„To jest moje ciało. Nie chcę go zmieniać.” Instruktorka fitness zainspirowała kobiety
Molly Galbraith od lat z pasją realizuje swoją misję. Robi co może, by dać kobietom siłę i pewność siebie. 31-letnia trenerka fitness, która przed laty startowała w zawodach kulturystycznych, stała się na chwilę gwiazdą internetu. Wszystko dzięki zdjęciu z wakacji, które opublikowała na swoim Facebooku. Fotografia zupełnie zwyczajna: Molly w bikini, na plaży na Kostaryce. Większość z nas ma podobne, plażowe fotki. Jednak nie sama fotografia, a jej opis, wzbudziły ogromny entuzjazm u kobiet (i mężczyzn).
15.01.2016 | aktual.: 15.01.2016 20:14
Molly Galbraith od lat z pasją realizuje swoją misję. Robi co może, by dać kobietom siłę i pewność siebie. 31-letnia trenerka fitness, która przed laty startowała w zawodach kulturystycznych, stała się na chwilę gwiazdą internetu. Wszystko dzięki zdjęciu z wakacji, które opublikowała na swoim Facebooku. Fotografia zupełnie zwyczajna: Molly w bikini, na plaży na Kostaryce. Większość z nas ma podobne, plażowe fotki. Jednak nie sama fotografia, a jej opis, wzbudziły ogromny entuzjazm u kobiet (i mężczyzn).
„To jest moje ciało. To nie jest zdjęcie przed. To nie jest zdjęcie po. Tak właśnie wygląda moje ciało w przypadkowy wtorek w grudniu 2015 roku. To jest zdjęcie życia,” napisała Galbraith. W obszernym poście wyznała, ze w ciągu jednego tygodnia ludzie oceniali jej ciało jako zbyt chude, zbyt grube, zbyt silne, zbyt słabe, a nawet – zbyt męskie. Przyznała, że jej ciało tak samo kocha warzywa i białko, co lody i ser.
I mimo ostrej krytyki, z każdej strony i niesamowitej presji, aby ciągle dążyć do poprawy wyglądu, Molly w 2016 roku, po raz pierwszy w życiu, w Nowy Rok nie robiła postanowienia, że jej ciało się zmieni. „Dzisiaj to ciało jest kochane, uwielbiane i cenione przez jedyną osobę, której opinia się liczy – przeze mnie. Po raz pierwszy, odkąd pamiętam, nie zrobiłam żadnego postanowienia, aby zmienić to, jak wygląda moje ciało. Nie myślałam, że kiedykolwiek doświadczę takiego rodzaju wolności. I czuję się bardzo, bardzo dobrze,” zakończyła swój post Molly.
Jej wpis obiegł cały świat. Fotografia zebrała ponad 130 000 lajków i 20 tysięcy udostępnień. Zdjęcie i antypostanowienie Molly komentowały głównie kobiety. Dziękowały jej za odwagę w mówieniu o swoim ciele, za szczerość i za motywację. Nie do tego, aby się odchudzać czy ćwiczyć, ale za motywację aby zacząć żyć. Zdecydowanie za dużo kobiet jest przeświadczonych, że życie zaczyna się dopiero wtedy, gdy uda im się osiągnąć wymarzoną (a czasem – wyidealizowaną) wagę.
Galibarth wie coś na temat walki z samą sobą. Przez lata jej waga nieustannie się zmieniała. Wahania wynosiły nawet 20 kilogramów. Amerykanka cierpi na chorobę Hashimoto i zespół wielotorbielowatych jajników. Te przypadłości sprawiają, że bardzo ciężko jest utrzymać stałą wagę czy zrzucić dodatkowe kilogramy. Po latach katowania się na siłowni, przygotowaniach do zawodów kulturystycznych, a także załamaniu nerwowym spowodowanym śmiercią ojca, Molly zrozumiała, że nieustanna walka z samą sobą nie jest rozwiązaniem. Z potrzeby szukania alternatywy powstała firma „Girls Gone Strong”, którą Galbraith założyła razem z innymi trenerkami i dietetyczkami.
„Girls Gone Strong” ma pomagać kobietom nabrać wiary w siebie. Trenerki przekonują, że nie chudość, a siła są najważniejsze. Na odległość oferują swoim klientkom porady dietetyczne, treningi i wsparcie w walce o zdrowy tryb życia. Nie skupiają się na pojedynczym aspekcie stylu życia. Holistyczne podejście to ich motto. Uczą kobiety szacunku do siebie samych i swojego ciała. Pomagają im uwolnić się od medialnego nacisku posiadania bardzo konkretnego typu sylwetki. Przekonują, że samoakceptacja jest ważniejsza, niż centymetry.
I zdaje się, że z taką ambasadorką, jak Molly, „Girls Gone Strong” są skazane na sukces.
Aleksandra Kisiel/ Kobieta WP