"Szkoda, że ktoś zgwałcił taką fajną pilotkę". Magda nie potrafi zapomnieć© WP.PL | Magda Danaj

"Szkoda, że ktoś zgwałcił taką fajną pilotkę". Magda nie potrafi zapomnieć

11 maja 2018

Pierwszego dnia wycieczki szef, w obecności klientów, powiedział: Magda to taka fajna pilotka, lubi bawić się ze starszymi panami. Odparłam tylko, że jaka Magda, bo ja żadnej takiej tu nie znam.

Magda. Rok 2018

− Odkąd pamiętam, chciałam podróżować. Od małego, podczas podróży z rodzicami, śpiewałam w autokarach i opowiadałam innym pasażerom i pasażerkom różne historie. Uwielbiałam snuć opowieści przed publiką. Chciałam studiować weterynarię, pilotowanie wycieczek miało być pracą sezonową. Ale to uzależnia. Jak zaczęłam, nie mogłam przestać.

Magda ma nieco ponad 30 lat. Jest piękną kobietą. Sprawia wrażenie pewnej siebie. Wykształcona, działa w organizacjach broniących praw człowieka, mówi biegle kilkoma językami. Pilotuje wycieczki od 12 lat.

Nie chce ujawniać swojego prawdziwego imienia. Ani miasta, w którym mieszka. Nie czuje się bezpiecznie. Człowiek, dla którego pracowała i który pośrednio odpowiada za to, co ją spotkało, nadal wysyła jej sms-y. Magda nie odpowiada. Ale one przychodzą.

Obraz
© Magda Danaj

Kilka lat wcześniej

Polska, miasto wojewódzkie, rok 2011. W biurze, które ma w nazwie przymiotnik „turystyczne”, dzwoni telefon. Odbiera Magda.

− Dzień dobry, tutaj Urząd Marszałkowski. Czy sprzedajecie państwo wycieczki?

Magda odpowiada zgodnie z prawdą, że owszem. Urzędniczka pyta o numer polisy ubezpieczeniowej i licencji. Magda nie potrafi odpowiedzieć, nie ma takich kompetencji. Nie tym się zajmuje. Przygotowuje programy wyjazdów „incentive”, jeździ jako pilotka. Jej szef, słysząc rozmowę, wyrywa jej słuchawkę i zaczyna się gęsto tłumaczyć.

Tak Magda orientuje się, że pracuje w biurze, które nie jest biurem.

Szef jej ufa, bo nie zadaje pytań. I radzi sobie lepiej niż inne dziewczyny. Bo w biurze, które nie jest biurem, pracują same kobiety. No, prawie. Jest jeden chłopak. Do odśnieżania.

Zaczyna się już wtedy. Ale lampka alarmowa zapali się Magdzie dopiero dużo, dużo później.

− Mój szef był seksistą. Podrywaczem. W biurze zdarzały się „żarciki”. Dziewczyny były czasem w takim stresie, że wymiotowały ze strachu.

Powie potem, że sama nie wie, jak tam wytrzymywała.

Taka fajna pilotka

Środek zimy. W Polsce śnieg, deszcz i błoto. Szef biura układa program dla firmy, która gotowa jest wyłożyć grube pieniądze na egzotyczny wyjazd dla swoich pracowników. 36 osób, głównie mężczyźni. Szef mówi, że był już z nimi kilka razy na wyjazdach motywacyjnych.

− Marzyły mu się konkretne miejsca. Miało być egzotycznie. Wycieczka busem, rejsy katamaranem. Robiłam, co mi kazał. Dał mi kontakty do kontrahentów, z którymi rzekomo już pracował. Któregoś dnia odkryłam, że anulowane są rezerwacje, że są nieprawidłowości. Firma zapłaciła majątek, on anulował noclegi, by obniżyć koszty. Musiałam robić rezerwacje od nowa na trasie. Bywało, że spaliśmy w dziwnych miejscach, na kempingach przy drodze. W portach dawał w łapę, by nie płacić za cumowanie przy oficjalnej marinie.

Ale to dopiero nadejdzie. Na razie Magda, szef biura, które nie jest biurem, wraz z 36 osobami leci na drugi koniec świata. Mają zwiedzać, ale też się relaksować. Bawić. Magda ma dwadzieścia kilka lat. Jej klienci – od trzydziestki wzwyż, większość jest w wieku jej rodziców.

− Program zakładał imprezy, dyskoteki. Alkohol. Ja nie piłam, chociaż wymagano, bym miała na stole chociaż kieliszek wina, by oni czuli się swobodnie. Mówili mi na „ty”. Zgadzałam się na to, choć wydaje mi się, że tutaj mogło to odegrać rolę. Niektórzy z nich byli zainteresowani zwiedzaniem. Chcieli coś zobaczyć, poznać, przeżyć. Ale innym chodziło tylko o to, by zaliczyć jakąś panienkę. Mnie nie szanowali.

Pierwszego dnia słyszy, jak szef mówi: Magda to taka fajna pilotka, nawet mi powiedziała, że lubi pobawić się ze starszymi panami.

− Zmroziło mnie. Stałam z tyłu. Nie chciałam robić afery, bo to było jeszcze przed rozpoczęciem wycieczki. Rzuciłam tylko, że jaka Magda, bo ja żadnej takiej tutaj nie znam.

Obraz
© Archiwum prywatne

Imprezka

W tym miejscu Magdzie łamie się głos.

− Był człowiek, który był koordynatorem grupy, nazwijmy go Robert. Miałam z nim najwięcej kontaktu, już na samym etapie przygotowywania wyjazdu. Rządził kasą, którą grupa miała do wydania na kolacje i imprezki. Po jednej z takich imprezek zostałam z nim w lokalu, bo musiałam odebrać fakturę. Wyszliśmy razem.

Dziś Magda mówi, że powinna była zorientować się wcześniej. Robert próbował obmacywać ją już w restauracji.

− Trzeba było od razu dać mu w ryj i wezwać policję. Ale mnie sparaliżowało. Nic nie zrobiłam.

Wracają z lokalu pieszo. Nocują tego dnia na kempingu przy porcie. Żeby tam dotrzeć, trzeba przejść przez opustoszały portowy teren. Wtedy Robert się na nią rzuca. Rozrywa jej ubranie i gwałci. Magda krzyczy. Nikt nie reaguje. Wokół nikogo nie ma.

Magda nie jest w stanie opisać ze szczegółami, co zaszło. Resztę nocy spędza pod prysznicem. To jedyne miejsce na kempingu, gdzie może zamknąć się od środka. Siedzi tam kilka godzin, w ubraniu. Rano wraca do grupy.

− Pozostali nic nie zrobili. Byłam posiniaczona, miałam porwane ubrania. A oni komentowali, że musiałam mieć dobrą noc, bo wróciłam z malinkami.

Gwałt jest tak brutalny, że Magda krwawi jeszcze przez kilka dni. Potem jedzie do szpitala. Ale nie sama. Nie w swojej sprawie. Jedzie z klientem, który skaleczył się w nogę.

− Stałam tam, u lekarza. Spytał, czy mam okres i czy mają dać mi podpaski. Bo widać krew na spodniach.

Nie mówi nic.

Decyduje się dokończyć objazd. Ostatniego dnia musi rozliczyć fakturę, za którą płaci Robert. Dziewczyna z lokalnego biura wychodzi na minutę na zaplecze, on znów próbuje ją napastować. Tym razem Magda reaguje, rzuca go na krzesło. Gdy pracownica agencji wraca, pyta, czy ma dzwonić po policję. Magda mówi, że nie.

− Mam do siebie żal, bo miałam kilka okazji, by o tym powiedzieć. W szpitalu. Kilka razy ktoś obcy pytał, czy na pewno wszystko ze mną w porządku. Nie wiem, jak mogłam to zostawić.

