"Tata w tarapatach". Czy to jest prawdziwy obraz polskiego ojca w 2020 roku?
- Pokazanie mężczyzny zajmującego się domem jako małpy w cyrku to już faux pas - oburza się Kamil Nowak, popularny ojciec-bloger. Format od niedawna emitowany na kanale TVN Style to powrót do minionej dekady, gdy kobieta prała, sprzątała i przewijała, a mężczyzna nawet nie wiedział, jak uruchomić pralkę.
Przypadkowo trafiłam na jeden z odcinków "Taty w tarapatach" i każda kolejna minuta oglądania wprawiała mnie w coraz większe osłupienie. Schemat formatu jest prosty – pokazanie heroicznych zmagań mężczyzn, którzy podczas trzydniowej nieobecności żony muszą poradzić sobie z domowymi obowiązkami i opieką nad dziećmi. Kolejne czynności są dla nich jak zdobywanie Mount Everestu.
"Nie pamiętam, żeby w przeciągu ostatnich pięciu lat zdarzyło mu się ugotować obiad dla całej rodziny", "Jeszcze nigdy nie zajął się prasowaniem", "Boję się, że po moim powrocie nie będzie do czego wracać". Te cytaty brzmią niczym wyjęte z niskobudżetowej komedii wyprodukowanej w latach 90., lecz niestety możecie usłyszeć je w 2020 roku.
Panowie zgodnie twierdzą, że gotowanie, prasowanie, pranie czy odrabianie zajęć z dziećmi to nie ich bajka i bez cienia zażenowania przyznają, że w ich domach te obowiązki spadają na ramiona kobiet. Niektórzy usprawiedliwiają się absorbującą pracą zawodową, ale trafiają się i tacy, którzy mówią wprost: "Lubię sobie poleżeć, posiedzieć, nic nie robić". Niezależnie od powodów efekt jest taki sam – przemęczona, sfrustrowana i bezradna żona.
Gdy mężczyzna odczytuje przed kamerą listę zadań do wykonania, to jego żona z przerażeniem, ale i dozą ekscytacji siada z trzema innymi matkami po drugiej stronie ekranu, aby zobaczyć, jak jej mąż - niczym Kevin - próbuje przeżyć sam w domu.
Następnie widzimy, jak bohater odcinka próbuje ugotować rosół, wyprasować sobie koszule, nauczyć dziecko recytowania wierszyka i położyć je spać o przyzwoitej porze. Raz się udaje, raz nie. Jednak już sama próba podjęcia się zadań wzbudza w żonach podziw. Po trzech dniach wracają do domu i cieszą się, że wszyscy są cali i zdrowi, a kuchnia nie spłonęła. Kurtyna. Brawo.
Zapytaliśmy przedstawicielkę działu Public Relations TVN Style o to, czy stacja konsultowała format z psychologiem lub medioznawcą pod kątem ewentualnego wydźwięku społecznego. Na to pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi, a zamiast tego podesłano nam fragmenty ogólnodostępnego opisu programu. "Każdy członek rodziny radzi sobie lepiej lub gorzej z różnymi zadaniami. Właśnie tę różnorodność pokazujemy w naszym programie. Mama z tatą zamieniają się miejscami" - stwierdziła Joanna Lichosik - Białoń.
Powyższe stwierdzenie miałoby sens, gdyby do udziału w programie zapraszano rodziny, w których zarówno kobieta jak i mężczyzna w takim samym zakresie na co dzień wykonują domowe obowiązki, ale każde z nich ma swoje własne sposoby i patenty, np. na doczyszczenie wanny czy ugotowanie smacznej pomidorówki.
"Zostaw, ja to zrobię"
Kamil Nowak, autor jednego z najpopularniejszych polskich blogów o tematyce dotyczącej ojcostwa twierdzi, że format "Tata w tarapatach" powinien wywoływać zażenowanie, a nie śmiech. - Pokazanie mężczyzny zajmującego się domem jako małpy w cyrku to już faux pas. Dzisiaj widok ojca rozwieszającego pranie czy spacerującego z wózkiem to powinno już być coś zupełnie normalnego. Dziwienie się i robienie z tego sensacji jest krzywdzące – tłumaczy autor "Blog Ojciec" w rozmowie z WP Kobieta.
Niestety w wielu polskich domach podział obowiązków nadal zalicza się do abstrakcyjnych pojęć. I wina nie zawsze leży wyłącznie po stronie mężczyzn. Czasami to kobieta sama nieświadomie zapędza męża na kanapę, nie pozwalając mu na nic, bo ona zrobi wszystko lepiej. Niedopuszczanie go do żelazka czy garnków, argumentowane męską niezdarnością, jest strzałem we własne kolano.
Z tym stwierdzeniem w pełni zgadza się Kamil Nowak. – Ja to nazywam upupianiem – podsumowuje. – Niektórzy mężczyźni nawet może i chcieliby pomóc, ale jeśli ciągle słyszą: "zostaw, ja to zrobię", to szybko tracą zapał – twierdzi bloger.
Tylko jak to zmienić? - Uważam, że każdy młody tata powinien, tuż po narodzinach dziecka, przejąć chociaż na miesiąc lub dwa wszystkie obowiązki domowe. Wtedy od razu uświadomi sobie, ile z tym jest pracy i dlaczego właściwy podział obowiązków w domu to podstawa zdrowego związku – dopowiada.
Ułatwić to może dyrektywa przyjęta pół roku temu przez Parlament Europejski, która we wszystkich krajach członkowskich wprowadza dwumiesięczne urlopy tylko dla ojców. Bez możliwości przeniesienia wolnych dni na matkę. – Ta dyrektywa jest krokiem naprzód, a "Tata w tarapatach" to powrót do minionego wieku i nabijania się z mężczyzny jako rodzica – uważa Kamil Nowak. – To krzywdzący, seksistowski program, który nie powinien mieć miejsca w telewizji w 2020 roku – puentuje.
Niewykorzystany potencjał
Prof. Wiesław Godzic potwierdza: "Tata w tarapatach" może mieć szkodliwy społecznie wydźwięk. – Ukazując mężczyznę w takiej roli trudno o pozytywne reakcje. Widz prędzej odbierze to jako ironię niż potrzebę zastanowienia się nad tym, czy ojcowie zachowują się właściwie – tłumaczy medioznawca w rozmowie z WP Kobieta.
Jednocześnie profesor zwraca uwagę na dysproporcje w tej kwestii pomiędzy mieszkańcami dużych miast i małych miejscowości. – Program może oburzać ludzi z Warszawy czy Gdańska, ale już niekoniecznie np. radnych z Zakopanego, którzy walczyli z ustawą o przeciwdziałaniu przemocy. W mikrospołecznościach nadal wypełnienie wszystkich obowiązków domowych zazwyczaj należy do kobiet – tłumaczy ekspert.
Na koniec medioznawca zwraca uwagę na niewykorzystany potencjał. – Chciałbym, aby oprócz emisji takiego programu pojawiła się dyskusja wśród społeczeństwa. Nauczyciele mogliby rozpocząć ją w szkołach. To mógłby być świetny punkt wyjścia do lekcji na temat modelu współczesnej rodziny – tłumaczy. – W Stanach Zjednoczonych to popularna praktyka i warto pójść tym śladem – dopowiada prof. Wiesław Godzic.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl