Kilkanaście lat temu potrącił kobietę na pasach. "To było chore życie"
Kuba Sienkiewicz 24 listopada 2025 r. obchodzi 64. urodziny. Przez lata łączył wiele zajęć w życiu zawodowym, co wpłynęło na jego psychikę. Punktem zwrotnym była dla niego niebezpieczna sytuacja, kiedy potrącił kobietę na pasach. To zmieniło jego podejście do pracy.
Lider Elektrycznych Gitar, Kuba Sienkiewicz, kojarzy się głównie jako artysta. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, że jest również neurologiem. W szczerej rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznał, jak łączenie tych dwóch zawodów wpływało na jego życie i psychikę. - Jeździłem z dyżuru na wizytę, z wizyty na próbę, z próby do domu. Skumulowałem stresy i zacząłem je regulować farmakologicznie. Wypróbowałem na sobie wszystkie leki na chorobę Parkinsona i na depresję, co nie było trudne, bo mam do nich nieograniczony dostęp. Przez kilka lat jechałem na różnych mieszankach, dzięki czemu bez trudu wprowadzałem się na przemian w stan euforii i obojętności - opowiadał.
Lekarze ostrzegają przed popularną grą. Wciąga jak narkotyki
Problemy z alkoholem
Sienkiewicz wyznał, że miał także problemy z alkoholem. - Każdy, kto pije po to, żeby coś sobie załatwić, powinien wiedzieć, że choroba już go zaatakowała. Choroba alkoholowa dlatego jest tak zdradziecka, że kiedy alkoholik pije, nigdy nie zastanawia się, jakie będą tego skutki - podkreślił.
Punktem zwrotnym okazał się wypadek z 2007 roku, kiedy potrącił kobietę na przejściu dla pieszych przed własnym szpitalem. Jak mówił, doszło do tego przez pośpiech i "chore życie". Dopiero ten wstrząs uświadomił mu, że próba pogodzenia wszystkich ról – lekarza i muzyka – prowadzi na skraj przepaści i może być groźna nie tylko dla niego, lecz także dla innych.
Potrącił kobietę na przejściu dla pieszych
- W 2007 roku rozjechałem kobietę na przejściu dla pieszych przed swoim własnym szpitalem. Przeleciała przez maskę, przednią szybę, dach i spadła za autem. Następnym pojazdem za mną była akurat karetka pogotowia. Ona na szczęście nie rozjechała drugi raz mojej ofiary, tylko zabrała ją na SOR w moim szpitalu. Wypadek był spowodowany moim pośpiechem - po dyżurze pędziłem na wizytę domową. (...) Potrąciłem kobietę, bo nie lubiłem siebie, a nie jej. Gdybym się lubił, nie żyłbym w takim biegu. To było chore życie - podsumował.
- Dotarło do mnie, że pogodzenie wszystkich zobowiązań jest niemożliwe, że prowadzi do takich skutków jak ten wypadek i muszę zwolnić. (...) Mnie do tego potrzebny był szok, którego doznałem, gdy rozjechałem kobietę. Gdy namacalnie się przekonałem, jak groźny jest styl życia, który prowadzę. Groźny dla mnie i dla innych. Jednak tak właśnie żyją polscy lekarze - podkreślił.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.