Starość nie udała się Panu Bogu. Pytanie – kto zajmie się rodzicami, skłóci niejedną rodzinę
Gdy u mamy zaczął się Alzheimer, siostry przestały odbierać telefon. W myśl zasady - umywam ręce, nie mam czasu, ty się tym lepiej zajmiesz. Takich historii, jak Marii, są tysiące w Polsce, miliony na świecie.
Siostry przestały odbierać telefony
- Nasza rodzina trzymała się zawsze razem, było oczywiście trochę kłótni, jak to w każdej rodzinie. Tata zachorował na raka i zmarł w wieku 70 lat. Mama została sama i nieźle sobie radziła przez pięć lat po jego odejściu. Przyjeżdżaliśmy do niej na zmianę, odwiedzaliśmy głównie w weekendy, pomagaliśmy przy cięższych sprawach – opowiada Maria.
- Początkowo wszyscy, a z czasem praktycznie ja, bo jak siostry powiedziały – mam najbliżej. Teoretycznie mi to nie przeszkadzało. Dzieci były już kilkunastoletnie, nie trzeba było przy nich chodzić, na cmentarz i tak jeździłam często do taty, więc nie było problemem zabrać mamę. Dziś wiem, że siostry zrobiło to celowo, bo jak u mamy zdiagnozowano Alzhaimera, to tylko ja zostałam jako opiekunka, na zasadzie – ty masz z nią najlepszy kontakt – żali się kobieta.
Gdy 75-letnia matka po raz pierwszy wyszła z domu i zapomniała adresu, siostry zadały Marii pytanie, czy weźmie ją do siebie. Powiedziała, że to jest niemożliwe i była w szoku, że jej to proponują. Mieszkała w bloku w 3-pokojowym mieszkaniu, a miała dwóch synów. Siostry uznały, że one są w jeszcze gorszej sytuacji i zakończyły temat.
- Przestały do mnie dzwonić, nawet odbierać telefony. Zostałam z matką, która nie nadawała się do samodzielnego życia. Byłam w szoku, że nagle okazało się, że ma tylko jedno dziecko. Jak kasa była od rodziców, to wszystkie przyjeżdżały, a teraz miały to w poważaniu. Miałam do wyboru - wynająć opiekunkę albo oddać mamę do domu spokojnej starości. Pojechałam do sióstr i powiedziałam, jak stoi sprawa, a one mi na to, że jestem wyrodną córką, jak w ogóle śmiem matkę wyrzucać na bruk itp. – mówi Maria.
Kobieta stanęła przed dylematem. Poczuła, że zawiodła własną rodzinę. Przeniosła w końcu mamę do siebie, załatwiła opiekunkę, która przychodziła w czasie, kiedy ona była w pracy i starała się dogodzić wszystkim. Mąż się wściekał, synowie, którzy mieszkali teraz w jednym pokoju byli na nią obrażeni. Maria czuła, że jej decyzja miała konsekwencje poważniejsze niż myślała. Siostry w ogóle jej nie odwiedzały. Po 2 latach poczuła, że dłużej nie mogą tak żyć. Oddała matkę do domu starców. Siostry przyjeżdżają do matki kilka razy w roku, dziś to, co je łączy, to sądzenie się o mieszkanie po niej.
Starzejemy się - to nieuniknione
Pytanie, czy opieka nad starzejącymi się rodzicami jest naszym obowiązkiem, będzie powracać coraz częściej, bo dane demograficzne od szeregu lat wskazują na proces starzenia się populacji świata, niezależnie od tego, czy za kryterium starości przyjmie się wiek 60, czy 65 (i więcej) lat. Przewiduje się, że w 2050 roku ludność powyżej 60. roku życia będzie stanowiła 21,1 proc. populacji świata.
To powoduje, że w Polsce na młodsze pokolenie spada konieczność zaopiekowania się własnymi rodzicami czy dziadkami. Rzecz dotyczy zresztą nie tylko naszego kraju. Gdy na portalu debate.org zapytano, czy my, jako dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za opiekę nad starzejącymi się rodzicami, 47 proc. internautów odpowiedziało TAK, podczas gdy 53 proc. – NIE.
