Chcą "ekspresowych rozwodów". Tak to tłumaczą

Na rozwód można czekać miesiącami
Na rozwód można czekać miesiącami
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska

08.09.2024 06:50, aktual.: 08.09.2024 11:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Zapłaciłabym za to, ile tylko by było trzeba, żeby mieć to szybciej za sobą - mówi Anna, która ma za sobą rozwód. 25-latka jest za wprowadzeniem "ekspresowych rozwodów" u notariuszy, nad którymi pracuje obecnie Ministerstwo Sprawiedliwości.

Młodzi Polacy chcą ekspresowych rozwodów u notariuszy - wynika z najnowszego raportu pt. "Potyczki rozwodowe młodych Polaków". Został on oparty o prace Ministerstwa Sprawiedliwości nad zmianami w prawie, które mają pozwolić na dokonanie rozwodu u notariusza, bez udziału sądu.

Jak dowiadujemy się z raportu, aż 72,7 proc. osób w wieku 18-35 lat* uważa, że jest to dobry pomysł. 11,3 proc. ocenia go negatywnie, a 16 proc. nie ma na ten temat zdania.

- Z mojego doświadczenia wynika, że propozycja rozwodów u notariusza może być bardzo korzystna, zwłaszcza w sprawach bez orzekania o winie i bez sporów. Młodsze osoby, tj. w wieku 18-35 lat, często dążą do szybkiego i bezproblemowego załatwiania tego typu spraw. Dlatego aż blisko 73 proc. z nich popiera pomysł - wyjaśnia Kamil Jura, współautor raportu, prawnik i mediator z Kancelarii Rozwodowej Nowy-Etap.pl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Młodzi Polacy chcą szybkich rozwodów

Choć Ministerstwo Sprawiedliwości nie ujawniło jeszcze szczegółów dotyczących zmian, z przekazów medialnych wiadomo, że możliwość przeprowadzenia "ekspresowego rozwodu" ma dotyczyć sytuacji, gdy chcą tego oboje małżonkowie i nie mają oni małoletnich dzieci.

25-letnia Anna**, która kilka miesięcy temu wzięła rozwód po roku małżeństwa, otwarcie przyznaje, że jest za takim rozwiązaniem. Nie ukrywa, że nie spodziewała się, że sama będzie w podobnej sytuacji. Z byłym małżonkiem musieli czekać na rozwód aż pół roku.

- Byliśmy taką parą "od zawsze". Zaczęliśmy ze sobą chodzić w gimnazjum, przeszliśmy razem przez liceum, a w trakcie studiów w tym samym mieście zaręczyliśmy się. Nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej. Ślub był więc kolejnym krokiem - opowiada.

- Nasze życie po ślubie było okej do momentu, w którym mój mąż dostał pracę w pewnej firmie. Poznał tam kobietę, z którą ostatecznie mnie zdradził. Cała historia jest trochę dłuższa, bo już po kilku pierwszych tygodniach w nowej pracy zaczął się dziwnie zachowywać. To, co dało mi do myślenia, to jego bardzo wczesne wyjścia z domu i późne powroty z biura. Do pracy szedł wręcz cały w skowronkach. Jak się później okazało, rano zrywał się z łóżka, żeby zjeść jeszcze z kochanką śniadanie na mieście. Wieczory też spędzali razem, w większości przypadków u niej - ujawnia Anna.

"Rozwodowa kolejka"

O zdradzie swojego męża dowiedziała się przypadkiem, od znajomych. Kiedy zapytała go, dlaczego to zrobił, odpowiedział, że "znudziło go ich wspólne życie". Decyzja o rozwodzie była więc dla niej oczywista. Choć chciała, by przebiegł jak najszybciej, musiała na niego poczekać.

- Oboje tego chcieliśmy. Nie mieliśmy wspólnych zobowiązań finansowych ani dzieci, więc myślałam, że wszystko pójdzie w miarę sprawnie. Niestety, czekaliśmy w "rozwodowej kolejce", bo takich osób, jak my, było więcej - mówi Anna.

Stwierdza, że jak najbardziej jest za rozwiązaniem, nad którym pracuje Ministerstwo Sprawiedliwości.

- Zapłaciłabym za to, ile tylko by było trzeba, żeby mieć to szybciej za sobą - podsumowuje w rozmowie z Wirtualną Polską.

"Podzieliły nas plany na życie"

Jak twierdzi Kamil Jura, uproszczona procedura rozwodowa pozwoliłaby "zaoszczędzić czas, koszty emocjonalne i finansowe". Takiego samego zdania jest Aleksandra Makowska, która również ma za sobą rozwód w bardzo młodym wieku.

- Podzieliły nas plany na życie - zdradza obecnie 27-letnia Aleksandra.

- To nie jest tak, że wcześniej o tym nie rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy bardzo dużo. Znamy się od dziecka. Miałam wtedy wrażenie, że wiem o nim wszystko. I pewnie tak było. Ale kiedy wyprowadziliśmy się po ślubie do dużego miasta, nagle każdy z nas zaczął rozwijać się we własnym kierunku. Ja dostałam świetną pracę na miejscu, on - z perspektywami, ale za granicą - opowiada.

Choć początkowo próbowali żyć na odległość, po dwóch latach oddzielnego życia zdecydowali się rozstać. Jak ujawnia Aleksandra, dla żadnego z nich nie była to łatwa decyzja. Nikt nie chciał jednak zmuszać drugiej strony do rezygnacji z realizowania się.

- Nie było pomiędzy nami sporu, a czekaliśmy na rozwód kilka miesięcy. A nie był on z orzeczeniem o winie. W dużych miastach nie jest to takie proste, jakby mogło się wydawać. Trzeba czekać na swoją kolej - dodaje.

Aleksandra stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską, że także chętnie skorzystałaby z możliwości otrzymania rozwodu u notariusza.

- Na pewno zaoszczędziłoby to nam wiele emocji. Dla mnie osobiście widok byłego już męża na sali sądowej był trudny do zniesienia. Wtedy człowiek zaczyna sobie zadawać milion pytań, czy podejmuje dobrą decyzję - zauważa.

"Polski system sądownictwa jest przeciążony"

Co na temat "ekspresowych rozwodów" sądzą notariusze, którzy mieliby przejść część spraw rozwodowych od sądów? Jedna z nich, która pracuje Gdyni (imię i nazwisko pozostaje do wiadomości redakcji***) nie ukrywa, że jest zwolenniczką tego pomysłu.

- Wszyscy są świadomi, jak przeciążony jest polski system sądownictwa. Rozpoznanie niemalże każdej sprawy - przynajmniej w większych ośrodkach miejskich - związane jest z długim okresem oczekiwania. Przykładowo w Gdańsku na termin pierwszej rozprawy rozwodowej należy czekać ok. 7-9 miesięcy. Jeżeli strony są zgodne i do rozwiązania dojdzie na pierwszym posiedzeniu, trzeba czekać na wydanie postanowienia, jego doręczenie stronom a następnie uprawomocnienie i ponowne doręczenie już prawomocnego wyroku to daje czas łączny ok. 10-12 miesięcy - tłumaczy notariuszka.

- U notariusza strony mogłyby otrzymać "prawomocne" rozwiązanie małżeństwa tego samego dnia, co w takich delikatnej materii nie pozostaje bez znaczenia - podsumowuje.

Pytana, czy przejęcie spraw rozwodowych nie obciąży dodatkowo notariuszy, odpowiada:

- Obawy, czy notariusz jest właściwym podmiotem spraw do tej pory zarezerwowanych tylko i wyłącznie dla systemu sądownictwa, pojawiły się przy oddawaniu nam kompetencji dotyczących spraw spadkowych. Tymczasem okazało się, że system sądownictwa został odciążony, a sprawę spadkową można załatwić jednego dnia, a nie czekać minimum kilka miesięcy na jej prawomocne zakończenie. A podkreślić należy fakt, że w Trójmieście to także ok. 6-12 miesięcy w zależności od sądu. Poza tym notariusze posiadają szeroki wachlarz kompetencji, bo nasze czynności dotyczą bardzo szerokiego spektrum przepisów, chyba jedynie z wyłączeniem prawa karnego.

*Raport pt. "Potyczki rozwodowe młodych Polaków" jest oparty na badaniu opinii publicznej, które zostało zrealizowane przez platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH i Kancelarię Rozwodową Nowy-Etap.pl, metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na próbie 808 Polaków w wieku 18-35 lat.

**Imię zostało zmienione na prośbę rozmówczyni.

***Imię i nazwisko zostały ukryte ze względu na zakaz możliwości publicznej wypowiedzi.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
rozwódpremiumnotariusz
Komentarze (275)