Gdy lądują z powrotem w Polsce, Magda wie, że to koniec. Składa wypowiedzenie i niemal natychmiast wyjeżdża z kraju. Jej szef będzie później opowiadał, że Magda zapowiadała się świetnie i szkoda, że nie wytrzymała spotkania z prawdziwymi mężczyznami.

Ona sama rozsypie się w drobny mak.

Warzywo

− Nie pamiętam, co się działo wtedy w moim życiu. Mam dziurę. Pamiętam tylko, że miałam na tyle siły, by wyjechać na sezon za granicę. Wróciłam, zamieszkałam z powrotem u rodziców. I byłam nie do życia. Byłam warzywem. Rośliną. Czasami cały dzień nie wstawałam z łóżka, nawet do toalety. A oni nawet nie zapytali, co się ze mną dzieje.

I tak zaczynają się otwierać stare rany. Bo historia Magdy to nie tylko historia gwałtu.

− Jako dziecko byłam molestowana. To był mój wujek. Wszystko toczyło się pod wspólnym dachem. Mieszkaliśmy razem, na sześćdziesięciu paru metrach. Miałam pięć, sześć, siedem lat. W jednym pokoju ja i on, w drugim moi rodzice. Jak można nie widzieć? Nie wiedzieć?

Magda płacze. Jej oprawca z dzieciństwa to kochany mąż, syn, brat. Po gwałcie wspomnienie o nim wraca ze zdwojoną siłą. Wiele miesięcy potrwa, zanim Magda z pomocą leków wstanie z łóżka. I zacznie mówić. Najpierw o tym, co robił jej wujek, gdy rodzice w pokoju obok oglądali telewizję. Jej matka nie zareaguje. Ojciec wiedzę przypłaci stanem przedzawałowym.

− Długo nie mogłam pojąć tego, że to, co mnie spotkało, jest złe. Całe życie myślałam, że świat jest piękny, a ludzie dobrzy. Jako nastolatka i potem, już jako dorosła kobieta, miałam problem z tym, że nikt nie chciał ze mną rozmawiać, nikt nie podejmował tematu. Jeszcze później wydawało mi się, że skoro raz już spotkała mnie przemoc ze strony mężczyzny, to następnym razem sobie poradzę. Zareaguję.

Magda dzieli swoje życie na to przed gwałtem i po nim. Bo dopiero wtedy znalazła siłę, by ochronić siebie. I rozliczyć rodziców.

− Dopiero na terapii dowiedziałam się, że nie tylko ich kocham, ale że mam także prawo ich nienawidzić. Że mam prawo mieć do nich żal. Nie ochronili mnie. Nie reagowali. Mojej babce życzę śmierci, bo mówiła, że to wszystko moja wina. Nazywała mnie „mała zboczona”. Ciotka, gdy próbowałam powiedzieć jej o tym, co robi ze mną wujek, zaczęła się z nim na moich oczach całować.

Zauważyła coś jeszcze. Że gdy zaczyna rozmawiać z innymi kobietami, okazuje się, że jest ich więcej. Że rozpoznają się, jakby nosiły na twarzy znak. Niezmywalny tatuaż.

− Przez lata traumę udawało mi się perfekcyjnie zamiatać pod dywan. Może to kiedyś opiszę, jak się nauczę pisać, a nie tylko mówić. Nadal to przepracowuję. Poszłam nawet o krok za daleko. Opowiadam o tym tak, jak ludzie opowiadają o swoim życiu: przytrafiło mi się to, tamto. Otworzyła mnie terapia – gdy zdałam sobie sprawę, że to moi rodzice, rodzina, zawiodła. Że to oni spier... Ale że to, co będzie działo się od teraz, zależy tylko ode mnie.

Wujek Magdy, jej oprawca z dzieciństwa, jest ojcem dwóch córek.

Biuro, które nie było biurem, nadal istnieje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl lub napisz bezpośrednio do autorki: jjgalazka@wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (740)