Wszystkie służyły swojemu państwu. Nie zadawały pytań, nie miały prawa nikomu opowiedzieć o swojej pracy, wliczając w to rodzinę. Sprawnie wykonywały swoje zadania i nikt nie miał żadnych wątpliwości co do ich kompetencji.
Agentki Mossadu, których tajne misje mogą wymagać uciekania się do
sztuczek w alkowie, dostały błogosławieństwo rabina z Tel Awiwu, Ariego Szwata - zauważa "Polska
The Times".