Słowna przemoc przy świątecznym stole. Otyli nie mają lekko
Na Basię przy świątecznym stole jak zwykle czekają złośliwości i uwagi. Wypominanie dodatkowych kilogramów i kontrolowanie każdego kęsa to, obok dzielenia się opłatkiem, stałe elementy wigilijnej wieczerzy. Jak poradzić sobie z fat-shamingiem, gdy uprawiają go nasi bliscy?
– A nasza Basieńka jak pączek w maśle! – co roku ten sam tekst wypowiadany przez babcię zaczyna świąteczny maraton fat-shamingu. "Basieńka" ma 35 lat i odkąd pamięta, była tym nieszczęsnym pączkiem. Przeszła każdą dietę, próbowała wszelkich pigułek i planów treningowych gwiazd. Karmiona wizjami, jak powinna wyglądać kobieta, stworzonymi przez matkę i babcię, a wzmacnianymi przez reklamy i media, znienawidziła swoje ciało. Tę nienawiść pokrywa ironią. Przy wigilijnym stole odpowiada babci, że takie są koszty dobrobytu.
Szorstka miłość jako motywacja
– Grubas musi być zabawny i mieć ten legendarny dystans – gorzko kwituje Basia. – Każde święta, urodziny, rodzinne spotkania to kolejne komentarze na temat mojego wyglądu. Nieważne, czy schudłam, przytyłam, czy wyglądam tak samo. Zawsze trzeba skomentować. Najlepiej brutalnie, złośliwie. "Jak dobrze, że na Wigilii musi być 12 potraw. Przynajmniej nie wyjdziesz stąd głodna, Pączusiu," powiedziała kiedyś moja babcia. Łzy regularnie napływają mi do oczu. Mówię, że to ze wzruszenia – opowiada Basia, a ja zaczynam się gotować, słysząc obelgi, jakie pod adresem mojej rozmówczyni wygłasza jej rodzina.
– Jakby robienie mi przykrości miało mnie zmotywować do "wzięcia się za siebie". Chryste, przecież ja nic innego nie robię, tylko walczę z samą sobą! – Basia daje się ponieść emocjom. – Mam już tego dość. Zwłaszcza że jestem mamą 6-latki i staram się tworzyć dla niej lepsze wzorce. Bo widzę, że też zaczyna popadać w obłęd związany z odchudzaniem i wyglądem – nie mogę uwierzyć w to, co mówi Basia. Sześciolatka mówi o odchudzaniu?
– Stałam z nią ostatnio w łazience, moja zdrowa, proporcjonalna, energiczna córka złapała się za brzuch i powiedziała do swojego odbicia: "Dziewczyno, weź się za siebie". Miałam łzy w oczach, bo to była dokładna kopia mojego zachowania. Te same słowa, ten sam gest – wyznaje Basia.
Od zawstydzania jeszcze nikt nie schudł
Kobieta przez lata była ofiarą fat-shamingu, zawstydzania ze względu na wygląd i wagę. Najbardziej bolały komentarze wypowiadane przez rodzinę; ukochaną babcię, która jest dla Basi wzorem kobiecości czy mamę, która całe życie była na diecie, ale te diety przynosiły lepsze rezultaty niż starania jej córki. Szorstka miłość, jaką bardzo często uprawiają rodzice i bliscy osób z nadwagą, niewiele daje. Bo gdyby receptą na otyłość były zawstydzanie, docinki i publiczna krytyka, blisko 2 miliardy osób na świecie nie zmagałyby się z nadprogramowymi kilogramami.
Grubasom zawsze przypisywane jest lenistwo i brak samokontroli. Wydaje nam się, że wiemy o ich życiu wszystko. Na bank w ogóle się nie ruszają, całe dnie spędzają przed telewizorem z paczką czipsów w jednej i kawałkiem sernika w drugiej dłoni.
Tymczasem liczne badania prowadzone nad otyłością i jej przyczynami pokazują, że to nie brak samokontroli jest główną przyczyną zjawiska. Zdecydowanie częściej o tym, jak wyglądamy, decyduje nasza sytuacja socjoekonomiczna, wykształcenie, dostęp do opieki zdrowotnej, wreszcie czynniki biologiczne: geny, hormony, choroby. A pełne troski obelgi i zawstydzanie, protekcjonalne traktowanie czy dyskryminacja ze względu na wagę nie czynią ludzi zdrowszymi.
