Warszawa. Autobus spadł z mostu Grota-Roweckiego. "Ochraniałam córkę swoim ciałem"
Nie milkną echa tragicznego wypadku autobusu w Warszawie. Pojazd spadł z mostu Grota-Roweckiego i złamał się na pół. W środku siedziała pani Elwira z kilkuletnią córeczką. Opowiedziała dziennikarzom, jak zareagowała w chwili zdarzenia.
Do wypadku doszło około godziny 12:40 w Warszawie na moście Grota-Roweckiego. W akcji ratunkowej brało udział ponad 60 strażaków. Nieopodal trasy lądował również śmigłowiec LPR.
"Bałam się"
Wypadek przeżyła pani Elwira. W rozmowie z dziennikarzami, praktycznie tuż po zdarzeniu, opowiedziała, że najważniejsza była dla niej córka. - Gdy autobus spadał, ochraniałam córkę swoim ciałem. To było dla mnie najważniejsze. Bałam się. Podejrzewam, że inni też – opisywała. Jak donoszą media, pani Elwira siedziała w przedniej części autobusu linii 186. Chwili wypadku nie pamięta, bo szok zrobił swoje.
Kobieta i jej córka nie doznały poważniejszych obrażeń. Tuż po zajściu dziewczynka miała być spokojna. Pani Elwira zapytana, jak się wydostała z autobusu przyznała, że prawdopodobnie wyciągnął ją świadek zdarzenia bądź inny pasażer.
Kierowca autobusu zatrzymany
Wszyscy zadają sobie pytanie, jak doszło do wypadku, w którym życie straciła jedna osoba, a 20 zostało rannych. Początkowo mówiono o tym, że młody kierowca pojazdu zasłabł. Teraz okazuje się, że kierowca mógł być pod wpływem narkotyków. Radio Zet poinformowało nieoficjalnie, że mężczyzna miał zażyć amfetaminę. Śledczy przesłali materiały do badań toksykologicznych.
Źródło: polsatnews.pl, radiozet.pl
Zobacz także: Body mind z Agnieszką Aftyką. Poznaj najlepsze techniki relaksujące