Towarzyski ostracyzm? "Podobno nikt nie chce niańczyć samotnej matki i jej dziecka"
Anka miała jechać ze znajomymi na Mazury. Do wyjazdu jednak nie doszło. - Po kilku kieliszkach wina koleżanka wyznała mi, jak słyszała, gdy gospodyni mówiła, że nie będzie niańczyć bachorów kobiety, która zajmuje się podrywaniem cudzych mężów - opowiada kobieta. I dodaje: - Poryczałam się. Bardzo to przeżyłam. Nigdy niczyjego męża nie podrywałam.
Samotnie wychowują dzieci, mierzą się codziennie z obowiązkami rodzicielskimi, zawodowymi, emocjonalnymi, które zazwyczaj rozłożone są pomiędzy dwoje rodziców. Wzbudzają współczucie i potrzebę wparcia? Tak, ale z drugiej strony ich samotne macierzyństwo naraża je na ostracyzm towarzyski. Dlaczego samodzielnym matkom tak trudno znaleźć towarzystwo na wakacje?
Anka Wolska, 32-letnia managerka sprzedaży w firmie handlującej kosmetykami, samodzielnie wychowuje dwoje dzieci: ośmioletniego Stasia i sześcioletnią Manię. Z mężem rozstała się ponad cztery lata temu. Powód? - Totalna niezgodność charakterów - krótko kwituje Ania.
Jest ładną, szczupłą blondynką, która świetną figurę zawdzięcza zamiłowaniu do sportów. Zapalona narciarka zakochana w windsurfingu doskonale sprawdza się też jako serwująca w czasie siatkarskich meczów. - Z racji pływania i nart mam mnóstwo znajomych, poza tym jestem osobą bardzo towarzyską, otwartą, lubię ludzi - przekonuje kobieta. - Mam też bliskich przyjaciół wokół siebie, tylko większość z nich jeszcze nie ma dzieci. Ja się pospieszyłam i z racji bycia mamą zaczęłam szukać też towarzystwa innych rodziców. Zawsze łatwiej jest spędzać czas, gdy dzieci i dorośli mają towarzystwo niż w pojedynkę lub mając przy boku samych dorosłych.
Nie dla singli
Anka pierwszy raz z ostracyzmem spotkała się, gdy znajomi planowali imprezę z okazji otwarcia niewielkiego ośrodka sportów wodnych na Mazurach. - To była zamknięta impreza dla ok. 20 osób, które miały za zadanie przeprowadzić próbę generalną przed premierą zaplanowaną na następny weekend - wspomina kobieta.
- Najpierw dostałam zaproszenie emailem. Bardzo się ucieszyłam, wszystko zaplanowałam, nawet wzięłam wolne w pracy w piątek, by móc pojechać na Mazury wcześniej. I nagle dostaję wiadomość od koleżanki, że strasznie jej przykro, bo słyszała, że nie jadę. Zamurowało mnie. Odpisałam, że jadę, że nic się nie zmieniło. A ona na to, że słyszała, że ze względu na ograniczoną liczbę łóżek i zakwaterowanie gości w pokojach, samotne osoby nie mogą jechać… Nie miałam pojęcia, co robić. Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do właścicielki. No i dowiedziałam się, że oni mnie zapraszają, ale na inny termin, bo teraz to same rodziny będą, więc i tak bym się tu pewnie jako singielka nie odnalazła.
Anka potem dowiedziała się od koleżanki, że wszyscy się dziwili, dlaczego jej nie ma… - Jednak po kilku kieliszkach wina wyznała mi, jak słyszała, gdy gospodyni mówiła, że nie będzie niańczyć bachorów kobiety, która zajmuje się podrywaniem cudzych mężów - opowiada kobieta. I dodaje: - Poryczałam się. Bardzo to przeżyłam. Nigdy niczyjego męża nie podrywałam. Nie szukałam partnera, zwłaszcza wśród mężów koleżanek. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - uodporniłam się na kolejne razy. A te pojawiły się jak lawina.
I kobieta opowiada, że zaprzyjaźniona - jak jej się wydawało - grupa kolegów i koleżanek, dwukrotnie nie zgodziła się, by Ania i jej dzieci pojechali z nimi na wakacje. - Na etapie planowania, które zazwyczaj zaczynało się na grudniowej lub styczniowej imprezie, wszyscy byli za - opowiada Anka.
- Wymyślaliśmy miejsce i czas. Jednak po imprezie okazywało się, że nie ma mnie na liście mailingowej osób, które jadą, że nie zostałam włączona w przygotowania i ostatecznie, że już jest za późno, bo wynajęli za mały dom, bo już nie ma miejsc w ośrodku, do którego jadą lub zmienili termin. Po dwóch razach odpuściłam. Znalazłam grono kobiet, które są w podobnej sytuacji jak ja i zaczęłyśmy jeździć razem. Co ciekawe, jedna z koleżanek, która była mi - tak czuję intuicyjnie - najbardziej przeciwna - została sama, bo zostawił ją mąż. Z trójką dzieci. Szukała wsparcia, kontaktu. Nie byłam w stanie jej go udzielić.
41-letnia Kinga z Warszawy samotną matką została, gdy jej syn miał trzy miesiące. Teraz Hubert ma 16 lat i nie chce z mamą jeździć już na wakacje. - Problem się sam rozwiązał - uśmiecha się Kinga, która zawodowo zajmuje się tłumaczeniami i uczy angielskiego. Jej mąż odszedł, bo nie chciał być ojcem. Od początku ciąży próbował namawiać ją do usunięcia ciąży. Nie zgodziła się, urodziła Huberta i została sama. - Nie wystąpiłam o alimenty, nigdy nie zabiegałam o kontakt z byłym partnerem - opowiada Kinga. - Rodzice mi pomogli w opiece nad synem, finansowo dobrze sobie sama radziłam dzięki tłumaczeniom i lekcjom. Doszłam do wniosku, że nie da się nikogo zmusić do bycia ojcem.
"Nikt nie chce niańczyć samotnej matki"
Kinga wspomina, że pierwszy raz z ostracyzmem towarzyskim spotkała się, gdy znajomi planowali wypad na rodzinne wakacje do Grecji. Hubert miał wtedy cztery lata. - Okazało się, że w ośrodku wczasowym, do którego mieliśmy jechać, będę musiała dopłacić do pokoju rodzinnego niemal tyle samo, ile kosztował mnie mój pobyt - opowiada kobieta. - Niestety nie było tam apartamentów dla matki z dzieckiem, pokoje były tylko rodzinne. Poprosiłam znajomych, żebyśmy poszukali innego miejsca. Nie zgodzili się. Pogodziłam się, że zapłacę dodatkową kwotę, ale pojawił się we mnie bunt. Przecież to niesprawiedliwe! Oraz nie fair ze strony moich znajomych, którzy powinni mnie wesprzeć, a nie olewać. Koniec końców nie pojechałam.
Rok później Kinga postanowiła sama zorganizować wakacje, by móc pojechać w miejsce, gdzie samodzielni rodzice są traktowani na równi z rodzinami. - Znalazłam bardzo fajne miasteczko w północnych Włoszech, niedaleko Wenecji. Pokoje dwu i czteroosobowe, ale też rodzinne apartamenty z dwoma sypialniami. Wysłałam ofertę do grupy znajomych, wszyscy przyklasnęli, zadeklarowali, że jadą. Zarezerwowałam kilka apartamentów, wpłaciłam zaliczkę za swój pokój i wysłałam do reszty grupy dane, żeby też wpłacili zadatek. Miesiąc przed wakacjami okazało się, że do Włoch jadę sama, bo reszta nie informując mnie, zarezerwowała sobie hotel na Sardynii… Gdy pytałam, dlaczego tak zrobili, wszyscy nabrali wody w usta, by w końcu idiotycznie się tłumaczyć, że myśleli, że to tylko propozycja, a nie coś zobowiązującego.
Koleżanka Kingi wytłumaczyła jej, dlaczego tak się stało: - Podobno nikt nie chce niańczyć samotnej matki i jej dziecka - opowiada kobieta. - A czy ja wyglądam na kogoś, kogo trzeba niańczyć? Przecież jestem niezależna, samowystarczalna, umiem sobie radzić w sytuacjach, w których wiele moich koleżanek usiadłoby i się rozpłakało! A mnie do bycia bohaterką we własnym domu zmusiło życie.
Kinga opowiada, że dzięki temu nauczyła się po pierwsze selekcjonować znajomych, a po drugie stała się mistrzynią w organizacji wakacji dla siebie i syna. - Zwiedziliśmy kawał świata - opowiada kobieta. - Dzięki temu mamy bardzo bliskie relacje. Ale nie ma co ukrywać, że wielokrotnie marzyłam o tym, by w czasie naszych wypadów porozmawiać z kimś dorosłym.
W szponach stereotypu
- Mimo że świadomość społeczna zmienia się i samotne, czy jak się teraz często mówi, samodzielne mamy, mogą liczyć coraz częściej na wsparcie nie tylko rodziny, ale też instytucji, wciąż żywe są stereotypy na temat kobiet wychowujących dziecko w pojedynkę - mówi Katarzyna Szymańska, psycholożka. - I nie ma znaczenia, czy matka jest wykształcona, z dużego miasta i dobrze sytuowana czy raczej jej sytuacja finansowa jest nie do pozazdroszczenia z powodu dużego bezrobocia w regionie, w którym mieszka i braku alimentów od ojca dziecka.
- Samotna matka - w świadomości zbiorowej - to ciągle ta, która potrzebuje i poszukuje pomocy, którą się trzeba zająć i która przede wszystkim szuka partnera. To właśnie ten ostatni stereotyp jest wyjątkowo silny i na dodatek często poza świadomością osób, które są w jego szponach. Wyobrażam sobie, że dla kobiet, które nie czują się pewnie same ze sobą, których małżeństwo przechodzi trudne chwile lub które są zazdrosne o swojego partnera, inna samotna kobieta, na dodatek wymagająca pomocy przy noszeniu wózka, rozpakowaniu samochodu czy naprawie zepsutej zabawki dziecka i wsparcia może stanowić podświadome zagrożenie. Tym, co może w takiej sytuacji "działać" na niekorzyść samodzielnej mamy, jest atrakcyjność fizyczna, ciekawa osobowość, poczucie humoru, bo trudniej zaakceptować kogoś, kogo się postrzega jako bardziej pociągającego. Wyeliminowanie kogoś takiego z towarzystwa może podświadomie dawać poczucie bezpieczeństwa lub raczej brak poczucia zagrożenia - podsumowuje ekspertka.