Wśród osób na NIE padły takie argumenty:
"Starzejący się rodzice powinni sami zadbać o opiekę, bo tak robią odpowiedzialni ludzie. Poza tym nie każdy rodzic potrafi wywiązać się z opieki nad własnym dzieckiem – jest wiele zaniedbanych albo nękanych dzieci. Dlaczego więc dziecko, któremu w okresie dorastania nie zapewniono wsparcia ani finansowego, ani emocjonalnego, ma być odpowiedzialne za swojego rodzica?”.
"To nie lata dwudzieste. Moim zdaniem oczekiwanie, że dziecko zajmie się rodzicem na starość, jest niesamowicie samolubne, dlatego pomysł opiekowania się własnymi rodzicami wydaje mi się przestarzały. Boli mnie, gdy czytam wyznania ludzi, którzy zmarnowali wiele lat życia tylko po to, aby uniknąć poczucia winy. Nie w porządku jest też oczekiwanie starzejących się rodziców, że ich dorosłe dzieci będą ich wspierać finansowo”.
Natomiast ci, którzy byli na TAK, tłumaczyli:
"Tylko zła osoba nie zaopiekowałaby się własnym rodzicem w potrzebie! W wielu społeczeństwach nie ma rządowych programów zapewniających starszym osobom opiekę i tam to właśnie dzieci zajmują się swoimi zniedołężniałymi rodzicami. Nieważne, czy jesteś osobą wierzącą, czy nie – większość ludzi powinna szanować swoich rodziców. Opieka nad nimi to absolutnie minimum, by ten szacunek wyrazić. Ale, jak widzę, w naszym społeczeństwie dla wielu osób ważniejszy jest duży dom czy telewizor”.
"Prosta odpowiedź – tak. Gdyby twoi rodzice nie stawiali opieki nad tobą na pierwszym miejscu, gdzie byłbyś teraz? Jak byś żył? Właśnie rodzicom trzeba za to podziękować, to kwestia moralności. Rodzice są najcenniejszą rzeczą, jaką masz w życiu. Bez nich by cię nie było”.
Dostrzec wartość w relacji ze starszym pokoleniem
Zdaniem psycholog Marii Rotkiel opieka nad starszym pokoleniem to dla nas przywilej i szansa na to, żeby zrozumieć siebie, poznać swoją historię, pochodzenie, żeby móc się rozwijać. – Jeśli szukamy w życiu równowagi, duchowości i rozwoju emocjonalnego, jeśli szukamy sposobów na to, żeby trochę zwolnić, dostrzec to, co nas buduje i żeby zrównoważyć codzienny stres i pęd, to najlepszą okazją jest właśnie pojechanie do babci, wypicie z nią spokojnie, bez pośpiechu herbaty i porozmawianie. Bo to od niej często się dowiemy, jak sobie z wieloma trudnymi sytuacjami radzić.
Według Marii Rotkiel największym dramatem młodszych pokoleń jest myślenie, że kontakty ze starszymi to strata czasu. – W dodatku nie doceniamy wiedzy, którą mają starsi, uważamy, że jest archaiczna, przestarzała, że nam się do niczego nie przyda, a to jest bzdura. Ta wiedza jest antidotum na to, na co najbardziej cierpimy, czyli na powierzchowne podejście, konsumpcjonizm, stres, pośpiech. Pamiętajmy, że pewne lęki i niepokoje są przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Starsze osoby bardzo często mówią, że czują się wykluczone. A ich dzieci czy wnuki mówią: "Ale przecież ja się tobą zajmuję. Zapewniam ci opiekę, dbam o to, żeby ci niczego nie brakowało”. – Mówimy tutaj o zupełnie dwóch różnych płaszczyznach, ponieważ babciom, dziadkom brakuje tej więzi, tego, żebyśmy z przyjemnością do nich przyjechali i poszukali tematów, które nas łączą. Można więc powiedzieć, że z tą opieką jesteśmy rozdarci, bo mamy poczucie, że się opiekujemy, ale w sferze materialnej, natomiast nie opiekujemy się w rozumieniu relacji, emocji i obie strony na tym tracą – podsumowuje Rotkiel.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl