Stewardessy jak agentki specjalne. Gdy pasażer życzy sobie zupy z płetwy rekina, one ją dostarczą
Kiedy robi się niebezpiecznie, to one ratują życie pasażerów. Stewardessy prywatnych, luksusowych linii lotniczych to nie są zwyczajne kobiety. Gdy gwiazda pop zażyczy sobie homara na środku pustyni, przetrząsną niebo i ziemię, by go dostać. Gdy Jej Wysokość uparcie pali w kabinie, muszą wiedzieć, jak zwrócić jej uwagę, by nie wywołać kryzysu dyplomatycznego.
11.01.2018 | aktual.: 11.01.2018 16:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agentka specjalna na pokładzie
Agnieszka Zakryszek od 7 lat jest stewardessą prywatnych linii lotniczych JetStory. Na co dzień lata z topowymi, europejskimi politykami, książętami z Bliskiego Wschodu, gwiazdami tenisa i innych dyscyplin sportu, gwiazdami popu i biznesmenami. Żadnego nazwiska nie może podać, gdyż w tej branży dyskrecja jest szczególnie ważna. Znany muzyk i księżniczka muszą mieć pewność, że obsługa samolotu nie zdradzi ich sekretów. Stewardessa pracuje trochę tak, jak agent specjalny. O tym, kogo spotyka na pokładzie, nie mówi nawet najbliższym.
To jednak nie wszystko. Super-stewardessa musi być wytrwała, taktowna i przygotowana na niemal każdą okoliczność. Kiedy pasażerowie mają szczególne, nawet najbardziej zaskakujące życzenia, Agnieszka zaczyna przeszukiwać internet, wykonywać telefony, a potem niejednokrotnie wsiada do taksówki i samodzielnie stara się zdobyć pożądany produkt, niezależnie od pory dnia czy nocy. Nie zawsze rusza wtedy do drogiego sklepu z dobrami luksusowymi. Czasem wystarczy dobrze zaopatrzony supermarket bądź zwykły bazar z lokalnymi produktami.
– Życzenia klientów są bardzo różne – opowiada stewardessa. – Kiedyś w Azji zdarzyło mi się zamawiać zupę z płetwy rekina. Nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje, tymczasem w tym rejonie nie było żadnego problemu, by ją dostać – mówi.
Najczęściej załodze udaje się dostać to, czego akurat poszukuje, niezależnie od tego, czy jest to wykwintne danie kuchni francuskiej, specyficznie podany kawior czy konkretny rodzaj chipsów. Chipsy i mało wyszukane jedzenie z fastfoodów zaskakująco często gości w luksusowych pomieszczeniach ich samolotów.
Okazuje się bowiem, że ci, których uznajemy za osoby niezwykłe, mają często bardzo prozaiczne zachcianki. – Pamiętam, jak bardzo znana gwiazda muzyki popularnej, teraz będąca na topie, podczas lotu z Francji zażyczyła sobie jedzenie z fastfoodu. Nie byliśmy w Paryżu ani żadnym innym dużym mieście i naprawdę trudno je było zdobyć. Tydzień później miałam lot z bardzo znanym, zagranicznym zespołem rockowym. Wydawać by się mogło, że rockendrollowy styl życia wiąże się z niezdrową dietą i używkami. Tymczasem panowie zażyczyli sobie bardzo delikatne, organiczne, bio wegetariańskie jedzenie – wspomina. Nie pozostało jej nic innego, jak zaserwować gwiazdom sałatki i kiełki.
– Szukamy do skutku. Czasami pasażer zażyczy sobie film, ulubioną gazetę lub piżamę o określonym wymiarze, kolorze i składzie materiału, a to może okazać się sporym wyzwaniem, w zależności od miejsca, w którym jesteśmy. Zadania są bardzo różne i nigdy nie jestem w stanie przewidzieć, co czeka mnie danego dnia – mówi.
Żeby szejk się nie obraził
Obsługiwanie pasażerów VIP wiąże się też i innymi wyzwaniami. W każdych innych liniach lotniczych stewardessa może pozwolić sobie na stanowczy ton, a niekiedy być może nawet na podniesienie głosu. Co jednak w sytuacji, gdy papierosa nie chce zgasić arabski książę? Albo gdy czołowy, europejski polityk nie zamierza zakończyć rozmowy telefonicznej podczas lądowania?
– To bardzo delikatna sprawa – przyznaje Agnieszka. Stewardessa musi potrafić tak pokierować rozmowę, by delikatnie, lecz stanowczo wymóc na pasażerach stosowanie się do poleceń. – Oczywiście stawiamy bezpieczeństwo na pierwszym miejscu i przestrzegamy wszystkich regulacji. Staramy się zwracać im uwagę w bardzo taktowny sposób. Czasami zdarza się jednak, że prośby nie wystarczają. Ostatecznie, na przykład w przypadku, gdy pasażer nie stosuje się do zakazu palenia tytoniu na pokładzie, informujemy, że jesteśmy zobowiązani wylądować na najbliższym lotnisku. Nie zdarzyło się jeszcze, by to nie podziałało – mówi stewardessa.
Jeszcze bardziej ostrożnym trzeba być, gdy na pokładzie jest książę czy księżniczka. – Sami nigdy nie rozmawiamy z koronowanymi głowami. Przestrzegamy protokołu dyplomatycznego, zgodnie z którym personel samolotu kontaktuje się za pośrednictwem bliskiego asystenta – tłumaczy stewardessa. Czymś niezwykle rzadkim jest, by ktoś z rodziny królewskiej zwrócił się do personelu samolotu w sposób bezpośredni.
Zagrożenie życia
Zwykle pasażerowie myślą o stewardessach i stewardach jak o osobach spełniających ich życzenia podczas podróży. Jednak w przypadku zagrożenia to obsługa samolotu musi wiedzieć, jak się zachować, by wszystko skończyło się dobrze. – W ciągu ponad 7 lat pracy miałam tylko jedną stresującą sytuację, lądowanie awaryjne podczas jednego z lotów z Hiszpanii – wspomina Agnieszka. Było to konieczne po tym, jak stwierdzono pożar w jednym z silników. Stewardessa do tej pory pamięta związane z tym emocje, mimo że wszystko trwało zaledwie kilkanaście minut.
– Wszyscy zachowywali się bardzo spokojnie, nie było konieczności użycia masek tlenowych, a lądowanie odbyło się w asyście straży pożarnej. W gruncie rzeczy przebiegało całkiem normalnie, tyle że w bardzo przyspieszonym trybie – mówi.
Stewardessa zwraca jednak uwagę na coś innego - to właśnie ona jest tą, która w przypadku zagrożenia musi zachować zimną krew. Gdy turbulencje są wyjątkowo dotkliwe lub kiedy dzieje się coś równie niepokojącego, uspokaja pasażerów, przemawiając do nich spokojnym, łagodnym głosem i informując ich, co się dzieje. W takich przypadkach najgorsza jest bowiem niewiedza, która wzmaga uczucie paniki.
– Na każdą sytuację na pokładzie jest bardzo jasna, konkretna procedura. Przestrzegając jej, w większości przypadków wszystko kończy się w najgorszym przypadku stresem– mówi z naciskiem.