"Przystojny, ułożony". Szybko zrobił z niej "rezerwową"
- Na początku odpisywał bardzo szybko, dzielił się ze mną różnymi przemyśleniami, emocjami. Zaczął się też zwierzać, więc i ja robiłam to samo. Z czasem jednak ten kontakt był coraz rzadszy - opowiada Agnieszka, która doświadczyła benchingu. Z tym samym zmierzyła się Zosia.
03.11.2024 15:00
Ghosting, catfishing czy breadcrumbing. W czasach aplikacji randkowych, z których korzysta wiele osób, pojawia się coraz więcej "trendów" randkowych. Część z nich nie jest jednak związana z niczym pozytywnym. Stają się zmorą osób randkujących. Od pewnego czasu zaliczany jest do nich także benching.
- Z benchingiem mamy do czynienia wtedy, kiedy osoba, z którą się spotykamy, traktuje nas jako "drugą opcję". Cały czas "grzejemy ławkę rezerwowych", będąc zawsze gotowymi do pisania czy na spotkanie - tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta Dorota Minta, psycholożka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Przystojny, miły, ułożony"
Benching nie jest niczym przyjemnym. Jedną z osób, która go doświadczyła, jest Agnieszka Stankiewicz. 26-latka od kilku lat posiada profil na jednej z aplikacji randkowych, gdzie w pewnym momencie poznała Tomka*, mężczyznę starszego o rok, który na początku wywarł na niej wyjątkowo dobre wrażenie.
- Przystojny, miły, ułożony. Taki był. Miał też bardzo przemyślany opis swojej osoby, który przyciągał. Można było z niego wywnioskować, że to mężczyzna, nie chłopiec. Dziewczyny, które przeglądają aplikacje randkowe zapewne wiedzą, o co mi chodzi - mówi Agnieszka.
Z Tomkiem najpierw pisali ze sobą przez kilka dni. W końcu to ona jako pierwsza zaproponowała mu spotkanie się na kawę. Od razu się zgodził. Gdy przyszedł jednak ten dzień, napisał, że wypadło mu coś ważnego.
- Nie potraktowałam tego wtedy jako czegoś złego, bo takie rzeczy się zdarzają. Mnie też równie dobrze mogło coś wypaść i nie chciałabym, żeby druga strona robiła mi z tego powodu jakiś problem - stwierdza Agnieszka.
Agnieszka doświadczyła benchingu
Kiedy Agnieszka i Tomek ponownie umówili się na swoje pierwsze spotkanie, sytuacja się powtórzyła. I tak było jeszcze kilka razy. Agnieszka przez cały czas była gotowa na spotkanie z Tomkiem. W porównaniu do niego odpisywała też dosyć szybko. On natomiast - czasami co godzinę, czasami co kilka.
- Na początku odpisywał bardzo szybko, dzielił się ze mną różnymi przemyśleniami, emocjami. Zaczął się też zwierzać, więc i ja robiłam to samo. Z czasem jednak ten kontakt był coraz rzadszy, ale cały czas był. I to przekładane spotkanie, do którego ostatecznie nigdy nie doszło - mówi.
Jak dowiedziała się o tym, że doświadczyła benchingu? Choć może wydawać się to mało prawdopodobnie, stało się to przypadkowo, od koleżanki.
- Moja koleżanka mieszka niedaleko mnie. Pewnego dnia zaczęłyśmy rozmawiać o facetach z tej aplikacji i opowiedziała mi o jednym, z którym pisze. Był bardzo podobny do Tomka. Gdy pokazała mi zdjęcie, wszystko było już jasne. "Zmaczowało" nas z tym samym facetem, z którym obie pisałyśmy. Różnica była tylko taka, że moja koleżanka już się z nim spotkała - oznajmia Agnieszka.
Druga opcja, nigdy pierwsza
Psycholożka Dorota Minta zauważa w rozmowie z Wirtualną Polską, że benching jest bardzo często powiązany z aplikacjami randkowymi.
- Niektórzy "żonglują" między wieloma osobami ze względu na łatwość i wygodę korzystania z aplikacji randkowych. Być może nie myślą poważnie o znalezieniu długotrwałego związku i cieszą się dreszczykiem emocji związanych z parowaniem się z nowymi osobami - tłumaczy.
Jak dodaje, każda osoba, niezależnie od tego, czy korzysta z aplikacji randkowych, czy nie, powinna jednak pamiętać, że nikt nie zasługuje na to, aby być czyjąś drugą opcją.
Takie same słowa usłyszała od terapeutki Zosia, która również stała się ofiarą benchingu. Doświadczenie to było dla niej jednak na tyle bolesne, że konieczne było po nim udanie się na terapię.
21-latka poznała o dwa lata starszego mężczyznę nie w aplikacji randkowej, a na studiach. Choć uczęszczali na zupełnie inne kierunki, mieli wspólnych znajomych, którzy zapoznali ich na imprezie. Zosia już na samym początku usłyszała od koleżanek, że powinna być ostrożna, ponieważ to nie typ mężczyzny, który chce się wiązać.
- Nie posłuchałam ich i stałam się przez to pośmiewiskiem - ujawnia Zosia.
Spotykał się z kilkoma naraz
Zosia opowiada, że spotkała się ze starszym kolegą sam na sam jedynie raz. Często pisali jednak w mediach społecznościowych, co dało jej nadzieję na "coś więcej". Widywali się też na uczelni, gdzie jej nie unikał. Czasem zamieniali ze sobą kilka słów.
- Nie byłam oczywiście jedyną dziewczyną, z którą rozmawiał na korytarzach, ale nie spodziewałam się, że będę jedną z kilku, z którymi "kręci" - mówi 21-latka.
Tak jednak było. Po kilku miesiącach dziwnej relacji - bo takimi słowami określa ją Zosia - dowiedziała się prawdy. Kiedy ona zdążyła się już zaangażować w znajomość z mężczyzną, zauroczyć, on spotykał się z kilkoma dziewczynami naraz. Wybrał jedną, z którą kontakt był najczęstszy, a reszta była dla niego tylko opcjami.
- Czułam się przez niego upokorzona, bo sporo osób o tym wiedziało, że tak robi. Jego koledzy wiedzieli, z którymi dziewczynami się spotyka. Widziałam na sobie ich prześmiewczy wzrok. Było mi trudno - dodaje.
Doświadczenie to sprawiło, że Zosia zamknęła się na uczucia i innych mężczyzn. Obecnie jest w terapii, która pomaga jej zrozumieć, co przeszła i być ostrożniejszą we wchodzeniu w relacje damsko-męskie.
Dlaczego ludzie stosują wobec innych benching?
Zdaniem Doroty Minty istnieje przynajmniej kilka możliwych powodów, dlaczego ludzie stosują benching. Żaden z nich nie jest jednak wystarczającą "wymówką", żeby to robić.
- Jedni mogą czuć strach przed samotnością. Stąd spotykają się z kilkoma osobami, żeby zawsze móc do którejś z nich napisać, spotkać się czy nie zostać odrzuconym. Drudzy mogą natomiast mieć nierealistyczne oczekiwania wobec drugiej połówki i cały czas szukać ideału - twierdzi.
Wśród innych powodów wymienia także stres - w życiu prywatnym lub zawodowym, który może wpływać na tego typu zachowanie czy brak empatii oraz współczucia dla innych.
*Imię zostało zmienione na prośbę rozmówczyni.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.