Ewentualnie popychają ich w kierunku kolejnych diet. Najlepiej tych najbardziej radykalnych i restrykcyjnych, a co za tym idzie – najbardziej szkodliwych. Z badań przeprowadzonych University College of London wynika, że osoby, które doświadczyły fat-shamingu, przybierają o 2 kg więcej niż ci, których wagę pozostawiono bez komentarza.
Co robić, gdy twój wygląd jest przedmiotem docinków? Urszula Chowaniec, influencerka, aktywistka, autorka bloga Galanta Lala, na własnej skórze doświadczyła świątecznego fat-shamingu.
Poproś o wytłumaczenie
– Niestety, jak każdy gruby człowiek, ja też przy świątecznym stole usłyszałam docinki na temat mojej tuszy. I autorka tych słów również mówiła je w dobrej wierze. Bo a nuż nie zauważyłam, że przytyłam – śmieje się Ula. Jej sposób na rozbrojenie takiej bomby? – Wprost pytam: "dlaczego mówisz mi takie rzeczy?". Z reguły po drugiej stronie jest chwilowa konsternacja, potem próba wytłumaczenia. I gdy ta próba jest podejmowana, "zawstydzacz" musi skonfrontować się ze swoimi przekonaniami. Taka szczera rozmowa to dla tego drugiego człowieka szansa na zmianę. Bo najczęściej docinki i złośliwe teksty są motywowane źle pojmowaną troską – mówi blogerka. I podpowiada, że im szybciej zareagujemy, tym lepiej. Bo reakcja będzie wówczas wyważona.
– Jeśli przez lata znosiłyśmy docinki babci czy cioci, nie reagowałyśmy na nie, czy próbowałyśmy oswoić poprzez humor, kiedyś w końcu miarka się przebierze. Zareagujemy gwałtownie. Wstaniemy od stołu, trzaśniemy drzwiami. Zerwiemy kontakty. To normalne. Gdy czujemy się atakowani, uruchamia się mechanizm ucieczki lub walki. Ucieczka to brak reakcji, śmiech. Walka – wiadomo – tłumaczy.
Z babcią jak z dzieckiem
Ula Chowaniec ma świadomość, że zawalczenie o siebie jest najtrudniejszym rozwiązaniem. Asertywne postawienie granic przychodzi nam z trudem, zwłaszcza gdy mowa o dorosłych ludziach. – Z dziećmi jest trochę łatwiej. Bo przecież gdy przedszkolak zaczyna demolować mieszkanie, testując nasze granice, w pewnym momencie reagujemy, mówimy stop. Z taką babcią czy ciocią powinno być tak samo – przekonuje. – Postaw jej granice, zanim zdemoluje twoje poczucie własnej wartości. Zrób to kulturalnie i jeśli dasz radę – spokojnie, bez złośliwości i "pyskowania". Ale koniecznie reaguj! – zachęca.
Ula podkreśla, że kobiety ze starszego pokolenia często nie mają świadomości, że to, co robią, jest złe. Wychowały się w czasach, gdy nie mówiono o cielesności, o dysfunkcjach ciała, o roli kobiety. Fat-shaming, który uprawiają, jest trochę dziedziczny. Bo ich mamy, babcie, ciotki też wygłaszały podobne uwagi. – Żeby przerwać ten cykl, trzeba zareagować. Jeśli nie dla nas, to dla naszych dzieci, które siedzą przy tym stole i chłoną każde słowo.
Nowy rok traktujemy symbolicznie jako czas zmiany, nowego otwarcia. Ale zamiast szukać nowej diety, nowego sposobu na walkę z własnym ciałem, znajdź w sobie siłę, żeby porozmawiać z bliskimi. I dać im szansę na zamianę na lepsze.
Ten tekst jest elementem naszego cyklu #ZadbanaPolka, w którym pokazujemy różne podejścia kobiet do dbania o siebie. Nie oceniamy, ale pomożemy ci w dokonywaniu codziennych wyborów, doradzimy ci, jak żyć w zgodzie z hasłem WP Kobieta: "Jestem, jaka chcę być". Więcej przeczytasz tutaj.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl