo Majów stało się elementem ozdobnym. Hieroglify wykuwano na płytach kamiennych stelach, ołtarzach i schodach, jak również malowano farbą na ścianach. Pismem ozdabiano też biżuterię, muszle, kości, wyroby garncarskie, drewniane sufity, ściany i framugi drzwi. Posiadali również księgi rękopiśmienne na papierze z kory drzewnej (amate) lub jeleniej skóry, w literaturze majanistycznej zwane kodeksami, choć w rzeczywistości miały charakter leporello. Do dziś przetrwały tylko cztery kodeksy Majów; co najmniej 27 ksiąg hieroglificznych zostało spalonych przez biskupa Diego de Landa Po hiszpańskim podboju nastąpił całkowity upadek ich cywilizacji.
Kulturalni wojownicy
Majowie nie byli ludem nastawionym pokojowo. Poszczególne miasta prowadziły ze sobą w różnych okresach wiele wojen, choć armie rzadko przekraczały liczebność kilkuset wojowników, a gęsty las podzwrotnikowy w zasadzie uniemożliwiał zastosowanie skomplikowanych manewrów taktycznych. Podobnie jak w innych kulturach Mezoameryki, bitwy Majów sprowadzały się zazwyczaj do serii potyczek między poszczególnymi wojownikami. Po wkroczeniu wrogiej armii na obce terytorium, obrońcy stosowali zasadzki i zakładali pułapki, zgodnie z zasadami walki partyzanckiej. Żołnierze Majów jukatańskich nosili nazwę holkanob („dzielni").
W walce najczęściej używano różnego rodzaju maczet wykonanych z drewna i ostrych kawałków obsydianu, włóczni z krzemiennymi grotami, sztyletów, toporów oraz maczug. W epoce klasycznej główną bronią miotającą był miotacz oszczepów (atlatl), używano także proc. Łuk i strzały prawdopodobnie wprowadzili dopiero meksykańscy najemnicy w epoce postklasycznej na Jukatanie, zaś dmuchawki wykorzystywano głównie do polowań na zwierzęta. Uzbrojenie ochronne stanowiły pancerze z grubo plikowanej bawełny lub skór tapira oraz tarcze.
Dla Majów, tak jak i dla przytłaczającej większości mezoamerykańskich Indian, przybycie hiszpańskich konkwistadorów zakończyło się klęską, w aspekcie zarówno biologicznym, jak i kulturowym. Przyczyny dramatycznego spadku liczby ludności, którego początkiem była konkwista, są tylko częściowo poznane. Nowe choroby, na które Indianie nie byli odporni i ciężka eksploatacja, której zostali poddani w ciągu wieków; doprowadziły do wymarcia licznych grup etnicznych i rozpadu społeczeństwa tych, którzy przeżyli.
Obecnie Majowie, w szerokim znaczeniu tej nazwy, stanowią w krajach zamieszkania przede wszystkim ludność wiejską, zajmującą się rolnictwem, hodowlą i rzemiosłem, które – zwłaszcza tkactwo i garncarstwo – jest ważną częścią lokalnych przemysłów turystycznych. Mówią ponad 20 językami i dialektami, większość posługuje się też językiem hiszpańskim, ich liczbę szacuje się na ok. 2 mln.
Płodność najważniejsza
Wśród bóstw czczonych przez Majów, ważne miejsce zajmowali bogowie życia i płodności. Majowie czcili boga Acat („Bóg Życia”). Był odpowiedzialny za kształtujący się płód. Niekiedy uważano go za boga tych, którzy wykonują tatuaże. Innym bogiem był Ahkushtal. Spełniał rolę opiekuna narodzin. Kolejnym znanym bogiem był Baklum Chaam – falliczny bóg żyzności pól i płodności zwierząt.
O życiu seksualnym Majów dowiadujemy się dzięki konkwistadorom. Ci, przybywając na kontynent południowy - dopiero później nazwany Indiami Zachodnimi, czy też Ameryką - natrafili na kulturę zupełnie im obcą, w dodatku całkowicie odmienną od zasad religii judeochrześcijańskiej. Z konieczności, a może i świadomego wyboru, asceza seksualna - przynajmniej na początku - wpływała na widzenie przez nich w obyczajach Indian wszelkich możliwych grzechów dokonywanych wbrew Bogu, moralności i wszystkim paragrafom hiszpańskiego prawa karnego.
Co robili Majowie
Oczywiście w indeksie tych przestępstw - poza kanibalizmem i kazirodztwem - znalazły się sodomia, homoseksualizm, cudzołóstwo i wszystkie formy dewiacji seksualnych. Aby wyplenić szatana, skutecznie nawracano mieczem, a ogniem wypalano moralną zarazę z dusz zbłąkanych owieczek. Niespotykana w dziejach eksterminacja całych narodów, odbiła się głośnym echem w Europie, znajdując współbrzmienie w słowach Kościoła, który początkowo aprobując przemoc pionierskiego okresu nawracania, wkrótce przeszedł do metod ewangelicznych. Jednak złoto i srebro płynące z Nowego Świata, do tego stopnia zawładnęły wyobraźnią monarchii hiszpańskiej, iż zaryzykowała ona wejście w ostry spór z papieżem Pawłem III, wymyślając całą ideologię usprawiedliwiającą czyny konkwistadorów.
W tym celu upubliczniono wobec opinii społecznej sceny rytualnych mordów Majów, Azteków i Inków, a ponieważ działy się one wewnątrz ich własnych narodów, dodano nieaprobowane przez chrześcijan przestępstwa natury seksualnej, takie jak homoseksualizm, transwestytyzm, zoofilia, sodomia, którym dla dodania powagi przypisano charakter choroby zakaźnej, co dodatkowo usprawiedliwiało czyny konkwistadorów instytucjonalną ochroną prostego ludu. Z tych też względów epidemię rozpasania seksualnego leczono odwiecznymi metodami miecza i stryczka.
Gej jest ok
W obyczajach Majów stosunki homoseksualne były naznaczone taką samą aprobatą społeczną, jak miało to miejsce u Greków w okresie klasycznym, co więcej - świętość i nierozerwalność małżeństwa dla obu tych odległych względem siebie kultur stanowiła wartość najwyższą. Gwałty były surowo karane! W Indiach Zachodnich wymuszony stosunek seksualny z dziewicą dawał niekiedy możliwość jej poślubienia (jeśli się na to godziła), w przeciwnym wypadku gwałciciela czekał ofiarny ołtarz. Za współżycie płciowe z obcą kobietą groziła kara wysokiej grzywny, z wymierzeniem której nie było problemów w kraju tak ściśle zhierarchizowanym, jak miało to miejsce u Majów.
Trzeba jednak dodać, że dla chętnych - bo nigdy ich nie brakło - istniały prostytutki, jak również łaźnie, w których uprawiały one swój zawód. Aby zalegalizować jego wykonywanie, adeptki poddawano osobliwej konsekracji. Wpierw dokonywano ceremonialnej uroczystości, wręczano dary, a po zakończeniu ceremoniału, neofitka w zawodzie musiała oddać się każdemu z mężczyzn, który tego pragnął, nie pobierając żadnego wynagrodzenia. Później - nawet po zamążpójściu - musiała uprawiać swój proceder z każdym, kto chciał zapłacić. Jedynie w tym wypadku prawo pozwalało na odejście od zasad ochrony małżeństwa.
Kara za brak dzieci
Równocześnie prawodawstwo Indian karało związki bezproduktywne, czyli bezdzietne, wysokimi grzywnami, pod groźbą śmierci zakazywano dokonywania aborcji, w całej rozciągłości aprobowano instytucjonalną poligamię.. Hiszpanie albo nie chcieli, albo też nie potrafili dostrzec obecności wśród Indian skutecznego systemu zasad stojących na straży moralności powszechnej, wręcz odmawiali narodom Nowego Świata ich istnienia, posądzając mieszkańców o wszelkie możliwe dewiacje seksualne. Zarówno w okresie konkwisty, jak i obecnie, stosunki homoseksualne w plemionach puszczańskich były i są normą w okresie młodzieńczym, lecz zanikają z chwilą znalezienia żony, najczęściej drogą wymiany kobiet z sąsiadami.
U Majów homoseksualizm był również aprobowany u dorosłych, podczas gdy u Inków i Azteków za jego uprawianie groziła kara śmierci, a procedura jej wykonania była zgodna z lokalnymi tradycjami. Partnerowi biernemu obcęgami wyrywano wnętrzności i przywiązanego do pala spalano na stosie - co zapewne ucieszyłoby Hiszpanów, gdyby o takiej karze za przewinienia seksualne wiedzieli. Homoseksualista aktywny był grzebany żywcem. Liczne warianty kaźni dotyczyły sodomitów, transwestytów oraz uprawiających zoofilię - dewiację szczególnie rozpowszechnioną na górzystych terenach Peru.
