To nie tylko domena starców. Młode matki spisują testamenty
Ola ma dopiero 33 lata, Aneta jest niewiele starsza. Obie napisały już testamenty. Zgodnie przyznają – z myślą o dzieciach. Choć coraz więcej kobiet podejmuje taką decyzję, są sytuacje, w których ich ostatnia wola może zostać zlekceważona.
Mało który Polak decyduje się na sporządzenie testamentu. Z sondażu Kantar Millward Brown wynika, że tylko 13 na 100 osób po 50. roku życia napisało swoją ostatnią wolę. Co prawda nie przeprowadzono badań wśród młodszych Polaków, ale, jak twierdzą eksperci, coraz częściej to te młode osoby mają już przygotowane testamenty.
Aneta Kaniak miesiąc temu spisała swój testament. Impulsem dla 44-latki był spacer po cmentarzu. – Uświadomiłam sobie, że jeszcze rok temu byliśmy tam we czwórkę, a dzisiaj sama wychowuję dzieci – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Krakowianka jest po rozwodzie. Nowy rozdział w życiu otworzył jej oczy na wiele istotnych spraw, którymi wcześniej nie zaprzątała sobie głowy. – Co będzie z moimi dziećmi, gdybym zmarła? Czy będą czuły się zabezpieczone? Jak mój były mąż będzie je wychowywał? – wylicza.
Aneta odręcznie sporządziła testament. – Pisałam z wyobrażeniem, że dzieci czytają to w momencie, gdy mnie już nie ma. To było bardzo emocjonalne przeżycie, bo czułam ten ból, jaki będzie im towarzyszył – wspomina.
Aneta na początku wyszczególniła podział swoich dóbr materialnych. W kolejnej części opisała, jak zgodnie z jej wolą powinny wyglądać relacje dzieci z jej bliskimi. – Obecnie ja i mój były mąż żyjemy w dwóch różnych środowiskach. Nie chcę, żeby w przypadku mojej nagłej śmierci dzieci zostały odcięte od bliskich mi osób. Wiem, że one byłyby dla nich wsparciem – wyjaśnia.
44-latka poprosiła przyjaciółki, aby raz na jakiś czas spotykały się z jej córką i synem. – Wystarczy spacer, krótka rozmowa – mówi. – Mam również przyjaciół, z którymi jestem związana biznesowo. Wiem, że gdybym teraz zmarła, to oni, w momencie, gdy dzieci wkroczą w dorosłość, zapewnią im lepszy start – dodaje.
11-letnia córka i 8-letni syn Anety nie wiedzą, że ich mama spisała testament, jednak mają świadomość, że w domu jest teczka, w której znajdują się dokumenty i potrzebne im kontakty.
– To była bardzo trudna rozmowa. Powiedziałam im, że zdarzają się sytuacje losowe, których nie zakładam, ale chcę ich przygotować – wspomina i przyznaje, że dzieci zareagowały bardzo emocjonalnie na jej słowa. – Rozpłakały się, bo nagle zaczęły wyobrażać sobie, że ich mamy zabraknie, Gdy jest się samodzielnym rodzicem, to dzieci podświadomie czują, że tak naprawdę mogą polegać tylko na tej osobie – opowiada Aneta.
Dzisiaj kobieta czuje spokój. – Mam świadomość, że wypełniłam ważny obowiązek. Zadbałam o przestrzeń, która budziła we mnie lęk – puentuje.
Partner to nie rodzina w świetle prawa
Podobnie uważa 33-letnia Aleksandra z Warszawy, która dwa lata temu, tuż po narodzinach syna, sporządziła testament. – Dotarło do mnie, że mając dziecko, muszę mieć uporządkowane swoje sprawy. Ponadto jestem w nieformalnym związku, więc w świetle prawa mój partner jest dla mnie obcą osobą – opowiada.
Kilka lat temu Aleksandra sama zaciągnęła kredyt w banku i następnie kupiła mieszkanie. – Przestraszyłam się, że przejdzie ono na moich rodziców, którzy nie mają pieniędzy na spłacanie rat, dlatego wyraźnie zaznaczyłam, że nieruchomość wraz z zadłużeniem ma być przekazana mojemu partnerowi – tłumaczy.
Notariusz Artur Kędzierski twierdzi, że Aleksandra miała niesłuszne obawy. – Wszelkie aktywa i pasywa zawsze przechodzą na dziedzica, którym w pierwszej kolejności jest dziecko. Raty będzie spłacał prawny opiekun dziecka, czyli w tym przypadku ojciec. Jedyne, co może zrobić, to za zgodą sądu sprzedać mieszkanie i spłacić kredyt – tłumaczy Kędzierski w rozmowie z WP Kobieta.
Oprócz mieszkania 33-latka chciała doprecyzować jeszcze jedną kwestię. – John jest Brytyjczykiem i gdyby w przypadku mojej nagłej śmierci chciał wrócić do ojczyzny, to nie chcę, żeby moi rodzice utrudniali mu zabranie ze sobą naszego syna. W testamencie wyraźnie zaznaczyłam, żeby tego nie robili – przyznaje.
Znajome z pracy i koleżanki Oli dziwią się, że spisała dokument kojarzący się ze śmiercią w tak młodym wieku. – Nie rozumiem ich podejścia. Przecież testament to nie wyrok śmierci, ale przejaw odpowiedzialności – podkreśla.
Odręcznie napisany
Postawę Oli i Anety popiera Ewelina Szeratics, prawnik z wykształcenia i manager ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej "Napisz Testament" prowadzonej przez Fundację Otwarte Forum. – Przygotowanie bliskich na naszą ewentualną śmierć jest poniekąd naszym obowiązkiem. Coraz częściej zgłaszają się do nas nie tylko starsze osoby, ale np. ludzie, którzy często podróżują lub uprawiają ekstremalne sporty – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.
Wyszczególnienie co i komu przekazujemy, pomoże uniknąć niepotrzebnych problemów czy konfliktów. – Nie musimy mieć wielkiego majątku. Kiedyś zgłosił się do nas młody mężczyzna, który chciał pośmiertnie przekazać kolekcję książek do pewnego instytutu – dopowiada ekspertka.
Aby testament był ważny, musimy napisać go w całości odręcznie, opatrzyć podpisem oraz datą. Jednak w praktyce to właśnie takie testamenty są najczęściej niszczone np. przez osoby, które znalazły dokument i były niezadowolone z treści. Zdarza się również, że rodzina próbuje podważyć autentyczność. – Najlepiej udać się do notariusza. On zweryfikuje naszą tożsamość i sprawdzi, czy jesteśmy świadomi. Usługi w tym zakresie wahają się między 50 a 200 zł – mówi Ewelina Szeratics.
Niestety kwestie życzeń co do relacji z bliskimi, tak jak zrobiły to Ola i Aneta, nie mają mocy prawnej. – W świetle prawa bliscy nie muszą dostosowywać się tego typu naszych próśb, jednak jeśli mają do nas szacunek, to powinni dostosować się do naszej ostatniej woli – przekonuje Szeratics.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl