Blisko ludziTenisistka idealna: pokorna i w białej mini. Zarzuty w stosunku do Williams to seksizm

Tenisistka idealna: pokorna i w białej mini. Zarzuty w stosunku do Williams to seksizm

W oburzeniu "niesportowym" i "niegodnym" zachowaniem Sereny Williams podczas finału US Open nie chodzi wcale o pogwałcenie szlachetnych tradycji prestiżowego sportu. To raczej przypowieść o usadzeniu "wściekłej baby", która za bardzo ostatnio wierzga.

Tenisistka idealna: pokorna i w białej mini. Zarzuty w stosunku do Williams to seksizm
Źródło zdjęć: © Getty Images
Helena Łygas

W sobotę odbył się finał turnieju US Open, w którym na korcie zmierzyła się jego sześciokrotna triumfatorka Serena Williams z o 16 lat młodszą Naomi Osaką. Japonka po raz pierwszy sięgnęła po puchar turnieju wielkoszlemowego.

Wzmożone zainteresowanie mediów w tym roku wzbudziło jednak nie tyle pokonanie Williams przez tak młodą zawodniczkę, ile zachowanie Amerykanki na korcie w Nowym Jorku.

W dużym skrócie: atmosfera zepsuła się dość wcześnie, gdy Serena została upomniana przez sędziego za komunikowanie się z trenerem, co w trakcie gry jest zabronione. W drugim secie serwis Amerykanki trafił w siatkę, a wściekła zawodniczka roztrzaskała rakietę o kort. W następstwie Carlos Ramos przyznał punkt rywalce. Przy zmianie stron Williams wdała się w spór z sędzią, nazwała go "złodziejem" i zażądała pojawienia się na korcie innych arbitrów, którzy po wysłuchaniu obu stron konfliktu, przyznali rację Ramosowi. Amerykana straciła karnego gema, a potem cały mecz.

Przeczytaj także:

Uściski i ich brak

Po wszystkim Williams nie podała ręki sędziemu, który opuścił Arthur Ashe Stadium, nie odebrawszy nagrody za sędziowanie w finale. Jakby tych sensacji było mało, Naomi Osaka czekając na wręczenie pucharu zalała się łzami. Trudno było się jej uspokoić także podczas ceremonii, tym bardziej, że nowojorska widownia nie kryła tego, że kibicuje Williams. Sytuacja była dla 20-latki tym trudniejsza, że w wywiadach często powtarzała, że Serena jest jej idolką, którą na tym samym korcie podziwiała jako dziewczynka.

Oczywiście, że fajniej byłoby pokonać swoją idolkę z dzieciństwa bez bonusu w postaci punktów karnych od sędziego, ale nie od razu Rzym zbudowano. Tyle że akurat w stosunku do rywalki Williams zachowała się bez zarzutu. Jeszcze na korcie uściskała ją, gratulując wygranej, a potem uspokoiła tłumy zgromadzone na Arthur Ashe Stadium, które wygwizdały Japonkę.

Serena pochwaliła rywalkę, podkreślając, że jej "narzekania" nie zmieniają faktu, że 20-latka grała świetnie, zwyciężyła i należą się jej owacje. Koniec końców obie panie przyjmowały nagrody zalane łzami.

Jasne, że łatwiej współczuje się młodziutkiej i nieśmiałej Naomi Osace niż diwie takiej jak Serena Williams. Na podobnej zasadzie wolimy jelonki od węży, a niedźwiedzie grizzly postrzegamy w pierwszej kolejności jako urocze pluszaki, a nie groźne drapieżniki.

Nietrudno się domyślić, że po meczu w sieci rozpętało się piekło. Fani tenisa z całego świata prześcigali się w złośliwych komentarzach, w których, mówiąc oględnie, zarzucali Williams zepsucie imprezy.

To czy silne emocje, jakie by nie były, rzeczywiście psują imprezy sportowe, czy wręcz przeciwnie – sprawiają, że imprezy te przechodzą do historii - jest kwestią dyskusyjną. Podobnie jak to, czy Carlos Ramos w ten sam sposób ukarałby mężczyznę.

Bezdyskusyjne jest natomiast to, że Williams jest krytykowana nie tyle za "niesportowe" zachowanie, co za ekspresyjne okazywanie gniewu.

Uczucia częstego, a szczególnego. Spośród całego spektrum stanów emocjonalnych furię wypada okazywać wyłącznie mężczyznom.

Męskie uczucie

Facet przestraszony będzie nie tylko przestraszony, ale też zlękniony, że nie daj Boże ów strach będzie po nim widać.

Jeszcze gorzej widziane jest pokazywanie wzruszenia. Niezależnie od źródła. Ktoś umarł? Wziął ślub? Mały kotek stracił oko? Męskie łzy są jak złamanie protokołu przy królowej, nie lepiej jest z okazywaniem wrażliwości. No chyba, że jesteś literatem. Ale ci literaci – wiadomo.

Szybki rzut oka na czułość. Tę mężczyzna może okazywać żonie. Najlepiej w domowym zaciszu, żeby nie zostać przez przypadek żonkosiem/pantoflem.

Co innego kobiety. Możemy piszczeć ze strachu, wypłakiwać sobie oczy na najpodlejszych filmach i tulić do serca (w pakiecie z piersią) wszystkich. Dzieci: obce i swoje, kolegów i koleżanki, kotki, pieski i maskotki.

Ta wolta w postrzeganiu emocji w zależności od płci dotyczy także złości. Facet może rzucać kur** i tym, co wpadnie mu w dłonie, ale kiedy w szał wpada kobieta, podobne reakcje przestają być dozwolone.

"Serena Williams pokazała podczas sobotniego finału US Open 2018 swoje drugie oblicze" – napisał Rafał Smoliński w artykule dla "Sportowych Faktów", jak gdyby to, że kobieta daje wyraz silnej irytacji, nie było naturalną ludzką reakcją, ale nieomal rozszczepieniem osobowości.

Wściekająca się kobieta to patologia, szaleństwo i histeria. Ze złości wolno się jej co najwyżej rozpłakać. Wolimy widzieć kobiety zalane łzami bezsilności niż z zaciśniętymi pięściami. Tym pierwszym społeczeństwo, szczodry wuj, chce pomagać. Te drugie usadza na ławce dla niegrzecznych dziewczynek, dokładnie tak jak Williams. Niech wszyscy trzymają się swojej strony barierki, a nikomu nie stanie się krzywda.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (101)