FitnessSeksizm w sporcie wciąż ma się dobrze. Iga Świątek nie jest jego jedyną ofiarą

Seksizm w sporcie wciąż ma się dobrze. Iga Świątek nie jest jego jedyną ofiarą

Iga Świątek odniosła drugie w karierze zwycięstwo w turnieju Rolanda Garrosa, pokonując Amerykankę, Coco Gauff. Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej tuż po wygranej, jednego z dziennikarzy zainteresował jednak nie jej ogromny sukces, a kwestia tego, czy poza kortem tenisowym można zobaczyć ją w makijażu. Celowy zabieg czy może nie do końca przemyślane pytanie? Ta sytuacja nie jest jedyną, jaka miała miejsce wśród sportsmenek.

Iga Świątek padła ofiarą seksizmu
Iga Świątek padła ofiarą seksizmu
Źródło zdjęć: © East News
Aleksandra Lewandowska

06.06.2022 | aktual.: 06.06.2022 17:27

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Poza kortem, gdy idziesz na imprezę, stosujesz make-up? Lubisz wyglądać elegancko i poważnie? Ponieważ wiele zawodniczek, które widzieliśmy w przeszłości, stało godzinami przed lustrem, zanim wyszły na kort i miały make-up. A ty wydajesz się bardzo naturalna - usłyszała Iga Świątek od jednego z dziennikarzy na konferencji prasowej.

Wyraźnie zaskoczona i zmieszana tym pytaniem, nie pozostawiła go bez odpowiedzi.

- Ok, dziękuję. Cóż, noszę czapkę i dlatego nie muszę martwić się o moje włosy. To najbardziej pozytywna rzecz. Nie noszę makijażu, bo nie czuję, że muszę i nie sądzę, żeby to coś zmieniło. Poza tym zniszczy się, gdy użyję ręcznika - mówiła tenisistka.

- Cóż, nie mam tego w swoim notatniku przygotowanym przez zespół PR-owy, dlatego trudno mi odpowiedzieć - podsumowała, pół żartem, pół serio.

Pytanie, które nie do końca wiadomo, czy było celowym zagraniem dziennikarza, czy może mało przemyślanym "rzutem", wywołało szeroką dyskusję wśród ekspertów i internautów. Czy to właściwe, aby w XXI w. pytać sportsmenkę o kwestię... makijażu?

"Wciąż walczymy ze stereotypowym myśleniem"

Przemysław Gołębski, specjalista ds. PR i doradca wizerunkowy, podkreśla, że choć Iga Świątek doskonale wybrnęła z tej sytuacji, pytanie, które jej zadano, jest dowodem na to, że mimo wszystko, jako społeczeństwo, "wciąż walczymy ze stereotypowym myśleniem".

- Jesteśmy przyzwyczajeni, że sportowcy czy osoby medialne są zawsze przygotowane, aby odpowiedzieć na każde pytanie. A tak naprawdę jest milion pytań, do których ani sportowcy, ani ich PR-owcy nie są przygotowani. Tutaj w grę wchodzi wtedy inteligencja, jak dana osoba podoła danemu pytaniu, co wpłynie na jej wizerunek - mówi Gołębski.

- Iga Świątek jest akurat przykładem osoby, które świetnie sobie z tym radzi. Potrafi odpowiedzieć na każde pytanie i myślę, że jej zespół PR-owy śpi spokojnie, bo wiedzą, że zawsze odpowie tak, że nie będzie trzeba później reagować czy tego naprawiać - dodaje.

Przemysław Gołębski zaznacza jednak, że w przypadku mężczyzn w tenisie tego typu pytania nie mają miejsca. - Rafael Nadal (tenisista - przyp. red.) nigdy nie otrzymał pytania, ile razy zrobił botoks, czy jak długo wybiera spodenki przed wejściem na kort.

- Pewnych pytań po prostu nie wypada zadawać. A pytanie, jakie zadano Idze Świątek, mogło pojawić się w latach 80. XX w., kiedy podchodziliśmy do tego tematu zupełnie inaczej. Oczywiście każdy popełnia też błędy i każdy się na nich uczy. Myślę jednak, że potrzebujemy jeszcze kilku lat, zanim ten "podział" przestanie istnieć - podsumowuje.

Agnieszka Rylik: Trener kadry nie był mną zainteresowany

- Historia jest taka, że jeżeli chodzi o sporty walki w Polsce, byłam prekursorką. Miałam 15 lat, kiedy zaczęłam startować w zawodach. I mimo tego, że byłam mistrzynią Polski i powinnam dostać się do kadry - a było w niej 30 mężczyzn i żadnej kobiety - trener kadry nie był mną zainteresowany. Powiedział, że kobiety w tym sporcie nic nie osiągnęły i nie mają tego samego poziomu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Rylik.

Mistrzyni świata w boksie zawodowym oraz wielokrotna mistrzyni Europy i świata w kickboxingu nie miała łatwych początków. Powodem była płeć, ponieważ uważano, że jako kobieta nie tylko nie ma szans na karierę w boksie, ale też wystarczających umiejętności.

- Na szczęście trafiłam na prezesa Polskiego Związku Kickboxingu. To on namówił trenera, żebym przyjechała na testy do Warszawy. Trener dał swoją najlepszą wówczas zawodniczkę, a ja z nią wygrałam. Dostałam propozycję, że mogę pojechać na pierwsze mistrzostwa Europy, ale za własne pieniądze. Gdyby nie to, że pomogli mi rodzice, to wszystko by się pewnie jakoś rozeszło. Zdobyłam wicemistrzostwo Europy, mistrzostwo świata, ale sama musiałam w to inwestować - zaznacza Agnieszka Rylik w rozmowie.

"Taka ładna i mądra, a boksuje"

Kwestia pieniędzy nie była jednak jedyną. Mistrzyni świata w kickboxingu wielokrotnie zmagała się z komentarzami, że sporty, które uprawia, nie pasują przecież do kobiety.

- Kiedy miałam ten etap większych sukcesów, słyszałam, że "lepiej, żebym uczyła się do matury", że "to nie jest sport dla kobiet" albo "taka ładna i mądra, a boksuje". Ja zawsze uważałam, że liczy się jakość, technika, a nie płeć i tego się trzymałam - opowiada Rylik.

Podkreśla, że jeżeli chodzi o kobiety w sporcie, uroda jest często tematem ważniejszym niż same osiągnięcia. - Nieraz słyszałam: "A pani to się nie boi, że coś pani zrobią w tę śliczną buźkę?". Myślę, że panów raczej o to nie pytają - wspomina mistrzyni w boksie.

- Kiedyś otrzymałam też takie pytanie od dziennikarza: "Jak chronimy piersi w trakcie walki? Bo taki cios musi boleć". Odpowiedziałam, że przecież piersi to nie męskie genitalia, to tkanka mięśniowa i tłuszczowa, nie są tak samo unerwione. Poza tym, zawsze miałam na sobie ochraniacze. Na głupie pytanie trochę głupia odpowiedź, ale tutaj często wychodzi brak wiedzy z drugiej strony. Ktoś, kto nie boksuje, tego nie wie.

Iwona Guzowska: Miałam dużo niższe wynagrodzenie niż koledzy

Iwona Guzowska, która także jest mistrzynią świata w kickboxingu i boksie zawodowym, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że choć sama nie spotkała się z seksistowskimi komentarzami, ze względu na swoją płeć zarabiała znacznie mniej pieniędzy niż koledzy.

- Dysproporcje w traktowaniu kobiet i mężczyzn w boksie były w wynagrodzeniu. Miałam dużo niższe wynagrodzenie niż koledzy. To był tzw. szklany sufit, bo mimo tego, że byłam mistrzynią Europy i świata zawodowców, oni za swoje walki dostawali znacznie większe gaże - przyznaje Iwona Guzowska.

Mistrzyni świata tłumaczy, że jedynym wyjściem z sytuacji było zerwanie kontraktu, co "w ostateczności zrobiła". Mimo wszystko, ta kwestia jest w sporcie jednak wciąż obecna.

- Niższe wynagrodzenia kobiet w sporcie nadal pozostają faktem, bo ma to miejsce nie tylko w boksie, ale niestety też w wielu innych dyscyplinach sportowych - podsumowuje.

Agnieszka Rylik i Iwona Guzowska
Agnieszka Rylik i Iwona Guzowska © AKPA | AKPA

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (343)