Wesele 2020. Pary młode apelują: "To nie jest wylęgarnia koronawirusa"
– Jeszcze tydzień temu goście potwierdzali obecność, a teraz mówią, że po informacjach przeczytanych w sieci nie przyjdą. Jest mi przykro, bo często koronawirus jest traktowany jako wymówka. Nie boją się jechać na wczasy, ale na wesele przyjść już tak... - mówi Monika, która 1 sierpnia ma stanąć na ślubnym kobiercu.
Monika z Krakowa od początku pandemii zastanawia się z narzeczonym, co zrobić. – Terminu nie chcieliśmy zmieniać. Uznaliśmy, że jeżeli 1. sierpnia będzie zakaz organizacji wesel, weźmiemy tylko ślub. Gdy poluzowali obostrzenia, stwierdziliśmy, że zrobimy wesele na ok. 80 osób – informuje przyszła panna młoda.
I tu pojawił się kolejny problem… po informacjach, które obiegły całą Polskę, że na kilku weselach pojawił się nieproszony gość w postaci koronawirusa, niektórzy goście zaczęli odmawiać Monice. – Część z nich jeszcze tydzień temu potwierdzała obecność, a teraz mówi, że nie przyjdzie. Jest mi przykro, bo często koronawirus jest traktowany jako wymówka. Nie boją się jechać na wczasy, ale na wesele iść już tak... – mówi zawiedziona.
Krakowianka ma dość, że Polacy uważają, że organizacja wesela to szaleństwo. – Denerwuje mnie nagonka mediów, szczególnie lokalnych. Zauważyłam, że kilkukrotnie opisywany jest przypadek tego samego wesela w pewnych odstępach czasu. Czytając artykuły w internecie, mam wrażenie, że koronawirus jest na co drugim weselu, a nie na zaledwie kilku. Warto przypomnieć, że od 6 czerwca odbyło się już kilka tysięcy przyjęć – zaznacza.
Wesele 2020: "Medialna nagonka"
I właśnie takim osobom jak Monika, na pomoc przychodzi Marta Ratkowska, która prężnie działa w grupie "Co z weselami 2020?". Ma ona na celu zwrócenie uwagi rządu oraz mediów na pary, które zdecydowały się na organizację wesela w 2020 roku. – Oddolnie walczymy o swoje plany i marzenia – wyjaśnia.
Od wybuchu pandemii mają pod górkę. Najpierw, przez wprowadzenie ostrego reżimu sanitarnego, wesela były zabronione, a ślub mógł się odbyć w bardzo okrojonym składzie. A teraz mierzą się z hejtem, bo wesela określane są jako ogniska koronawirusa.
Marta postawiła na swoim i stanęła na ślubnym kobiercu w czerwcu 2020 roku. – Rozpoczęliśmy przygotowania ponad 2 lata wcześniej. Rezerwacja restauracji, fotograf, sprawy w kościele, zaproszenia – wszystko z wyprzedzeniem, aby na spokojnie dopiąć wszystko na ostatni guzik. Jak się okazało, opłacało się, bo na 4 miesiące przed weselem branża ślubna stanęła, a my mieliśmy już wszystko gotowe i mimo pandemii pobraliśmy się, a babcia przez 3 dni leczyła obolałe od tańców stopy– mówi.
Wraz z ówczesnym narzeczonym zaplanowali przyjęcie na 75 osób, finalnie było 65. Dlaczego? Bo na kilka dni przed weselem 10 osób odmówiło przez… "nagonkę".
Wesele 2020: "Stop hejtowi"
Marta, pomimo że jest już po ślubie, wciąż pomaga innym parom z grupy, która obecnie zrzesza ok. 20 tys. członków. – Kosztowało nas to sporo czasu: rozmowy, narady, pomysły, pisma, szukanie pomocy gdzieś dalej. Niestety, zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Udało nam się zainicjować wideokonferencję z ministerstwem rozwoju i rzecznikiem Małych i Średnich Przedsiębiorców. Korespondowaliśmy również z ministrem zdrowia oraz próbowaliśmy nagłaśniać sprawę w mediach. Ogrom naszej pracy poskutkował tym, że od 6 czerwca znów można organizować wesela – stwierdza.
Radość ta nie potrwała zbyt długo. Na początku pandemii niszczono samochody medyków, następnie obrywało się rodzinom górników oraz mieszkańcom Śląska, a teraz przyszedł czas na pary młode… Powodem coraz więcej zachorowań na przyjęciach weselnych. Po trzech ślubach w Małopolsce 283 osoby zachorowały na COVID-19, a 15 lipca Małopolski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny wydał rekomendację w sprawie przyjęć ślubnych na terenie powiatu nowosądeckiego, suskiego i wadowickiego.
"SARS-CoV-2 ma charakter dynamiczny, a wzrost zakażeń tym właśnie koronawirusem pozostaje w bezpośrednim związku z organizowanymi na tych terenach przyjęciami ślubnymi/weselami – informuję, iż w takiej sytuacji nie rekomenduję organizacji takich przyjęć w wymienionych wyżej powiatach" – czytamy.
I tu pojawia się pytanie, jak to się ma do wieców politycznych czy procesji, które zrzeszały ogrom ludzi? A także tym, że od 17 lipca na imprezach masowych, organizowanych na otwartej przestrzeni, może przebywać więcej niż 150 osób?
Obecnie pomysłodawczynie grupy przygotowują petycję, która ma przedstawiać statystykę, aby nie zniechęcać ludzi do organizacji wesel.
Wesele 2020: "To nie wylęgarnia koronawirusa"
Marta przygotowała już wstępne statystki. – I tak, wesel w Polsce odbywa się ok. 190 tys. rocznie, co daje ok. 16 tys. wesel w miesiącu. Od 6 czerwca, przyjmując najpopularniejsze terminy (tj. piątek i sobota), do dzisiaj mieliśmy 11 dni "weselnych". Mogło odbyć się zatem nawet 10 tys. wesel. Dlatego, jeśli na mniej niż 10 przyjęciach doszło do zakażenia, to skala jest naprawdę mała. Apeluję, aby podawać rzetelne dane - ile odbywa się wesel, i to, że na kilku coś się wydarzyło, nie oznacza, że na każdym poluje koronawirus – tłumaczy.
Inicjatorka zorganizowała na grupie ankietę, która dostępna jest od 24 godzin. Wynika z niej, że prawie 1000 osób jest już po przyjęciu weselnym i nikt nie zachorował oraz nie przebywał na kwarantannie.
Wesele 2020: Czy organizacja ślubów w dobie pandemii jest bezpieczna?
Niestety czołowi epidemiolodzy w Polsce, choć zdają sobie sprawę z tego, w jak trudnej sytuacji są pary młode, nie są przychylnie nastawieni do organizowania wesel i przestrzegają przed możliwością zakażenia się. – Na weselach trudno jest zachowywać dystans społeczny. Zwłaszcza kiedy alkohol leje się strumieniami, to odległości znacznie się skracają. Maseczek nikt nie nosi, słychać: "Gorzko, gorzko", dookoła wszyscy tańczą i się całują… A później widzimy, jakie są efekty – mamy "koronawesela" – wyjaśnia dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, mikrobiolog w rozmowie z WP Kobieta.
Wirusolog podkreśla, że z punktu widzenia zdrowia publicznego i epidemiologii takie zgromadzenia są absolutnie przeciwwskazane. Proponuje, aby śluby odbywały się bez udziału gości, a wesela powinny być przełożone, kiedy będzie bardziej ku temu sprzyjająca sytuacja.
– W kościele czy urzędzie stanu cywilnego w trakcie ceremonii ślubnej te maseczki będą. Natomiast trudno oczekiwać, żeby na biesiadzie weselnej były noszone. Parę tygodni temu słyszałem wypowiedź Izabeli Janachowskiej, która promowała kolekcję maseczek ślubnych. Były one materiałowe ozdobione koronkowymi aplikacjami. Można? Można, tylko trzeba chcieć. Rozumiem, że ludzie są zmęczeni pandemią i część z nich chce się zabawić, lecz jest to zabawa krótkowzroczna. Potrwa ona do momentu, kiedy ktoś w jej wyniku znajdzie się na kwarantannie lub jeszcze gorzej – spotka się z koronawirusem i wyląduje w szpitalu – oznajmia.
Mikrobiolog zaznacza również, że koronawirus SARS-CoV-2 jest apolityczny i areligijny. – On może dotknąć wszystkich. Może to być katolik, protestant, osoba o prawicowych lub lewicowych poglądach. Dla niego nie ma to znaczenia. Z perspektywy koronawirusa jesteśmy prawie tak samo równi. Tylko ludzie nie chcą o tym pamiętać, dlatego że niektórym się wydaje, że są wieczni i nieśmiertelni – mówi.
Dr Dzieciątkowski wyjaśnia, że to nie dotyczy tylko organizacji wesel, lecz wszystkich zgromadzeń. –Rozumiem, że na weselu trudno jest zachować dystans społeczny, ale w przypadku konduktu pogrzebowego naprawdę można. Tutaj naprawdę liczy się zdrowy rozsądek, którego niestety, jak widzę, sporej części Polaków w tej chwili po prostu brakuje. Podkreślam, jesteśmy zmęczeni wszyscy, ale jeśli nie będziemy stosowali podstawowych zasad higieny, to dopóki nie będzie skutecznego leku czy szczepionki, ta pandemia będzie nadal trwać – podsumowuje.