Dopiero przybycie do Nowego Świata bardziej obiektywnych historyków hiszpańskich dało dowód prawdzie, iż moralność Indian niewiele ustępowała europejskiej, a funkcjonowanie prawa w ich państwach - pomijając małą wartość życia ludzkiego - było wręcz perfekcyjne. Cieza de León donosił, że imperium Inków (dla zachowania zasad moralności, po dokonaniu inwazji na plemiona będące potomkami kultury Mochica), dokonało spustoszenia wśród sodomitów, których wymordowano tak radykalnie, że na 15 kobiet pozostał przy życiu jeden mężczyzna. Ten niewątpliwy historyczny fakt dowodzi, że władcy Inków nie aprobowali żadnych odstępstw od kodeksu etycznego, a wszelkie formy łamania tabu seksualnego, były równie ostro tępione, jak za czasów starotestamentowych w Izraelu. Z pism Ciezy wynika, że monarchie inkaskie opierały swoją trwałość na prostej zasadzie pracy dla dobra wszystkich i trwałości małżeństwa, którego głównym celem było płodzenie jak najliczniejszego potomstwa. Prawo nikomu z dorosłych nie pozwalało pozostawać w
stanie wolnym, a troska o zwiększenie liczby mieszkańców stała się obsesją władców i kapłanów, chociażby ze względu na konieczność dostarczania wciąż nowych żywych ofiar Słońcu.
50 kobiet na mężczyznę
Nadśmiertelność mężczyzn, wynikająca również ze zgonów w wyniku prowadzenia nieustannych wypraw wojennych oraz wykonywania krwiożerczych procedur religijnych, zaowocowała wydaniem praw, w których co znaczniejsi obywatele pod rygorem surowych kar poza własnym haremem musieli dodatkowo obsługiwać seksualnie 50 kobiet. W tym zakresie praktyczność demograficznych zabiegów środkowo- i południowoamerykańskich władców pobiła na głowę bezskuteczne lamenty rzymskiego Senatu, przerażonego widmem nieustannego zmniejszania się populacji wolnych obywateli, w wyniku którego zawiadywanie miastem przeszło w ręce obcokrajowców i wyzwoleńców.
Z różnych przyczyn w obu tych kulturach, jakże od siebie odległych, finał był ten sam. Prawa inkaskie starannie regulowały całokształt problemów demograficznych. Każdy obywatel pierwszą żonę otrzymywał z nadania władcy, a metodę tę powiela współcześnie sekta Koreańczyka Moona. Głosi on autorytatywnie, że gwarantuje najlepszy dobór małżonków, którzy nie znając się wcześniej, przychodzą na zbiorową uroczystość zaślubinową, gdzie prorok dobiera ich w pary poprzez dar osobliwej charyzmy, gdyż w kosmicznej Księdze przemian widzi dalszy ich los.
Poligamia mająca instytucjonalną rangę w wielu kulturach, istniała również wśród Azteków i Majów oraz Inków, a haremy Władcy Słońca przewyższały liczbowo istniejące w innych krajach. Procedury naboru przypominały te dokonywane w Arabii, Indiach czy Chinach w okresie panowania Wielkich Mogołów. Podobne były również problemy haremowe, prawdopodobnie istnieli eunuchowie, stojący na straży cnoty mieszkanek. Tysiące najpiękniejszych dziewcząt dostarczanych władcom wpierw starannie edukowano, część umieszczano w haremach, inne oddawano do świątyń Słońca, gdzie w dzień asystowały przerażającym rytuałom, odgrywając w nich rolę podobną rzymskim westalkom. Istnieją również dowody, że w wielu wypadkach służyły w nocy szybką pomocą seksualną dla elit, a kwestia obligatoryjnego zachowywania przez nie dziewictwa była wymagalna bardziej de iure niż de facto.
eksmagazyn.pl/Kalina Samek
_ Autorka korzystała z książki „Tajemnice starodawnej medycyny i magii” Jana Niżnikiewicza, wydanej przez Wydawnictwo TowerPress oraz z fragmentów opracowań i kronik umieszczonych na stronie www.msfera.pl._