W centrum Warszawy otwiera się nowa knajpa. Nazywa się... "Punkt G" i już robi szum
"Prosto do buzi", "Oralne doznania", "Połknij śmiało", "Kuchenne doznania" - takimi hasłami reklamuje się "Punkt G", nowe miejsce na gastronomicznej mapie stolicy. I trzeba powiedzieć jedno, ten kto to wszystko wymyślił, bez dwóch zdań jest mistrzem PR-u. Potencjalna klientela nie może się chyba doczekać otwarcia - sieć puchnie od komentarzy.
"Jakiś niespełniony erotoman gawędziarz bierze się za gastronomie, nieźle nieźle" - brzmi jeden z wpisów pod zdjęciem, które robi furorę w mediach społecznościowych. A przedstawia ono reklamową płachtę zakrywającą knajpę "Punkt G" przy ul. Chmielnej w Warszawie.Internauci przecierają oczy ze zdumienia, że można było wpaść na taki pomysł i go zrealizować. Seksualne konotacje jednak dobrze się sprzedają - zainteresowanie knajpą rośnie, choć o niej samej niewiele wiadomo. Na Facebooku znajdujemy jedną, ale znajdującą się w Pszczynie.
Fotografia, która pojawiła się w poniedziałek wieczorem na fanpage'u kulinarnego bloga Tasteaway ma ponad 500 polubień. Komentujący mają ubaw, choć znajdują się też tacy, którzy chcą wiedzieć, czy za kontrowersją znajdą coś godnego uwagi. "Jest taka zasada, że nie daje się obietnic bez pokrycia. Można i być mistrzem patelni ale jak nie dadzą rady kulinarnie to slogany z frontu będą im długo wypominane. Koncepcja odważna. Będę obserwował co sie wydarzy." - pisze jeden, ktoś inny martwi się natomiast o bezpieczeństwo obsługi. Współczuje kelnerkom konfrontacji z uroczym gościem po piwo i coś do niego z oferty. Ale kto powiedział, że nie będzie obsługa męska. Uf." - zastanawia się. Pytanie brzmi też, jak "Punkt G" wykorzysta całe to zamieszanie i czy przetrwa również dzięki świetnemu menu.