Nieźle uśmiałem się na ostatnim filmie Ferzana Ozpeteka, w którym makaron odgrywa równie ważną rolę, co wszelkie miłosne układy. Od razu przypomniałem sobie ogromny plakat w małej rzymskiej restauracyjce niedaleko Synagogi.
Nad barem królowała w antyramach gigantyczna fotografia, na której znalazło się kilkadziesiąt rodzajów włoskich makaronów wraz ze stosownymi podpisami.