Walczył z chorobą 20 lat. Nie wychodził z domu bez makijażu
Ewa Krawczyk, wdowa po Krzysztofie Krawczyku, udzieliła wywiadu, w którym wspomniała zmarłego męża. "Krzysztof miał Parkinsona od 20 lat i żył z tym całkiem dobrze (...). Prawdziwe kłopoty zaczęły się od źle zoperowanego biodra tuż przed pandemią. Już wiedzieliśmy, że nie będzie chodził" - wyjawiła.
Krzysztof Krawczyk zmarł 5 kwietnia 2021 roku. Jego utwory łączą pokolenia i sprawiają, że pamięć o wokaliście nadal trwa. Nie jest też tajemnicą, że w ostatnich latach życia piosenkarz podupadł na zdrowiu. O tym, jak wyglądała jego sytuacja, opowiedziała w rozmowie z "Newsweekiem" Ewa Krawczyk.
Gdy poznała artystę, był żonaty. Jednak to właśnie pani Ewa okazała się miłością jego życia. "Wystarczyło, że jechałam do Łodzi, i miałam 10 telefonów, kiedy wrócę. Ale ja też byłam zazdrosna. Nawet jak patrzył w jeden punkt, to ja zawsze widziałam tam jakąś babę" - przyznała, opowiadając o wspólnie spędzonych z wokalistą latach.
On - popularny piosenkarz, ona - barmanka
Ewa Krawczyk poznała przyszłego męża, gdy miała 21 lat. Pracowała wówczas w Mońkach, w klubie "Cisza Leśna", gdzie od czasu do czasu występował Krzysztof Krawczyk. Jak wspomniała, piosenkarz wraz ze swoim perkusistą mieszkał w tym samym bloku, co ona wraz z mamą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zaczęliśmy rozmawiać. Kiedy to dotarło do mojej mamy, ostrzegała: Ewa, pamiętaj, on jest żonaty, nie wolno patrzeć na takich facetów. Odpowiedziałam: Mama, daj spokój, ja z dziadkami się nie będę spotykać. I to była prawda. Na początku nie było między nami żadnej chemii. Poza tym widziałam, co się dzieje, dziewczyny same wchodziły mu do łóżka. Nie musiał się za bardzo starać. A 'przerób' miał niewiarygodny. Nawet mi to trochę imponowało, ale nie chciałam być jedną z nich" - opowiadała Krawczyk w rozmowie z dziennikarzem "Newsweeka".
Później jednak wokalista zaprosił przyszłą żonę na randkę. Ta przystała na jego propozycję i choć początkowo nie dawała tej znajomości szans, zaiskrzyło. Później Krawczyk rozstał się z ówczesną żoną i... oświadczył się pani Ewie.
"Bez makijażu nie pokazywał się publicznie"
Żona Krzysztofa Krawczyka podkreśliła, jak ważna przez całe życie była dla artysty muzyka i wiążące się z nią występy. Przyznała, że gdy zobaczyła po raz pierwszy, jak piosenkarz maluje się do występu, przeżyła szok.
"Miał paskudną chorobę skóry, której nie potrafił wyleczyć do końca życia. Na twarzy i szyi robiły mu się bruzdy, plamy. Zasadniczo bez makijażu nie pokazywał się publicznie. Czasami stawiał obok lustra swoje stare zdjęcie i mówił żartem: A teraz będę malował Krawczyka. Jak zaczął siwieć, zażyczył sobie też farbowania włosów. Powtarzał, że ludzie muszą go zapamiętać eleganckiego, on nigdy nie wyszedł na scenę źle ubrany" - tłumaczyła w "Newsweeku".
Walka z chorobą
Ewa Krawczyk wspomniała o codziennej walce męża, której podejmował się przez 20 lat. Lekarze stwierdzili u muzyka Parkinsona.
"Owszem, z czasem widziałam, że zaczyna mu się trząść ręka. Wtedy podchodziłam, niby coś mu poprawiałam, ale tak naprawdę szeptałam, żeby spróbował ją uspokoić. Mieliśmy swoje umówione znaki, on spojrzał na mnie i wiedział, co się z nim dzieje" - podkreśliła.
Przyznała też, że prawdziwe kłopoty ze zdrowiem jej męża zaczęły się na chwilę przed pandemią COVID-19, kiedy Krawczyk przeszedł operację biodra.
"Już wiedzieliśmy, że nie będzie chodził. W czasie lockdownu musieliśmy zrezygnować z rehabilitanta, który pracował w szpitalu. Krzysztof nie lubił ćwiczyć, no to był leń. Ale nikt nie myślał o umieraniu, żegnaniu się z publicznością" - dodała.
Wspomniała, że nikt, włącznie z samym artystą, nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest chory. "Dopiero trzy tygodnie przed śmiercią zawiozłam go do szpitala. Ale tak mu się polepszyło, że wrócił do domu" - wyjawiła.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl