Blisko ludziUwodziciel z Kowar podrywał i okradał. Kobiety oddawały mu serca i portfele

Uwodziciel z Kowar podrywał i okradał. Kobiety oddawały mu serca i portfele

Prawie 9 lat – tyle za kratami spędzi 37-latek z Kowar, który podrywał i oszukiwał kobiety. Wykorzystywał ich naiwność, trudną sytuację życiową. Nie on jeden potrafił tak "kochać".

Uwodziciel z Kowar podrywał i okradał. Kobiety oddawały mu serca i portfele
Źródło zdjęć: © iStock.com
Magdalena Drozdek

Kowary, małe miasto w województwie śląskim doczekało się swojego "Tulipana". 37-letni uwodziciel poszukiwany był od września 2016 roku przez kilka sądów i prokuratur z całej Polski. Powód? Oszustwa. Ofiary? Kobiety. Rozkochiwał, oszukiwał, wyłudzał od nich pieniądze. Jak informuje Edyta Bagrowska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze, postępowanie przeciwko mężczyźnie jeszcze trwa, ale grozi mu prawie 9 lat więzienia.

Jak podają dziennikarze "Nowin Jeleniogórskich", policjanci aresztowali mężczyznę, gdy ukrywał się w mieszkaniu swojej nowej znajomej. Historii podobnych oszustów nie brakuje. Scenariusz zawsze wygląda trochę inaczej, w końcu miłość i uczucia są w tle. Tyle że naiwność zawsze zostaje ta sama.

Książę z bajki

- W każdego typu oszustwie zawsze muszą spotkać się dwie osoby. Sprawny manipulator i osoba, która z jakiegoś powodu daje się oszukać. Przecież nie każdego można zmanipulować. Taka kobieta musi uruchamiać coś w sobie, że oszust czuje przyciąganie, ten podatny grunt – opowiada mi Mieczysław Jaskulski, psychoterapeuta Laboratorium Psychoedukacji.

- Jak to jest, że kobiety dają się wciągnąć w takie relacje? – pytam.

- Myślę, że to kwestia nierealistycznego oceniania rzeczywistości. Ktoś bardziej chciałby uwierzyć, że właśnie realizuje swoje pragnienia, marzenia. Związek, który się przytrafił, jest piękną bajką, a wątpliwości kasujemy. W historiach oszustów matrymonialnych bardzo często pojawia się podobna rzecz: kobiety wielokrotnie zawodziły się na tych mężczyznach, ale i tak z nimi były, i tak ich kochały. Podążały za wizją idealnego związku. To rodzaj odurzenia, z którego nie chce się wyjść – wyjaśnia ekspert.

Samotność to impuls, by sobie kogoś szukać. To normalne i zdrowe. Pytanie tylko, jak człowiek próbuje poradzić sobie z tą samotnością. Czy bardziej realnie, czy szuka księcia z bajki. A jak przyznaje Jaskulski, niektóre kobiety nie chcą zwykłej prozy życia. - Nie potrafią wyobrazić sobie, że można mieć dobre życie z kimś, kto jest "zwyczajny". I szukają ideału. Ktoś bardziej chciałby uwierzyć, że właśnie realizuje swoje pragnienia, marzenia. Związek, który się przytrafił, jest piękną bajką, a wątpliwości kasujemy. W historiach oszustów matrymonialnych bardzo często pojawia się podobna rzecz: kobiety wielokrotnie zawodziły się na tych mężczyznach, ale i tak z nimi były, i tak ich kochały. Podążały za wizją idealnego związku. To rodzaj odurzenia, z którego nie chce się wyjść. Oszuści podobni do "Tulipana" potrafią sprzedać swój wizerunek atrakcyjnego, wzorowego partnera – przyznaje.

"Kochałem każdą kobietę, z którą spałem”

Najsłynniejszym polskim przestępcą-uwodzicielem był Jerzy Kalibabka, skazany na 15 lat więzienia oraz wysoką grzywnę za oszustwa, wyłudzenia, gwałty, pobicia oraz uwodzenie nieletnich. Jego losy stały się motywem serialu telewizyjnego "Tulipan".

Obraz
© Materiały prasowe

Młody Kalibabka zajmował się głównie łowieniem ryb, nie przepadał za ciężką pracą. Kiedy w końcu wyrwał się z rodzinnego miasta do Międzyzdrojów, poznał starszą od siebie kobietę. Oczarowana, utrzymywała kochanka. Tyle że szybko się nią znudził i uciekł, zabierając wszystkie oszczędności niedoszłej partnerki. Niedługo później w Świnoujściu poderwał dwie siostry z Niemiec, które chętnie płaciły ogromne rachunki za wspólne libacje w restauracjach i dyskotekach. Jednak pewnego dnia uwielbiany Jurek zniknął, oczywiście razem z ich pieniędzmi.

Rozzuchwalony Kalibabka przenosił się z miasta od miasta i "zdobywał" kolejne kobiety. "Po dwóch tysiącach przestałem je liczyć" - chwalił się później w wywiadach. Szastał pieniędzmi, bawił się w najmodniejszych lokalach i ubierał w Peweksie. Przedstawiał się zazwyczaj jako złotnik z bogatej rodziny, marynarz lub sportowiec. Bardzo szybko wyznawał partnerkom miłość i dla uśpienia czujności obdarowywał je drogimi prezentami. Gorące romanse trwały jednak zwykle kilka dni.

"Pieniądz i erotyka tworzyły jego system wartości. W przebiegły i pomysłowy sposób uwodził kobiety, najczęściej młode, naiwne dziewczyny w wieku 15-17 lat, pochodzące z zamożnych domów. Oferował im wielką miłość, a następnie, wykorzystując zdobyte zaufanie, okradał z kosztowności i porzucał" - opisywały gazety w latach 80.

Stanął przed sądem w Nowym Sączu, oskarżony o ponad 100 przestępstw (gwałtów, wyłudzeń, pobić czy uwodzeń nieletnich) dokonanych na terenie całej Polski. Wartość skradzionych przez niego przedmiotów oszacowano na blisko 15 mln zł. W Dzień Kobiet 1984 roku usłyszał wyrok: 15 lat więzienia i blisko milion złotych grzywny.

Kalibabka nie był pierwszy oszustem matrymonialnym i nie ostatnim. Głośny proces, kara więzienia nie odstraszyły manipulatorów, którzy od oszustwa „na wnuczka” wolą rozkochiwać nieświadome zagrożenia kobiety. I niszczyć im psychikę.

Adam T. z Zabrza. Historia wyszła na jaw w 2016 roku. Swoje ofiary z reguły poznawał w sieci. - Pisaliśmy do siebie, a później doszło do spotkania. Nie był zbyt urodziwy, ale sprawiał wrażenie inteligentnego - wspominała Wioletta z Będzina w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim". - Był bardzo dobrym manipulatorem. To nie było tak, że nagle wymyślił jakąś historię, ale przez kilka dni tworzył swoją opowieść. Na przykład zaczynał od tego, że boli go kolano, a po kilku dniach rzekomo lądował w szpitalu i potrzebował pieniędzy na leczenie - opowiadała. Przez miesiąc znajomości z Adamem Wioletta straciła auto, laptopa i konsolę do gier. Podobnie mężczyzna wykorzystywał jeszcze dwie kobiety: Anetę i Barbarę. Na szczęście w porę przejrzały na oczy i zerwały znajomość.

Z kolei Marek Ł. opanował perfekcyjnie sztukę manipulacji i przez kilkanaście miesięcy zdobywał zaufanie kobiet. Niektóre z jego fikcyjnych związków trwały nawet po dwa lata. Dopiero po zdobyciu zaufania zaczął wymyślać powody, dla których kobiety przekazywały mu pieniądze.

- Dzwonił bardzo często, rozmawialiśmy godzinami, głównie wieczorami i nocami, bo ja bardzo dużo pracowałam. Dużo opowiadał o sobie, swoim życiu za granicą, czego - i kogo - w nim szuka. Z dnia na dzień coraz bardziej wzbudzał zaufanie, to wszystko było tak prawdziwe… że aż niemożliwe. Swoimi historiami zaczął wzbudzać we mnie litość. Ja też zaczęłam się przy nim otwierać, opowiadać coraz więcej o sobie. Nawet nie zorientowałam się, że mnie wciągnął w pułapkę, mówił dokładnie to, co chciałam usłyszeć. A ja to chłonęłam jak gąbka, bo wydawało mi się, że skoro ja nie kłamię, nie oszukuję, to i on mówi prawdę – opowiadała jedna z ofiar manipulatora.

Polka samotna czy Polka naiwna?

- Kobiety dla miłości w stanie zrobić wiele, nie tylko oddać serce – przyznaje Mieczysław Jaskulski. I wtóruje mu Monika Dreger, psychoterapeutka par: - To kobiety samotne, poszukujące dobrego związku, które dla mężczyzny zrobią wszystko.

Anonimowo inna kobieta oszukana przez Marka Ł. przyznała: - Wpadłam jak śliwka w kompot, ślepo mu zaufałam, nie włączając racjonalnego myślenia. Pożyczyłam mu te pieniądze z nadzieją, że je odzyskam i że będziemy razem. Dopiero dziś wiem, po terapii psychologicznej, że ten człowiek mnie omotał, wszystko zaaranżował bardzo dokładnie, każda niby prawdziwa historyjka była kłamstwem. Działał z pełną premedytacją, żeby osiągnąć cel: uwieść, rozkochać, a potem okraść.

To scenariusz, który pojawia się w każdej podobnej sprawie. Kobiety, takie jak ona, są przekonane, że miłość musi mieć konkretny wymiar. Czują obowiązek, by dać partnerowi dowód na to, że im zależy na związku. A to może być seks, pieniądze… Czują, że muszą dbać o te drugą osobę, żeby być kochaną. I w takich przypadkach łatwo się uzależnić od partnera.

- Gdyby przyjrzeć się tym historiom, te kobiety często nie pierwszy raz zostały oszukane, zawiedzione. Nieświadomie są wykorzystywane na różne sposoby i zdają się być bardziej podatne na uwodzicieli wyciągających pieniądze. Nie wszystkie kobiety przecież wejdą w taką relację. Tyle że, jak widać, zdarzają się osoby, które dają się zmanipulować. Dlaczego weszły związek z oszustem? Można by to długo analizować, tylko trzeba znać daną osobę bliżej – przyznaje Jaskulski.

Psychoterapeuta opowiada, że nie da się wrzucić wszystkich Polek do jednego worka, bo nie każda dałaby się wciągnąć z wiązek z podobnym "Tulipanem". Mogą być zamożne, inteligentne, doświadczone życiowo, ale to i tak nie jest gwarant, że nie zostaną zmanipulowane.

- Intelekt nie gra tu wielkiej roli. Chodzi o emocjonalność, życie wewnętrzne, które rzutuje na inteligencję. Wygrywa odurzenie, nieświadomość konsekwencji – mówi mi Jaskulski.

Monika Dreger przyznaje: - Bardzo często zgłaszają się na terapie kobiety po czterdziestce. Piękne i inteligentne. I mówią: "nie jestem w stanie stworzyć związku". Właśnie takie najczęściej padają ofiarą oszustów. Dają się porwać uczuciom. Wierzą, że jeśli nowo poznany partner prosi o kilka tysięcy, a ona je ma, to że ten mężczyzna nie chce dla niej źle. Czytamy dziś o tych przekrętach, gdy ktoś oszukał na 3 albo 5 tys. złotych. To nie są kwoty, które jeszcze nas alarmują. I przypadkach tych kobiet uwaga jest więc uśpiona. Zapalają się im czerwone lampki, ale nie zwracają na to uwagi. Tak bardzo chcą z kimś być.

Żerują na kobietach

Oszuści matrymonialni byli zawsze, bo łatwo żerować na emocjach. Wśród "uwodzicieli" są przecież tacy, którzy całymi miesiącami, nawet latami, "urabiają" ofiarę: kontaktują się, zżywają, spotykają, sypiają, budują bliskość. Od Casanovy do uwodziciela w Kowar – niewiele się zmieniło. Pytanie tylko, co może zrobić kobieta, by nie dać się zmanipulować?

- Oszuści matrymonialni posługują się technikami wpływu społecznego. Korzystają ze swoich sztuczek. Szukają nowych partnerek na forach internetowych dla singli. Dobrze wiedzą, że tam kobiety nie spodziewają się oszustów. Pamiętam taką jedną kobietę. Miała ogromną potrzebę bliskości. Zaufała mężczyźnie poznanemu na forum. Potem się okazało, że pan nie ma lat 30, tylko 60. Czuła się okrutnie zraniona. Bo jedno, że oszukują pod względem finansowym, ale też pod względem emocjonalnym – opowiada Dreger.

- Pytanie tylko, co może zrobić kobieta, by nie dać się zmanipulować? – pytam.

- Po pierwsze, jeśli zapali nam się jedno czerwone światełko, to nie ignorujmy jego. Czasem coś nam nie pasuje, ale bagatelizujemy to. Mówimy sobie: "ach, jestem przeczulona. To nic takiego". Każdą taką wątpliwość lepiej sprawdzić. Po drugie, są sprawy, które powinny nas zastanowić. Jeśli znamy kogoś tylko online, nie widzimy się na co dzień, a ta osoba próbuje wyciągnąć od nas pieniądze, to sprawa wydaje się jasna. Coś tu za szybko działa – przyznaje.

I dodaje: - Jedna z kobiet mieszkała z takim oszustem przez trzy miesiące. Nie miała pojęcia, jak wyglądało wcześniej jego życie. Powinniśmy wiedzieć, czy partner ma jakąś rodzinę, znajomych, kogoś bliskiego. Jeżeli my jesteśmy izolowane od życia tego człowieka, to powinnyśmy się zastanowić. No i ostatnia rzecz to pieniądze. Jeśli ktoś porusza temat pieniędzy po kilku miesiącach znajomości, to powinna zapalić się nam gigantyczna czerwona lampka. To czas zakochiwania się w sobie, a nie myślenia o finansach. Złota rada dla wszystkich, którzy są w związkach: oddzielmy uczucia od finansów. Jeśli potem okaże się, że mężczyzna był zainteresowany tylko pieniędzmi, to łatwiej uleczyć złamane serce, niż wydostać się z poważnych problemów finansowych.

Uwodziciel z Kowar posiedzi za kratami kilka lat. Czy da nauczkę innym oszustom? Wątpliwe. Historia pokazuje, że oszuści matrymonialni to nie wymysł XXI wieku. – To tak jak złodziejami. To, że jeden siedzi w więzieniu nie znaczy jeszcze, że reszta się wystraszyła. Tak naprawdę jedynym remedium na ten problem jesteśmy my same. Jeżeli my się nie ochronimy, to nikt inny za nas tego nie zrobi – dodaje Monika Dreger.

tulipanuwodzicielkowary

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (28)