Wesele od kuchni. Historie kelnerów z polskich wesel
Chociaż na weselach są co tydzień, to dla nich żadna zabawa. Historie z pijanymi wujkami i nieznośnymi dziećmi to ich codzienność. Zdarza się nawet molestowanie i chamskie komentarze. Przez swoją pracę na weselach zastanawiają się, czy sami się na nie zdecydują.
Historie weselne z piekła rodem
Kinga ma 23 lata i zdecydowała się na pracę kelnerki, żeby sobie dorobić na studiach. Chociaż nigdy wcześniej nie pracowała w gastronomii, była pozytywnie nastawiona do nowego zadania. Jednak już po pierwszym przyjęciu zdecydowała, że nigdy więcej nie wróci do pracy na sali weselnej.
– Parę miesięcy temu koleżanka poprosiła mnie, żebym wraz z nią "pokelnerowała" w domu weselnym pod Sochaczewem. Zgodziłam się, bo zarobki były całkiem fajne: 17 zł za godzinę, plus 100 zł premii, jeśli dostaniemy pozytywną opinię od pary młodej. Jednak to, co spotkało mnie na tym weselu, spowodowało, że już nigdy nie zdecyduję się podjąć takiej pracy. Na początku nie było źle, biegałyśmy od stołu do stołu, roznosząc dania. Już po 2 godzinach bardzo bolały mnie nogi, ale mniejsza o to. Najgorsze przyszło około godziny 22, bo, jak wiadomo, wódki na weselu nigdy nie brakuje. A tej, niektórym gościom było już za dużo – opowiada Kinga.
– Zaczęło się od krzyków, odnośnie tempa naszej pracy. Starałyśmy się na to nie reagować. Jednak kiedy nie zdążyłam donieść golonki dla 60-letniego pana w ciągu 3 minut, zostałam zwyzywana tak, że aż mi wstyd cytować. Wiem, że pan był już pijany, ale trudno mi to usprawiedliwić. Przed godziną 23 już zdążyłam się popłakać. Musiałam jednak wziąć się w garść i zapomnieć o tej sytuacji – wyznaje kelnerka.
– Niestety po północy musiałam wrócić na salę. Roznosiłam talerzyki z tortem, gdy jeden z panów klepnął mnie w pupę i powiedział, patrząc na swoją żonę: "Widzisz, kiedyś też miałaś taką, a teraz co". Zaniemówiłam. Żona tego pana spojrzała na mnie i od razu przeprosiła, jednak po raz kolejny byłam bardzo zniesmaczona sytuacją – opowiada Kinga.
Podobna sytuacja spotkała także 17-letnią Julię. – Wracałam z sali do kuchni, żeby odnieść tacę, wtedy jakiś mężczyzna złapał mnie za bark i wręczył mi różę – wyznaje nastolatka. – Opowiadał przy tym różne głupoty i pytał, czy za niego wyjdę. Oczywiście był pod wpływem alkoholu. Może cała sytuacja nie byłaby aż tak niezręczna, gdyby nie fakt, że na sali obok bawiła się jego żona. Julia zapytana o to, jak reaguje na takie sytuacje, odpowiada, że muszą traktować to jako żart. – Powinniśmy się uśmiechać i być uprzejme dla gości, za to nam płacą.
Kelnerka zrezygnowała po kilku godzinach pracy
Ostatnia sytuacja, jaka spotkała Kingę, przelała czarę goryczy. – Około godziny 1 wyszłam zapalić, a za mną poszedł młody chłopiec. Miał może z 15 lat. Zapytał mnie, czy dam mu papierosa, jednak odpowiedziałam, że jest niepełnoletni. Chłopiec oburzył się. Po paru minutach przyszedł jego ojciec, który wydarł się na mnie, że proponuję jego synowi papierosy. Tłumaczyłam mu, że przed chwilą właśnie odmówiłam chłopcu. Jednak facet tego nie rozumiał i nakrzyczał na mnie. Zgasiłam papierosa i uciekłam – wyznała. Po kilku godzinach w pracy Kinga poddała się i wróciła do domu.
– Ogólnie bycie kelnerką na weselu to nic ciekawego. Patrząc, na moje doświadczenia zastanawiam się, czy chciałabym, aby moje wesele było takim koszmarem – komentuje.
"Nie trafia do niech słowo nie"
Magda zdecydowała się na tę pracę z podobnych powodów – chciała szybko dorobić na wyjazd z chłopakiem. – Nie spotkały mnie żadne nieprzyjemne sytuacje, ale wyciąganie do tańca to był koszmar. Goście wchodzący do kuchni, by się z nami napić albo zatańczyć, są okropni. Przez alkohol rzadko trafia do nich słowo "nie". Nie rozumieją, że to nasza praca i to nieprofesjonalne tańczyć czy pić. Przy dużym zmęczeniu, jakie nam towarzyszy, nie w głowie nam jest pląsać na parkiecie w towarzystwie pijanego wujka z wąsem – opowiada. – To dla nas zwyczajnie krępujące i żenujące – dodaje.
Łukasz, chociaż do tańca nie był wyrywany, pracy kelnera na weselach również nie wspomina najlepiej. – Pamiętam jedną sytuację. Podeszła do mnie matka z dzieckiem, które miało około 9 lat. Pytali o toaletę, bo dziecko źle się czuło – opowiada nastolatek. – Zanim dotarli do łazienki, dziecko nie wytrzymało i zwymiotowało na środku korytarza. Kobieta nawet nie zareagowała, a ja musiałem to posprzątać. Nie usłyszałem nawet żadnego "przepraszam" – opowiada chłopak. – Goście rzadko za cokolwiek przepraszają – dodaje rozgoryczony.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl